wtorek, 31 stycznia 2017

Blogowanie to ja mam w nosie

Przyznam się Wam. Kiedy zaczęłam prowadzić bloga chciałam być sławna, heh. Nie, nie tak telewizyjnie, bez fotoreporterów, wywiadów i - co najgorsze - plotek. Chciałam być sławna w sieci. I trochę się zawiodłam, bo to wcale nie było łatwe. Pisałam tak sobie i pisałam, statystyki rosły mega wolno a ja... No wrócił mi rozum, po prostu. 

Zaczynałam lubić to całe blogowanie, poznałam kilka fajnych osób, gdzieniegdzie poczytałam o interesujących książkach i grach, ciekawych miejscach wartych zwiedzenia, cennych poradach dotyczących dzieci, czy obiecujących przepisach kulinarnych. A, no i śmieję się czasem okrutnie - niektórzy naprawdę się marnują i powinni pisać scenariusze do komedii.

Ale... już nie "biegam" po stronach i adresach www z misją "polubienia". Mam w nosie ile osób mnie czyta, a już tych czytających "za coś" to w ogóle mam dość. Ja lubię Ciebie, Ty polub mnie. Nie, nie marnuję dnia na skakaniu po blogach. A i owszem, biorę udział w różnych akcjach i "promuję" moje najnowsze hobby (te o czesaniu) na przeznaczonych do tego grupach ale... przestałam bajerować. Już mi nie zależy, żeby ktoś mnie "lubił". Teraz mi zależy na byciu sobą. 



Bo Wy nie wszyscy wiecie, ale to jest taka tendencja - ja piszę bloga, zostawię tu i tam komentarz, często na siłę i kłamliwy by się podlizać, a wtedy ktoś odwiedzi moją stronę i... zrobi to samo. Zamknięte koło. Chore to trochę - bo gdzie tu radość z samego pisania???

Myślę, że ostatnio wcale nie jestem lubiana. Oj, irytują mnie niektóre wpisy o wychowywaniu dzieci (te napisane przez matki-masochistki), albo o koniecznych "must have" (szczególnie gdy cena produktu kosmicznie przewyższą osławione 500+, heh). Albo te o zdrowym żarciu i krytykowaniu mnie - robaczka, który lubi i sól, i majonez i czekoladę też. Nie mam zamiaru też czytać miliona książek o dzieciach czy moim zdrowiu psychicznym. Ani przestać się ściskać z psem. Nie kupię nowego fotelika do samochodu, nie zmienię aranżacji mieszkania i nie będę pluć na wspomniane 500+ bo aktualnie mocno ratuje nasz budżet. 

Dlatego jeśli przestałam u Ciebie bywać, drogi blogowiczu - to dlatego, że mam to w nosie. I możesz się na mnie wypiąć, ale... to też mam w nosie. 

A Wy, do których nadal mniej lub bardziej regularnie zaglądam wiedzcie, że to nie z powodu blogowania. To dlatego, że wierzę, że pod Waszymi słowami kryją się bardzo sympatyczne osoby, z którymi z przyjemnością poszłabym na ciacho. KA-LO-RY-CZNE!

A Wy, dla których nadal coś tam czasem piszę, wiedzcie, że nie ma w tym ani odrobiny bajeru. Nic pod publikę. No, może tylko za mało klnę. Buźka 😘


9 komentarzy:

  1. Wiesz co, najpierw zaciekawił mnie tytuł, więc kliknęłam i przeczytałam...z zapartym tchem, bo tak szczerego wpisu to ja daaaaaaawno u nikogo nie przeczytałam. I trochę tylko szkoda, bo właśnie te najbardziej jak to napisałaś na wstępie sławne blogi to te o drogich bajerach, gadżetach często sponsorowane, gdzie ta radość z pisania gdzieś pewno zamieniona została na zarobienie kasy. I byłabym obłudna ale i ja upatrywałam w tym swoje miejsce i sposób na życie i zarabianie ale im dłużej zaczęłam przyglądać się tym największym tym szybciej sobie uświadomiłam, że to nie do końca mój świat, bo i polubienia często kupione, uśmiechy sztuczne,a słowa puste, nie podszyte emocjami. I tylko to bywanie u innych mi zostało, bo wciągnęło, lubie zaglądać do dziewczyn, lubię te wirtualne rozmowy, nowe tematy, bo dużo wnoszą do mojego życia- bo a to jedna fajny przepis zapoda, a to fajną książkę zrecenzuje, albo słowa jakby z ust mi wyciągnie...jak Ty dziś :) Na ciacho mówisz...albo na babeczkę, jak dziś u mnie ;) Alem się rozpisała, pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zaczynając pisać myślałam, że zdobię coś dla siebie, a i przy okazji zarobię, za jakiś czas może i odniosę jakiś sukces. Pisać, pisałam do szuflady. Jednak o social mediach i blogosferze nie miałam pojęcia. Szybko wróciłam na ziemię i nawet nie wiem kiedy pokochałam samo pisanie! :) piszemy przedewszystkim dla siebie. Tak sobie jakoś myśle, że ja też z tych co i sól i cukier i w ogóle wszystko lubią ^^. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. prawda jest taka że aby być sławnym i wielkim blogerem nie trzeba wcale mieć milionowych sztucznych lajków na fb czy insta:) trzeba być sobą i robić to co się lubi:) ja sama się przekonałam że tak naprawdę Wielkie I Sławne Blogerki mają zwykłych czytelników za nic.
    nie raz pisałam do nich o to by podzieliły się z innymi że np. wygrałam z ŁZS, czy anoreksją - żadna, ale to żadna, nawet te co są takie ą ę do ludzi mi nawet nie odpisała że np. spadaj na bambus. tak więc nie mam poszanowania dla nich ;) obserwuję i zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko jasne, teraz wiem dlaczego Cię u mnie tak długo nie było. Dzięki, za szczerość. Ja też nie lubię nic na siłę, bo muszę i dawno mam to w nosie. Ten kto chce to czyta, napiszę. Nie spinam się już. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale takie z dużą ilością kremu i czekolady????? Bo jak nie to z Tobą nie idę :)))))
    Wszystko jasne i zrozumiałe!
    Masz sporo racji :) Wchodze tam gdzie lubię, zostawiam komentarza jaki w danej chwili mi ślina na język podsunie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo te wielkie blogi to jest biznes, to ustawka, to wypracowany sposób na zbijanie kasy, za wszelką cenę, bez własnej myśloodsiewni ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. to ja jestem szczęściarzem. Jak mnie żona namawiała na rozpoczęcie pisania, to nawet nie wiedziałem co to jest blog. Musiała mi krok po krokupokazywać. Do dzisiaj nie wiem wielu rzeczy, ale co tam.. Nie wyobrażam sobie, że miałbympisać po to,bysię komuś przypodobać. Nie podoba się to za bramę:P ostatnio ktoś mnie zapytał jaki mam współczynnik odrzuceń...jak nawt nie wiedziałem o co chodzi i dopieo google mi z pomocą przyszło..co mnie jakieś statystyki obchodzą. Pięknie. pisz dla siebie i szafa gra:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo to wszystko nam musi przynosić przede wszystkim radość:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh, może to z racji mojego młodego stażu, w końcu bloga prowadzę raptem od 3 miesięcy, jednak ja wciąż mam nadzieję, że coś mi wyjdzie, uda się i że coś będę z tego miała. Kocham pisanie od zawsze i chciałabym się właśnie za jego pomocą realizować. Blog daje mi motywacje... jednak idzie mi to jak krew z nosa. Statystyki mi wcale nie rosną, mam kilku stałych czytelników, ale ich liczba się wcale nie zwiększa, zaglądają do mnie wciąż te same, stałe osoby. Nie wiem jak inny to robią, że tak rośnie im popularność. Żadnej współpracy nie udało mi się nawiązać, no generalnie klapa. Ale piszę i pisać będę. Wiele się uczę, czytam ciekawe rzeczy, spełniam się a i mam nadzieję poznać w przyszłości ciekawe osoby, i nadać swojemu życiu w końcu jakiś kierunek...
    Ale rozumiem twoje "ale". Też nie gotuję fit rzeczy, nie jestem bogata, większość rzeczy dla dziecka dostałam, patrzę na ceny i wybieram to co ma niższą, smażę kotlety na oleju i nie czytam blogów, które wdł mnie są pozbawione treści, tylko po to by ktoś zostawił mi komentarz... I może dlatego mi statystyki nie rosną, a i nikt nie chce współpracować.
    Ale się rozpisałam :P Cóż, wszystkiego dobrego i pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń