niedziela, 27 września 2015

Stan przedzawałowy - jak nic!

Myślałam, że skoro już po raz drugi jestem mamą, to niewiele mnie zaskoczy w dziecięcym życiu codziennym. Taaaak.... 

Otóż taka sytuacja:
Córy mają wspólny pokój  od początku pojawienia się młodszej. Rozwiązanie było dobre tak długo, jak mała spała jak kamień. Teraz już słuch jej się wyostrzył i dzienne drzemki wymagają różnych rozwiązań. Z tego to powodu Em. spała dziś popołudniu u nas w sypialni na naszym łóżku, gdy my z eL. okupowałyśmy resztę chaty. Zazwyczaj ją kładziemy w poprzek wyra i obkładamy poduszkami, żeby miała małe możliwości ruchu zaraz po przebudzeniu. Ale dziś... przegięła!! 
Siedzimy sobie z eL. w pokoju obok i nasłuchujemy, że mała już się przebudziła i coś tam sobie śpiewa radośnie. Staramy się nie wchodzić do niej od razu - nauka samodzielnego spędzania czasu. Dziś jednak coś mnie tchnęło i weszłam - dzięki Bogu!!! Em. leżała w poprzek łóżka - jak najbardziej, ale z dupskiem... poza nim!!!! Machała wesoło nóżkami i śmiała się do podgryzanej poduszki. ZAWAŁ! Jak nic!!!! 
Ale co najważniejsze - jak ona tam dotarła??? Jak się dostała przez wszystkie zapory??? I przemieściła o dobry metr w lewo??? 

Jutro zapiszę się do kardiologa... Uf...........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz