poniedziałek, 16 stycznia 2017

Mój pomysł na sukces!

Tak sobie myślę, że każdy chce odnieść sukces. W różnych dziedzinach i o różnej wielkości - ale jednak sukces. Dla jednych sukcesem będzie zajście w ciążę, dla drugiego zdobycie jakiegoś tam szczytu, dla kolejnego awans w pracy a jeszcze inny nazwie sukcesem wstanie na własnych nogach po ciężkim wypadku.

Myślę też, że można odnieść kilka sukcesów (czy choćby sukcesików) a człowiek ambitny nigdy nie ma dość. Ja do osób bardzo ambitnych nie należę, nie porywam się z motyką na słońce. Moje ewentualne plany dokładnie analizuję i jeśli za dużo w nich kombinacji - no cóż, żaden sukces mnie nie przekona do działania ;)

Jednak równie mocno nie lubię nudy i stagnacji, i przeraża mnie myśl, że to już koniec - że mam tytuł magistra, urodziłam dzieci, spłacam kredyt hipotetyczny, raz w roku planuję wakacje i... już. Albo jeszcze gorzej - zawodowo. Nie za bardzo chcę wracać do poprzedniej pracy (nie mam na myśli żadnego konkretnego miejsca), czuję że straciłam do tego zapał i na każdym, podobnym stanowisku byłabym pracownikiem... no nieszczęśliwym. A ja bym bardzo chciała pracować z pasją i zaangażowaniem przynajmniej na 75%.

Wiecie, ja głęboko wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy nasz krok ma jakiś cel. Każda nasza myśl ma jakiś swój finał. A mi, na początku tego nowego roku, przyśniło się coś, co właśnie wdrażam w życie. Oczywiście, możecie się śmiać - jak tu planować życie po jednym śnie? He he, a wiecie, że następnej nocy nie spałam... wcale?? Nic, prawie 48 godzin z głowy! Trochę pomogła Em. i jej ospa, a trochę ta niesamowita adrenalina na myśl, że może się udać.

Bo ja, moi mili, wymyśliłam sobie, że zmienię zawodowo WSZYSTKO! Zawód, tytuł, dziedzinę - tylko nie dzieci, bo z dziećmi to ja będę pracowała chyba zawsze. Coraz częściej myślę o tym, aby od września pójść do szkoły - i uwaga, ja nauczycielka muzyki! - fryzjerskiej. Zdobyłabym zawód i profesjonalną wiedzę, bo amatorską... no tak po prawdzie to już mam ;) Bo ja oprócz tego, że chcę, to plan już wdrażam - małymi kroczkami do przodu. Bo wierzę, mocno wierzę, że będąc konsekwentną, cierpliwą i marzącą o sukcesie uda mi się - zostanę profesjonalną fryzjerką dziecięcą. 

Uda się? Nie wiem, ale mam nadzieję. Póki co możecie ocenić efekt mojej zaledwie dziesięciodniowej pracy - nowa witryna, nowe pomysły, nowy początek. Dajcie znać co o tym myślicie. Uda się?



19 komentarzy:

  1. Uda! Powodzenia, trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry pomysł :) każdy, nawet najmniejszy sukces ma znaczenie, nawet większe niż ten największy osiągnięty cel

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że ci się uda, bo widać, że masz do tego "dryg", a ja przyjade do ciebie na szkolenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uda się! Trzeba chwycić byka za rogi i podjąć zmianę! Może i będzie bolało na początku, ale warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Ech, moich dzieci nie boli jak je czeszę to mam nadzieję że i ja przeżyję ;) :P

      Usuń
  5. Trzymam kciuki za Twój sukces! Brawa za odwagę, nie jest łatwo wyjść ze swojej strefy komfortu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ola, najważniejsze, żebyś Ty sama uwierzyła w siebie:) Nie pytaj, czy się uda, bo to już się udało - zrobiłaś pierwszy krok i działasz, a to jest najważniejsze.
    A efekt Twoich działań bardzo mi się podoba i będę do Ciebie zaglądać - moje dziecko ma długie włosy, więc będziemy eksperymentować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :D I mam nadzieję, że nie zawiodę - ani Was, ani siebie...! ;) :D

      Usuń
  7. Tylko dlaczego nie chcesz uczyć dzieciaków muzyki? Taka praca jest według mnie najlepsza - oczywiście pomijając stosunki w pracy i tzw. grono nauczycielskie. Jeśli powrót do szkoły Ci nie pasuje, to może lepiej jest założyć np. ognisko muzyczne? Mam koleżankę, która co roku powtarza, że w końcu rzuci bankowość i założy własną szkołę tańca dla dzieci. Przy okazji udziela się w jakiejś lokalnej świetlicy i to jej sprawia mega radość. Sorry, tego fryzjerskiego snu nie kupuję - może dlatego, że od kilkunastu już lat słucham narzekań mojej stylistki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam - przede wszystkim wypalenie. Na samą myśl o powrocie do branży krew mnie zalewa. Nie mam już tego ani serc, ani nerwów. A bez tego - z dziećmi szczególnie - się nie da.
      Poza tym mam dość pracy w rozjazdach - kilka godzin tu, kilka tam, co chwila inne dzieci, grupy, pretensje dyrektorek, zmiany w grafiku, stanie w korkach, coraz głupsze reformy oświaty, zmiany, zmiany, zmiany a kasy z roku na rok mniej... Nie, ja już - przynajmniej chwilowo - dziękuję. Może wspomniana koleżanka tym żyje - dobrze dla niej. Każdy powinien mieć coś swojego - ale to nie jest to moje COŚ.

      Usuń
  8. a co ma się nie udać! głowa do góry, cyc do przodu i podbijaj rynek! moja żona również zaczęła rękodzieła dla dzieci i nie tylko robić:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, trzymam kciuki. Zazdroszczę, że masz jakikolwiek plan. Ja wciąż nie wiem co chciałabym robić ani czego się uczyć... Wciąż brak mi planu na siebie. Na razie największym moim sukcesem było założenie w końcu bloga, gdzie choć trochę mogę się spełniać i dzięki któremu mam motywację do regularnego pisania, które od zawsze było moją największą pasją. No i kolejnym jest ciąża, a za dwa miesiące oczekuję następnego sukcesu w postaci mojej córci już na świecie :)

    Jeszcze raz powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń