poniedziałek, 4 lipca 2016

Broń biologiczna na półkoloniach

Niektórzy ludzie jak mają wakacje rzucają wszystko w cholerę i jadą na urlop.
A niektórzy - w tym ja konkretnie - przestają się obijać i idą do roboty, he. 

Co prawda robotę mam super i w wyborowym towarzystwie, o pysznych obiadkach nie wspomnę (zdecydowałam się odchudzać dopiero na Boże Narodzenie ;)), no ale trzeba rano wstać, doprowadzić się do względnego porządku, zostawić dzieci pod czyjąś opieką (totalna ruletka) i - czy to upał, czy burze z gradem - wybyć z domu. (Oczywiście przeginam - burze chadzają bokiem, a z upału korzystam ile mogę smażąc moje blade kończyny na placu zabaw ;))

Jedno jest pewne - na półkoloniach trzeba być przygotowanym na wszystko. A dzisiejsza (tytułowa) broń biologiczna to normalnie spadła na mnie jak grzmot z jasnego nieba. Dosłownie wręcz. 

Bo nie mam na myśli śmierdzących skarpetek. Ani zbiorowych bąków gdy siedzimy w kole (dzieci są naprawdę nieobliczalne). Ani nawet nie mowa tu o zapaszkach spod paszki (nie ten wiek, jak przypuszczam...). Generalnie dzieci czyste i zadbane. Tylko takie jakby - delikatnie rzecz ujmując - niewychowane...

A czemu? A bo dziś - najprawdziwsza prawda! - powaliła mnie broń biologiczna w postaci jogurtu (czaicie - żywe kultury bakterii itp.). Otóż grałam sobie z jednym z chłopców w piłkarzyki a tu nagle jep - oberwałam jogurtem w pudełku. Jogurt się otworzył i elegancko rozpaćkał na mnie, na chłopca i podłogę. A ja zgłupiałam. Rozumiecie - kto normalny spodziewa się, że mu jogurt spadnie z sufitu?!? Rzecz jasna nie sufit był winowajcą a (najprawdopodobniej) jedna z kolonijnych uczestniczek. Niestety nikt się nie przyznał, wiarygodnych świadków brak, nikt nic nie widział. Pozostają przypuszczenia i wspomnienia innych pracowników z poprzednich turnusów - najwyraźniej mam w grupie niezłe ziółko (czy chwasta, raczej...).

Nadal nie mogę wyjść z podziwu - co takiemu dziecku siedzi w głowie??? No co?!?!?

3 komentarze:

  1. :)aż tak centralnie nigdy nie dostałam ale jogurt kilka razy miałam na sobie (od moich oczywiście)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no mi też się nieraz zdarzyło być wyściskana na jogurtowo ;) ale nie to, że ktoś dla kaprysu mnie nim rzucił. W pudełku w dodatku! Współczuję jej rodzicom, jeśli takie "bajery" mają na porządku dziennym...

      Usuń
  2. Jogurt......ilośc dziecięcych pomysłów nie zna granic! Masakra jakaś :(

    OdpowiedzUsuń