Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ameryka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ameryka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 stycznia 2017

Urodzinowe wspomnienia "nie-jak-z-bajki"

Moje dzisiejsze urodziny to totalny niewypał. Młodsza córa ma mega ospę (cierpię okrutnie razem z nią), starsza chwilowo wyemigrowała do dziadków, którzy dali plamę (czyt. nabrali się na wnuczkowe słodkie oczka) i nie zaprowadzili jej do przedszkola (czym dolali oliwy do ognia w moim aktualnym domowym zamieszaniu) no a osobisty mąż to już kompletnie dał ciała, bo zwyczajnie moje urodziny olał (ale kto wie - do północy jeszcze trochę, może się zrehabilituje). Na pocieszenie jednak przypomniałam sobie moje inne urodzinowe "sytuacje" i dla radochy ogółu Wam je tu opiszę. Bo kto wie - może i z tych obecnych będę się za jakiś czas śmiała ;) :D


sobota, 29 października 2016

Kilka słów o Halloween. I o religii też.

Kto jest ze mną od początku, ten wie, że odkąd wróciłam z USA bawimy się co Halloween. I nie, nie odpędzamy w ten sposób złych duchów martwiąc się, że przejmą nasze ciała na kolejny rok. I nie, nie zostawiamy jedzenia dla zmarłych. I nie, nie składamy w ofierze żadnych zwierząt (no chyba, że koty spod kanapy, bo tych wystarczy dla trzech pokoleń umarlaków ;) ). 

13 pomysłów na udane Halloween Party

Halloween to zdecydowanie dobry pretekst do urządzenia świetnej zabawy. O tym dlaczego możecie poczytać tu KLIK. Dziś natomiast podzielę się z Wami naszą receptą na niezapomnianą zabawę!

niedziela, 23 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - EPCOT

Główny symbol parku
z futurystycznym muzeum w środku
EPCOT, akronim wyrażenia  Experimental Prototype Community of Tomorrow - Eksperymentalny Prototyp Społeczności Jutra, jest obecnie jednym z głównych parków rozrywki Walt Disney World na Florydzie. Zanim jednak podzielę się z Wami moimi fotograficznymi wspomnieniami - ciekawostka!

Otóż, jak się okazało, Walt Disney nie tylko powołał do życia Myszkę Micky i dał początek ekranizacjom wielu pięknych baśni, ale i miał inną wizją. Martwiąc się o przyszłość swoich wnuków stworzył koncepcję utopijnego miasta "jutra". Realizację projektu przeniósł właśnie na Florydę. Miastem przyszłości miał zmobilizować wszelakich inwestorów, urbanistów, przedsiębiorców, wynalazców itp. do uporządkowania i upiększenia świata, zmieniając go na lepsze, bezpieczniejsze i bardziej zorganizowane miejsce do życia. 

poniedziałek, 3 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - Królestwo Zwierząt

Jako maniaczka zwierząt i wycieczek do zoo (o naszym bydgoskim rozpisuję się na babeczniku) nie mogłam nie zwiedzić niesamowitego Animal Kingdom - disneyowskiego Królestwa Zwierząt. Bo to nie tylko zapierające dech w piersiach rollercoastery, przepiękne bajkowe przedstawienia (łącznie z pokazami cyrkowymi) czy parady i spotkania z ulubionymi postaciami.

niedziela, 2 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - Magiczne Królestwo

Widzieliście jakikolwiek film/bajkę Disneya? Co za pytanie - kto nie widział? Właśnie. Przed każdą produkcją Disneya, a przed tymi starszymi to już w ogóle, pojawia się śliczny, magiczny Zamek Kopciuszka. Która mała księżniczka nie chciała by go zobaczyć? No ja chciałam ;) I to bardzo. Więc jako dużo (i nie do końca) księżniczka wybrałam Magiczne Królestwo - ze wspaniałym Zamkiem Kopciuszka! - jako pierwszy park rozrywki z sieci Walt Disney World wart zwiedzenia. 

Razem z Siostrą spędziłyśmy tam... bite 12 godzin! Skorzystałyśmy z różnych atrakcji, obejrzałyśmy paradę i przedstawienia, odwiedziłyśmy bohaterów z ulubionych bajek a przede wszystkim - świetnie się bawiliśmy!!

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - wstęp

Wyjeżdżając do USA jako Au Pair oprócz wielu atrakcji rodzinnych miałam również zapewniony calutki miesiąc do własnego użytku. Mogłam, rzecz jasna, przeleżeć go na kanapie przed tv (niby szkoląc angielski, he) ale wolałam zwiedzanie. W końcu ile razy człowiek ot tak leci sobie do Ameryki? 

Większość owego miesiąca spędziłam z moją Siostrą, która przyleciała do mnie z Polski na wakacje. I tak, między innymi, na własną rękę, poleciałyśmy do Orlando na Florydzie, gdzie przez kilka dni upajałyśmy się niesamowitą atmosferą i atrakcjami w olbrzymich parkach rozrywki. 

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Historyjki zza kierownicy

Dużo Wam o sobie pisze, ale na pewno nie wszyscy wiedzą, że od jakiegoś, no już dłuższego czasu zajmuję się (że tak to ujmę) marketingową stroną działalności pewnej szkoły jazdy. Nie jestem ani instruktorem, ani - tym bardziej - egzaminatorem! Po prostu mam sporo wolnego czasu i mogę ;)

piątek, 11 grudnia 2015

Niebezpieczni ludzie

Zdarza Wam się trafić na kogoś mega podejrzanego? Groźnego? Niebezpiecznego? He, mi często. I to w bardzo zaskakujących okolicznościach! Czasem kończy się na strachu, czasem - no niestety nie...

Specjalnie dla Was, kilka historii mrożących krew w żyłach. Pierwsza z dzisiaj!!


1. Zagrożony trening z Buggy Gym

Mój mąż wyraził łaskawą zgodę na moje pójście na trening bez Em. (teoretycznie wyzdrowiała, w praktyce musi nabrać odporności). No więc z radochą poszłam. Spotkałyśmy się z mamami jak co tydzień w miejskim parku sportu i rozrywki, nieco (wyjątkowo) wyludnionym. Trochę sobie ponarzekałyśmy na zimne dupska, poplotkowałyśmy, pośmiałyśmy się - ale przede wszystkim dawałyśmy czadu ;) Przynajmniej do czasu!
Gdy byłyśmy już na powrotnej drodze do samochodów (ale jeszcze ćwiczyłyśmy), nagle za nami zaczął się wydzierać jakiś facet! Niby kulturalny, czysty, szedł prosto - ale to co mówił w ogóle nie nadaje się na publikację!!! Darł się głośno, wyzywając (nas??) od różnych przenajgorszych... Nasza trenerka, która na początku zajęć ostrzegła, że dziś nie biegamy (a chciałyśmy) ekspresowo zmieniła zdanie i razem z nami rzuciła się truchcikiem w stronę parkingu. A on ciągle za nami dziarsko szedł i darł się w niebogłosy!! Nie wiem jak inne dziewczyny, ale mi się zrobiło straszno i nagle poczułam, że jak będzie trzeba to tym truchtem dotrę aż do domu (a mieszkam po drugiej stronie sporego miasta...).
I prawie by tak było, bo pilot do samochodu, którym otwieram drzwi i uruchamiam auto - zastrajkował! Normalnie scena z horroru (tylko że w dzień). Środek lasu. Zero ludzi oprócz nas - mamusiek z wózkami. Płaczące dziecko. Krzyczący, podejrzany, grożący zabójstwem typ. Trzęsące się ręce nie mogące otworzyć auta. I samochód Straży Miejskiej... który akurat odjechał...
Typ na szczęście skręcił i poszedł się drzeć w stronę cywilizacji (może go ktoś tam spacyfikował??), a mój pilot się opamiętał. Tak więc wszystkie elegancko wróciłyśmy do domów, bez rozciągania... ;)

2. Napad w UK

Zanim wyjechałam do USA zdarzyło mi się dwukrotnie spędzić wakacje w UK. Za drugim razem mieszkałam w biedniejszej dzielnicy Londynu (nie patologia, no ale jednak...), dzieląc mieszkanko z grupką sympatycznych osób z Polski (w sumie to przyjęli mnie na wakacje). Wszyscy za dnia pracowaliśmy, no ale popołudniami/wieczorami żyliśmy sobie jak normalni młodzi ludzie. 
Tak więc jednego popołudnia wybrałyśmy się z dwiema współlokatorkami do kina. To była jakaś prześmieszna bajka, bo wracałyśmy wieczorem do domu mocno uhahane - po same pachy! Byłyśmy trzeźwe, porządnie ubrane, ale zataczałyśmy się ze śmiechu. Dla osoby postronnej - naćpane wariatki. Przechodziłyśmy właśnie obok parku, gdzie za dnia bawiło się mnóstwo rodzin z dziećmi, aż tu nagle wyskoczyła na nas banda Murzynów (nie wiem jak mam napisać poprawnie... Afroamerykanin to chyba w USA??). Nie wiem ile ich było - 6? 8? Byli wielcy, pod wpływem czegoś, mieli długaśne łapska i dziwnie mówili... Tak czy owak zaczęli dziewczynom wyrywać torebki (ja miałam spodnie-bojówki i wszystko upchane po kieszeniach), wyciągnęli noże, złapali nas i już tymi nożami przy naszych szyjach...! Zaczęłyśmy się drzeć jak prawdziwe wariatki - do teraz się dziwie skąd taki power miałyśmy!! Nie wiem, czy byli tak zdziwieni naszym oporem, czy po prostu spowolnieni przej jakiś zupełnie nielegalny "dopalacz", ale zdołałyśmy im uciec. Biegniemy, biegniemy - a tu na przeciwko wychodzi ku nam kolejny czarnoskóry mężczyzna. Krzyczymy o pomoc, a on ciach - wyciąga nóż! No mówię Wam - prawie się nie posikałam ze strachu... Szczęście w tym nieszczęściu, że naprawdę mieli spowolnione ruchy a my mieszkałyśmy niedaleko.
Gorzej, że zabrali jedną z torebek, z bardzo ważną zawartością....
Nie jestem rasistką, ale po tym zdarzeniu przez kilka lat przy czarnoskórych mężczyznach dostawałam gęsiej skórki...

3. Urwane lusterko

W zimowy wieczór wracałam z pracy do domu. Nie padał śnieg, ale było mroźno i brzydko. Warunki do jazdy - mega fatalne. Kieruję sobie autkiem, jestem już na ostatniej prostej, aż tu nagle przed maskę wytacza mi się podchmielony pan. Wyturlał się z tramwaju i z rozmachem i z rozpędu wszedł mi przed autko. Pierwszy odruch - klakson ostrzegawczy, że hello!! Może i miałam wtedy małe autko, ale w pojedynku jeden (człowiek) na jeden (samochód) bezprzecznie wygrywało. A co pan na to? Ano pan się na to autko moje rzucił!! A za nim jego syn (chyba), odrobinę mniej podchmielony. Niby pana odciągnął, ale nie do końca, bo chwilę potem moje autko zostało bez lewego lusterka. A w sumie to dyndało owe lusterko na jakimś kabelku... 
Nie zgadniecie co dalej. Ja się zatrzymałam na poboczu, a panowie weszli sobie jak gdyby nigdy nic do lokalu gastronomicznego na ciepłą zupkę (czy coś - bo już nie pamiętam). Trzęsłam się jak osika - i z nerwów, i ze strachu (bo celował w okno) i z zimna (przede wszystkim) ale zadzwoniłam i do Ka. (który był w domu) i na policję. Ka. zdążył przybiec, panowie zjeść i wyjść i dopiero wtedy łaskawie podjechali gliniarze w cywilu, z błyszczącymi odznakami na sznurkach. 
Akcja skończyła się ich bieganiem po kamienicach w celach poszukiwawczych obu panów (bez skutku) i moim zeznaniem na policji (postępowanie umorzone - wiadomo...).
Jeden plus - pani policjantka pokazała mi fajne ustrojstwo do pobierania odcisków palców i sobie potestowałyśmy w między czasie ;) ;) ;)

4. Miłosne pomyłki

He he, o tym mogę pisać i pisać!! I może nie mrożą aż krwi w żyłach, za to niezła czarna komedia by z nich wyszła - tych historyjek. Dwie już Wam pokrótce opisałam:
I tak sobie teraz myślę, że o kolejnych fatalnych w skutkach znajomościach opisze również w oddzielnych postach - bo trudno się będzie zmieścić w kilku zdaniach... Tym bardziej, że dosłownie przed chwilą dostałam otwartą propozycję sexu przez kamerką na mojej prywatnej stronie fb... od jakiegoś Azjaty... Poważnie...


Żeby Was jednak nie zostawić z niczym - historyjka z dreszczykiem, ale taka z przymrużeniem oka. Jednak i w niej jest jeden taki podejrzany pan...

5.Amerykańska burza

Rzecz się działa pod koniec mojego pobytu w USA. Moja Siostra przyjechała do mnie na swoje wakacje i mieszkała razem z moją amerykańską rodziną. Oni (Amerykanie) wszyscy gdzieś wybyli (już nie pamiętam gdzie, mnóstwo mieliśmy tych imprez i okoliczności), a my z Siostrą zaległyśmy na ogromnej kanapie przed TV.
I teraz ważny opis miejsca w którym się znajdowałyśmy - wielki salon/pokój dzienny. Podłużny. Jedna z dłuższych ścian przylegała do reszty domu, reszta ścian była prawie cała oszklona. W obu krótszych ścianach podwójne, duże, szklane drzwi do ogrodu. Kanapa na samym środku, TV w rogu dwóch oszklonych ścian. Zero zasłon, firan, rolet. A sam dom stał (i stoi) po środku otwartego trawnika - zero płota, trochę krzaków i drzew.
Wracamy do akcji - wylegujemy się na kanapie, coś tam wcinamy i oglądamy film (chyba Dzień Niepodległości, bo normalnie to tam leciało na okrągło!!!!!). Tak czy owak - nagle jeb! Piorun! Jeden, drugi i dziesiąty! Ciemny, późny wieczór i błyskawica jedna za drugą. Burza z prawdziwego zdarzenia. Same pioruny, bez deszczu. I choć było straszno, to my nic - nadal z siostrą zalegałyśmy i oglądałyśmy... 
Aż tu nagle błysk - a za przeszklonymi drzwiami postać. Stoi i się gapi. A potem zaczęła machać... Jezusie drogi, ale nas podniosło!! Słuchajcie - podwójny zawał! Jak ktoś cierpi na za słabe ciśnienie - naprawdę polecam taką kurację. Postać okazała się naszym sąsiadem, który wiedział, że jesteśmy same i chciał się upewnić, że się nie boimy. O ironio - bać się zaczęłyśmy dopiero po jego wizycie... Normalnie tylko brakowało, żeby miał kaptur (jakby padało) i trzymał kosę albo piłę mechaniczną... Mimo że był nieziemsko przystojny i miał jeszcze przystojniejszego syna na wydaniu - nigdy mu tego nie wybaczyłyśmy!!



No dobra - pochwalcie się. Na pewno i Wam coś się czasem przydarza, co podnosi ciśnienie, stawia włosy i mrozi krew. Kto pierwszy? :D :D

niedziela, 29 listopada 2015

Złość człowieka z biednego kraju...!!!

Wgrrr....

Ojciec z eL. wybyli na basen, Em. smacznie sobie śpi - ja zażywam relaksów wszelakich. Jest włączony cicho tv z jednym takim amerykańskim (!!) programem, co to coś tam sobie robią a w między czasie komentują co właśnie robią. Zazwyczaj akurat ten program lubię, ale dziś mnie krew soczysta zalała!!

Wypowiadano się w nim na temat młodzieży przyjeżdżającej do USA na wymianę uczniowską. Temat mi bliski, bo sama byłam AuPair w czasie studiów i mieszkałam z amerykańskimi rodzinami (dwiema - o tym za chwilę...), opiekując się ich dziećmi i chodząc do szkoły. W moim przypadku to były już studia (muzyczne), w programie natomiast były dzieciaki z liceum - jednak to zupełnie nieważne. Wypowiadali się Amerykanie - dorośli.

No i czegóż to się dowiedziałam?? Że na taką wymianę przyjeżdża młodzież z biednych krajów!! A jakie to kraje?? No, na przykład Włochy, Polska, Brazylia... Gdzie nie mają dostępu do kultury i oświaty... Na początku myślałam, że się przesłyszałam (w końcu tv był cicho). Ale nie - mam prawdziwe ucho muzyka...

Padłam... I nadal leżę... Chyba szybko to się nie podniosę...

Ale czemu ja się dziwię?? Bardzo proszę - historia z pierwszej ręki:

Wyjeżdżając do USA jako AuPair mieszkałam już (tu w Polsce) w fajowej chałupie. Nie chwalę się - ale musicie to sobie wyobrazić, żeby pojąć absurd następnych wydarzeń... Tak więc rodzice dorobili się sporego domu, miałam zajebisty pokój z antresolą wielkości mniejszego mieszkania (a tak ściślej, to moje pierwsze samodzielne mieszkanie było mniejsze od tego pokoju). Niczego nam nie brakowało, jeździliśmy na wycieczki zagraniczne (co ja piszę - lataliśmy!), miałam własne mini autko i generalnie do USA leciałam po wrażenia, emocje i doświadczenia...

Dodam jeszcze, że ja już mówiłam po angielsku dość płynnie, tylko obycia z mową potoczną mi brakowało...

He... No więc moje pierwsze doświadczenie z amerykańską rodziną było przeurocze... A cóż za emocje! Matka-prawniczka i ojciec-lekarz traktowali mnie jak dziecko z siódmego świata. Pokazując mi łazienkę, tłumaczyli że mam do dyspozycji nawet ciepłą wodę! A niezwykle skomplikowaną maszynę jaką jest zmywarka przedstawiali jak coś z innej galaktyki. Samochodu w ogóle nie dali mi prowadzić, bo przecież w mojej wiosce to się na osłach jeździ. Albo saniami ciągniętymi przez miśki polarne...

Mówię Wam - cyrki!!! Wytrzymałam z nimi jakieś dwa miesiące i zmieniłam rodzinę - na o wiele bardziej cywilizowaną. Raz, że sami byli z różnych kultur, narodowości i religii, dwa, że też latali po caluśkim świecie (u mnie w Polsce też byli w odwiedziny i nigdy przenigdy nie dali mi odczuć, że jestem gorsza).

Apeluję do tych wszystkich miłościwych Amerykanów z zakorzenionymi stereotypami - zajmijcie się swoimi tyłkami!!! I poczytajcie trochę książek!!!


Wgrrrr....................