Ok, mam już większość zdjęć - zaczynamy sprawozdanie :)! Narazie - zupełnie od początku. A potem się zobaczy (trudno - przykładowo - o jedzeniu pisać dzień po dniu... to trzeba traktować jako całość, osobny temat...).
A na początku to trzeba było do tych Chin dotrzeć ;)
 |
Chiński kotek na polskim lotnisku |
Lot mieliśmy z Warszawy, do której uprzednio musieliśmy dojechać (chyba jeszcze nie pisałam - mieszkam w Bydgoszczy, Kujawsko-Pomorskie). Trasa przebiegła nam elegancko (jechaliśmy nową, jeszcze darmową, autostradą), tak więc na lotnisku byliśmy dobrą godzinę przed planowanym byciem. Nic to - mogłyśmy sobie na spokojnie oddać bagaże, wypić herbatkę i porobić foty do albumu (bo zrobię go NA PEWNO!!!).
 |
Herbatka na lotnisku
- co by się wczuć w chiński klimat |
Doczekałyśmy się zbiórki i już zrobiło się ciekawie. Na wycieczkę leciało jakieś 90-100 osób, w tym trzech pilotów-przewodników. Nam się trafił najlepszy z najlepszych - poważnie, powinni mu dać ekstra premię!! Ludzie zostali podzieleni na trzy grupy - każda grupa miała swojego przewodnika-opiekuna. No i cóż - mieliśmy farta :)
 |
Plac zabaw dla dzieci - świetna sprawa! |
Czas pomiędzy prześwietleniem bagaży podręcznych a wylotem spędziłam na poszukiwaniu magnesu z samolotem, dla koleżanki. No słuchajcie - dramat! Na calutkim lotnisku ani jednego!!! (Na lotnisku w Pekinie również brak... może to trzeba kupować w biurze LOTu czy gdzieś tam...???).
Tak czy owak, mieliśmy fajowe miejsca, obok siebie, przy oknie (moja Siostra już się o to odpowiednio wcześniej postarała), ale że samolot w połowie był zupełnie pusty to i tak się poprzesiadałyśmy. W końcu leciałyśmy jakieś 8 godzin, przez noc... Warto było mieć ekstra miejsce na rozprostowanie naszych ślicznych nóżek :D :D
Przy okazji - wiecie jakie są dopłaty za siedzenie w lepszej klasie? od 1,500zł do jakichś 3,000zł... Nieźle, co?!?!
Do tej pory latałam często i w wiele stron świat, ale niewątpliwą przyjemność lotu
Dreamliner'em miałam po raz pierwszy. No słuchajcie - cacuszko!! Start i lądowanie - jak po maśle. Obsługa - bardzo życzliwa. Wyposażenie - ho ho ho i jeszcze trochę!! Wc - padłam z wrażenia!! (a ja się trochę boję korzystać z toalety w samolotach...). Naprawdę - gdybyście kiedyś mieli okazję - polecam!!
 |
Podgląd na trasę lotu |
 |
Co tu wybrać, co tu wybrać?? |
 |
WC |
 |
Obiadek |
 |
Śniadanko - pudełko |
 |
Śniadanko - zawartość |
Po zjedzeniu dwóch posiłków, obejrzeniu dwóch filmów i kilku seriali, pograniu w kilka gierek i porobieniu innych rzeczy dla zabicia czasu wylądowaliśmy na bajeranckim lotnisku w Pekinie. Na NAJWIĘKSZYM LOTNISKU NA ŚWIECIE. Dość powiedzieć, że po odbiór bagaży musieliśmy pojechać wewnętrznym pociągiem... (więcej ciekawych informacji
TU). No zrobiło na mnie wrażenie - wypasione, czyściutkie, błyszczące, z Chińskimi dekoracjami (mogłyśmy się im przyjrzeć na koniec wycieczki, przed wylotem do domu). I głośne!! Nasze "maleńkie"
Okęcie naprawdę się umywa. Też było czyste, schludne i elegancko zorganizowane. Ale jakieś takie ciche, czasem wręcz martwe. Pekin natomiast - samiutkie centrum życia.
 |
Aha - już jesteśmy w Pekinie! |
 |
Największe lotnisko świata - z okna samolotu |
Najbardziej, po wylądowaniu, bałam się ciężkiego powietrza. Gdy wyszłam z lotniska w Nowym Jorku myślałam, że się uduszę - tak było gęste i śmierdzące. A tu, bardzo proszę, miła niespodzianka. Temperatura jak w domu - powietrze jak w domu! Potem się okazało, że (jak ze wszystkim), mieliśmy dużo szczęścia, bo smog był prawie nieodczuwalny. W sensie tak wiało, że go przewiało gdzie indziej. Dlatego też pewnie tak trudno było mi uwierzyć, że oto jestem już w innej strefie czasowej, na innym kontynencie, w zupełnie innej kulturze, gdzie Biały Człowiek to rarytas. Było tak normalnie, tak dobrze i to obiecująco, że aż niemożliwie!
Sami widzicie - mocne, pozytywne emocje od samiutkiego początku!! A dalej będzie tylko lepiej :D :D :D