Jako maniaczka zwierząt i wycieczek do zoo (o naszym bydgoskim rozpisuję się na babeczniku) nie mogłam nie zwiedzić niesamowitego Animal Kingdom - disneyowskiego Królestwa Zwierząt. Bo to nie tylko zapierające dech w piersiach rollercoastery, przepiękne bajkowe przedstawienia (łącznie z pokazami cyrkowymi) czy parady i spotkania z ulubionymi postaciami.
Zbiór myśli, przemyśleń i domysłów, które siedzą w głowie standardowej kobiety, tudzież żony, matki, córki, przyjaciółki...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przedstawienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przedstawienie. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 3 października 2016
niedziela, 2 października 2016
Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - Magiczne Królestwo
Widzieliście jakikolwiek film/bajkę Disneya? Co za pytanie - kto nie widział? Właśnie. Przed każdą produkcją Disneya, a przed tymi starszymi to już w ogóle, pojawia się śliczny, magiczny Zamek Kopciuszka. Która mała księżniczka nie chciała by go zobaczyć? No ja chciałam ;) I to bardzo. Więc jako dużo (i nie do końca) księżniczka wybrałam Magiczne Królestwo - ze wspaniałym Zamkiem Kopciuszka! - jako pierwszy park rozrywki z sieci Walt Disney World wart zwiedzenia.
Razem z Siostrą spędziłyśmy tam... bite 12 godzin! Skorzystałyśmy z różnych atrakcji, obejrzałyśmy paradę i przedstawienia, odwiedziłyśmy bohaterów z ulubionych bajek a przede wszystkim - świetnie się bawiliśmy!!
piątek, 24 czerwca 2016
Niech żyją wakacje!
Hurra!!! To już oficjalne - mamy wakacje!!! Nie to, że w tym roku jakoś przesadnie się przepracowywałam (za pieniądze, bo przy dzieciach to i owszem, he…), ale mimo wszystko – mogę bezkarnie nie posyłać dziecka do przedszkola, olać cywilizację i wyemigrować na działkę. Co też właśnie dzisiaj uczyniłam. Ba! Chwilę przed wyemigrowaniem z miasta zdążyłam nawet zaklepać sobie pobyt na rodzinny „urlop” - taki spontan na powitanie wakacji :D :D
poniedziałek, 23 maja 2016
Jak Bóg stworzył Mamę
Dziś, po raz pierwszy EVER, siedziałam w przedszkolu na "Dniu Mamy i Taty" po drugiej stronie "sceny" - jako ta zaproszona. Jako MAMA :) I jako Tata trochę też, bo Ka. nie mógł się wyrwać z pracy :(
Wiecie, po tylu latach przygotowywania cudzych dzieci... No śmieszne uczucie ;)
Tak czy owak, nie będę się rozpisywać co ja bym zrobiła lepiej (heeee - zboczenie zawodowe). Za to wklejam Wam bajkę, którą uraczył nas ksiądz (pamiętacie? - mam dziecko w przedszkolu katolickim).
Spokojnie! Nie musicie być katolikami, żeby bajka się Wam spodobała. W zupełności wystarczy, że jesteście RODZICEM :D :D :D
Jak Bóg stworzył Mamę
"Dobry Bóg zdecydował, że stworzy... MATKĘ. Męczył się z tym już od sześciu dni, kiedy pojawił się przed Nim anioł i zapytał:
- To na nią tracisz tak dużo czasu, tak?
Bóg rzekł:
- Owszem, ale czy przeczytałeś dokładnie to zarządzenie? Posłuchaj, ona musi nadawać się do mycia, prania, lecz nie może być z plastiku... powinna składać się ze stu osiemdziesięciu części, z których każda musi być wymienialna... żywić się kawą i resztkami jedzenia z poprzedniego dnia... umieć pocałować w taki sposób, by wyleczyć wszystko - od bolącej skaleczonej nogi aż po złamane serce... no i musi mieć do pracy sześć par rąk.
Anioł z niedowierzaniem potrząsnął głową:
- Sześć par?
- Tak! Ale cała trudność nie polega na rękach - rzekł dobry Bóg. Najbardziej skomplikowane są trzy pary oczu, które musi posiadać mama.
- Tak dużo?
Bóg przytaknął:
- Jedna para, by widzieć wszystko przez zamknięte drzwi, zamiast pytać: "Dzieci, co tam wyprawiacie?". Druga para ma być umieszczona z tyłu głowy, aby mogła widzieć to, czego nie powinna oglądać, ale o czym koniecznie musi wiedzieć. I jeszcze jedna para, żeby po kryjomu przesłać spojrzenie synowi, który wpadł w tarapaty: "Rozumiem to i kocham cię".
- Panie - rzekł anioł, kładąc Boga rękę na ramieniu - połóż się spać. Jutro też jest dzień
- Nie mogę - odparł Bóg, - a zresztą już prawie skończyłem. Udało mi się osiągnąć to, że sama zdrowieje, jeśli jest chora, że potrafi przygotować sobotnio-niedzielny obiad na sześć osób z pół kilograma mielonego mięsa oraz jest w stanie utrzymać pod prysznicem dziewięcioletniego chłopca.
Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki, przyglądając mu się uważnie, a potem westchnął:
- Jest zbyt delikatna.
- Ale za to jaka odporna! - rzekł z zapałem Pan. - Zupełnie nie masz pojęcia o tym, co potrafi osiągnąć lub wytrzymać taka jedna mama.
- Czy umie myśleć?
- Nie tylko. Potrafi także zrobić najlepszy użytek z szarych komórek oraz dochodzić do kompromisów.
Anioł pokiwał głową, podszedł do modelu matki przesunął palcem po jego policzku.
- Tutaj coś przecieka - stwierdził.
- Nic tutaj nie przecieka - uciął krótko Pan. - To łza.
- A do czego to służy?
- Wyraża radość, smutek, rozczarowanie, ból, samotność i dumę.
- Jesteś genialny! - zawołał anioł.
- Prawdę mówiąc, to nie ja umieściłem tutaj tę łzę - melancholijnie westchnął Bóg..."
Moja łza wyrażała dzisiaj radość i dumę. No i miłość, rzecz jasna :) A umieścił ją ten mały człowieczek, co to ma już cztery lata i coraz szybciej rośnie...
Bóg rzekł:
- Owszem, ale czy przeczytałeś dokładnie to zarządzenie? Posłuchaj, ona musi nadawać się do mycia, prania, lecz nie może być z plastiku... powinna składać się ze stu osiemdziesięciu części, z których każda musi być wymienialna... żywić się kawą i resztkami jedzenia z poprzedniego dnia... umieć pocałować w taki sposób, by wyleczyć wszystko - od bolącej skaleczonej nogi aż po złamane serce... no i musi mieć do pracy sześć par rąk.
Anioł z niedowierzaniem potrząsnął głową:
- Sześć par?
- Tak! Ale cała trudność nie polega na rękach - rzekł dobry Bóg. Najbardziej skomplikowane są trzy pary oczu, które musi posiadać mama.
- Tak dużo?
Bóg przytaknął:
- Jedna para, by widzieć wszystko przez zamknięte drzwi, zamiast pytać: "Dzieci, co tam wyprawiacie?". Druga para ma być umieszczona z tyłu głowy, aby mogła widzieć to, czego nie powinna oglądać, ale o czym koniecznie musi wiedzieć. I jeszcze jedna para, żeby po kryjomu przesłać spojrzenie synowi, który wpadł w tarapaty: "Rozumiem to i kocham cię".
- Panie - rzekł anioł, kładąc Boga rękę na ramieniu - połóż się spać. Jutro też jest dzień
- Nie mogę - odparł Bóg, - a zresztą już prawie skończyłem. Udało mi się osiągnąć to, że sama zdrowieje, jeśli jest chora, że potrafi przygotować sobotnio-niedzielny obiad na sześć osób z pół kilograma mielonego mięsa oraz jest w stanie utrzymać pod prysznicem dziewięcioletniego chłopca.
Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki, przyglądając mu się uważnie, a potem westchnął:
- Jest zbyt delikatna.
- Ale za to jaka odporna! - rzekł z zapałem Pan. - Zupełnie nie masz pojęcia o tym, co potrafi osiągnąć lub wytrzymać taka jedna mama.
- Czy umie myśleć?
- Nie tylko. Potrafi także zrobić najlepszy użytek z szarych komórek oraz dochodzić do kompromisów.
Anioł pokiwał głową, podszedł do modelu matki przesunął palcem po jego policzku.
- Tutaj coś przecieka - stwierdził.
- Nic tutaj nie przecieka - uciął krótko Pan. - To łza.
- A do czego to służy?
- Wyraża radość, smutek, rozczarowanie, ból, samotność i dumę.
- Jesteś genialny! - zawołał anioł.
- Prawdę mówiąc, to nie ja umieściłem tutaj tę łzę - melancholijnie westchnął Bóg..."
KONIEC
Moja łza wyrażała dzisiaj radość i dumę. No i miłość, rzecz jasna :) A umieścił ją ten mały człowieczek, co to ma już cztery lata i coraz szybciej rośnie...
- Ech, czemu ty tak szybko rośniesz?? Już niedługo nie będziesz moją małą córeczką!
- Nie. Już niedługo będę twoją dużą córeczką i też cię będę kochała!!
<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
niedziela, 10 stycznia 2016
Totalne szaleństwo!
Iji-ha! Przeżyliśmy :D Choć było ... ostro!
Nasz pierwszy bal w przedszkolu. A w sumie eL. pierwszy bal - wariactwo na całego.
Powiem Wam tak - jedno przebranie karnawałowe to już wyczyn.
Przebrać całą rodzinę - tematycznie! - wyzwanie.
Przebrać całą rodzinę - tematycznie i DWUKROTNIE - zamieszanie.
Przebrać całą rodzinę - tematycznie i dwukrotnie; i siebie - tematycznie i TRZYKROTNIE
- to już masakra...!
Impreza zaczynała się o 14:30. I to nie taka impreza tradycyjna-przedszkolna. W naszej placówce to bal dla wszystkich - dzieci z wszystkich grup, ich rodzeństwa i rodziców (opiekunów). Z nami była jeszcze moja Siostra, żeby pomóc przy Em. Rzecz jasna nie wszyscy przyszli wczoraj - tak jak my. Część zapisała się na następny dzień, a część olała w ogóle sprawę.
Ale ci co przyszli - takiego balu przebierańców jeszcze nie widziałam!! Olać dzieci - je zdecydowanie łatwiej przebrać. Gdybyście jednak zobaczyli tych rodziców!!! NIESAMOWITE czego ludzie nie wymyślą!!!
Oto kilka przykładów niestandardowych (bez Elsy, strażaka i kotka) przebrań rodzinnych:
1. Bajka czerwony kapturek (wygrali konkurs przebrań!)
Przedszkolak - czerwony kapturek
Siostrzyczka - drugi czerwony kapturek
Tata - leśniczy
Mama - wilk, który połknął... trzeciego czerwonego kapturka...! :D :D
2. Władcy z poddanymi
Dzieci - królowie
Rodzice - biedni poddani (za czasów średniowiecza - rewelacja!)
3. Żeglarze
Tata - bosman
Mama z dziećmi - i jego majtki ;)
4. Król z damami
Przedszkolak - król
Mama z siostrą - damy dworu
5. Piekarze
Mama - piekarz
Tata - piekarz
Dzieci - piekarze :)
I bardzo proszę - nasze pierwsze (podstawowe) przebranie:
Orszak ślubny
eL. - panna młoda (z moim osobistym welonem i mini bukietem ślubnym, i w kiecce z Wójcika, którą kiedyś kumpela kupiła dla swej córci, by w niej niosła obrączki do prawdziwego ślubu - kompetny czad!))
Ka. - pan młody (w stroju z osobistego weselicha)
Ja, Siostra i Em. - świadkowe w czerwonych kieckach, czarnych bolerkach i innymi gadżetami.
No i impreza się zaczęła. Grali tak, że pewnie połowa osiedla słyszała. Wiecie - prawdziwy didżej, prawdziwy wodzirej i gość specjalny, co to i śpiewał i grał. A pomiędzy tym wszystkim i kamerzysta i fotograf. Taaak - szybko zrobiło się gorąco, upalnie i duszno. Bo okna pozasłaniane, żeby były efekty świetlne widoczne. I żeby obcych nie kusić owym widokiem, tak myślę.

Tak więc - przebranie nr 2 - chórek do zespołu Blues Brothers. Czyli wiecie - czarne spodnie (moje), biała koszula (moja), czarna marynara (buchnęłam komuś z naszej pseudo garderoby, bo nie miałam swojej, he...), czarny krawat (Ka.), czarne okulary (koleżanki z "chórku"), czarny kapelusz (Siostry). I sru - z powrotem na scenę, jako gość specjalny. Daliśmy czadu!
Skończyły się owacje i co? I pędem do szatni z całą rodziną, żeby wszystkich przebrać za cowboyów. Wyrobiliśmy się dosłownie na styk. Wyglądaliśmy - no jak cowboye. Dżiny, koszule, szelki (Ka.), buciory (ja i Siostra) i rzecz jasna - magiczne kapelusze! A, no i rekwizyty - instrumenty. Weszliśmy na salę, przedstawiliśmy się, trochę pouczyłam ludność kroków i już - zaczęliśmy!
eL. grała na skrzypkach (naprawdę),
Em. z Siostrą grały na bębnach (naprawdę!!),
Ka. śpiewał, grał na harmonijce i trochę tańczył (eee... zupełnie nie naprawdę, no oprócz tańca)
Ja. śpiewałam, tańczyłam i dbałam o to żeby wszyscy wiedzieli co robić (naprawdę, no oprócz śpiewania)
Skończyliśmy, kapelusze poleciały w powietrze, a my dostaliśmy brawa i torcik - niespodziankę.
Potem to już mogliśmy zasiąść w sali bankietowej i wcinać przysmaki. I przede wszystkim uzupełnić płyny. Oddelegowałam Siostrę z Em. do domu (bo mała nie jest jeszcze zdrowa, nic a nic - ale mieliśmy ją traktować jak zdrowe dziecko, więc chociaż na część imprezy poszła), trochę potańczyliśmy i co niektórzy brali udział w konkurencjach rodzinnych. Efekt - dwa hula hopy i kolorowa gra domino.
Wytrzymaliśmy do samiutkiego końca, pożegnaliśmy się z uśmiechami na twarzach i wesoło wróciliśmy do domu. A tam zdjęłam buty - o rany.... dobrze, że Was z nami nie było. W sensie w momencie zdejmowania tychże butów... Bo nie bycia na balu to żałujcie na całego...! :D
He - to nie był koniec naszego dnia, bo na wieczór jechaliśmy do znajomych na parapetówkę. Ale o tym już w kolejnym wpisie, bo nadal odsypiam ;)
Kocham bale przebierańców! Nawet takie mordercze... ;)
piątek, 8 stycznia 2016
Wysyp kapeluszy
Dziś jestem mega podbudowana! Naprawdę. A serce mi pika jak szalone - z radochy! :D
Jutro mamy występ ekstra na balu karnawałowym w przedszkolu eL. - udajemy zespół Rednex. Słowo udajemy jest tu kluczowe, bo generalnie dużo się wygłupiamy przy prostym układzie tanecznym, "śpiewamy" z playbacku i mamy kilka kluczowych instrumentów (pseudo-skrzypki, harmonijka...). A my znaczy naszą rodzinkę + Siostrę mą ulubioną (wcale nie dlatego, że jedyną ;)).
Wszystko było ok i nagle ciach - poginęły kapelusze. Kiedyś organizowałyśmy z Siostrą Sylwestra w stylu country (z morderczą zagadką w tle) więc akcesoriów u nas pod dostatkiem, ale kapelusz ostał się jeden...
I słuchajcie - po krótkim, rozpaczliwym info na fb, że potrzebna BIG HELP, nagle z różnych stron świata zaczęli wyskakiwać cowboye z kapeluszami w rękach!!
Jeszcze większe BA!! Niektórym osobom musiałam podziękować i odmówić, bo jeszcze kilka godzin i bym mogła połowę przedszkolaków zmienić w cowboyów...!
A tylko część osób była z mojego miasta - reszta z okolicy. Co raduje mą duszę jeszcze bardziej.
Bo wiecie - zimno jest, sypie śnieg, kierowcy głupieją, każdy wolałby mieć szybciej wolny weekend czy po prostu siedzieć w cieplutkim domku...
Ja jakiś czas temu bardzo zwątpiłam w ludzi... w niektórych moich "przyjaciół"... oj przepłakałam kilka ciężkich nocy. Smutnych nocy...
I taka sytuacja jak dziś - ogromna dawka nadziei!!
Ogromna dawka zwyczajnej ludzkiej sympatii!!
Ech... :D :D :D
wtorek, 17 listopada 2015
Przedszkolny debiut aktorski
No i stało się! Zostałam Gwiazdą Sceny Teatralnej. Biedną i nędzną, ale zawsze...
Pierwszy dzień i już dwa występy, ha!
Było prześmiesznie!!! :D :D :D
Na szczęście:
a) miałyśmy z innymi babkami chusty na głowach i mogłyśmy sobie i zakryć odrobinę twarze i dyskretnie się chichotać...
b) samo przedstawienie było w atmosferze przyjaźni i optymizmu, więc nawet jak ktoś nie wytrzymał i parsknął głośno, to widownia pozytywnie reagowała. W sensie parskała z nami ;)
Wiedziałam, że minęłam się z powołaniem! :D :D
Przy okazji mega zintegrowaliśmy się między nami rodzicami z RR, ale i z babkami-nauczycielkami, kucharkami i resztą obsługi. I nawet księża (którzy grali - uwaga - księży) dołączyli do naszych estradowych wygłupów i okazali się kolesiami z klasą i ... powołaniem!! ;)
A przede wszystkim to dostaliśmy obiad. Nie zgadniecie - danie główne: gulasz z... daniela z dodatkiem opieńków!! PYCHA!!! Nie spodziewałam się, że będzie taka feta - a była - i czekam na jeszcze! "Kopciuszek" tuż tuż...
Życie aktorki to jest jednak życie!! :D :D :D
wtorek, 10 listopada 2015
Zostałam biedakiem. W dodatku nędznym.

Pierwsza impreza z aktualną RR będzie w następny wtorek (święto patronki przedszkola). Dziś była próba. O mamusiu, jak ja nie cierpię takich prób!! Przyszłam, a tam ani scenariusza gotowego, ani nie wiadomo kto co ma robić i kim w ogóle być. Bo rzecz będzie polegała na tym, że jest narrator i czyta on sobie historyjkę o patronce, a my - dzielni rodzice - elegancko mamy ilustrować o co w niej biega. Tak, żeby dzieci się połapały no i żeby nudno nie było. Plus jest taki, że nie ma żadnych dialogów. Minus - że co niektórzy za bardzo popłynęli z tą improwizacją, bo dobre pół godziny spędziliśmy robiąc nic... A potem był wielki problem, bo inni z kolei musieli dokładnie wiedzieć co robić, bo do improwizacji to się w ogóle nie nadają... Podsumowując - zamieszanie i bałagan na maksa.
No i moja pierwsza rola jest boska - będę biedaczką z ulicy, głodną, brudną i w łachmanach. Tak nędzną jak tylko mogę być (a mogę sporo...).
Lubię imprezy, gdzie nie muszę się ani czesać, ani malować. A tu nawet myć się nie muszę ;) Ubierać też nie za specjalnie. He... Rola życia!
Mam też już wybraną rolę do bajki dla dzieci. Będą złą siostrą Kopciuszka. No kto by się spodziewał... ;) ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)