To jest niesamowite! Dokładnie dziś mija rok od mojego wyjazdu (wylotu?) do Chin. NIESAMOWITE! Dokładnie rok temu siedziałam w samolocie i odliczałam godziny do lądowania w Pekinie. Szok nad szoki! Mam z tej wycieczki wiele wspomnień - o niektórych z nich możecie poczytać w zakładce "podróże małe i duże" - ale o Nowym Roku (skądinąd Małpy) i "karnawale" jeszcze nie pisałam. I w sumie... nie zamierzam ;) Tyle specjalistów i "chińskich maniaków" już na ten temat się rozpisywało... Ja natomiast DZIELĘ się z Wami moją radością z bycia tam właśnie w okresie noworocznym - wszystkie poniższe zdjęcia są pełne ciepła i odświętnej czerwieni. Bo musicie wiedzieć jedno - w Azji okres noworoczny jest najważniejszym świętem (tak tak, jednym dłuuugim świętem) i te wszystkie ozdoby są tego wyrazem. Dla mnie - MAGIA! A co Wy myślicie?
Zbiór myśli, przemyśleń i domysłów, które siedzą w głowie standardowej kobiety, tudzież żony, matki, córki, przyjaciółki...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 9 lutego 2017
piątek, 9 grudnia 2016
KONKURS "Imię dla renifera"!
Święta tuż tuż. I z tej właśnie okazji zawitał do mnie wczoraj specjalny gość. Jest u mnie tylko przejazdem - szuka dobrego, ciepłego domu i kochających, miłych ludzi w nim mieszkających. Może... Ciebie?
czwartek, 1 grudnia 2016
#zlapDanonki!
Poważnie - czasem ma się to szczęście. Bo niby nic, ale dopiero jestem na początku mojej współpracy z innymi markami/firmami/twórcami i już zostałam wybrana do smacznego testowania z platformy trnd.pl. Bo, moi drodzy, przede mną kilka sympatycznych tygodni z Danonkami w saszetkach. A w sumie to przed moimi dziewczynami - jak tylko nowy zakup wyjęłam z torby to rzuciły się na niego niczym mleczne piranie 😉. Naprawdę nie wiem, czy załapię się chociaż na jednego...
wtorek, 29 listopada 2016
KONKURS Gwiazdki na Gwiazdkę!
Niedawno nawiązałam współpracę z bardzo sympatycznymi i niezwykle twórczymi kobietkami z I Love Diy Studio. I teraz, dla przypieczętowania owej naprawdę ładnie zapowiadającej się współpracy mamy dla Was konkurs ze ślicznymi, dekoracyjnymi nagrodami.
poniedziałek, 28 listopada 2016
Jak zrobić zielnik z przedszkolakiem? - fotoinstrukcja
Dziś z bólem serca rozstałam się z naszym 🍂zielnikiem🍂- z samego rana zaniosłyśmy go do przedszkola, co by miał szansę zabłysnąć i wygrać w konkursie. Zgodnie z obietnicą więc zapraszam Was na porady z fotorelacją z naszej sympatycznej pracy, prawie krok po kroku.
sobota, 26 listopada 2016
Miś - drewniana układanka dla małych dzieci
Puzzle i układanki to coś, co w naszej rodzinie uwielbia chyba każdy! Zamiłowaniem do tej rozrywki dzielimy się z naszymi dziećmi zanim jeszcze pójdą do przedszkola, a producenci zabawek - na szczęście - wychodzą nam na przeciw! Z okazji wczorajszego Dnia Pluszowego Misia zamiast prosto pędzić do łóżka Em. z przyjemnością spędziła prawie pół godziny układając nic innego jak właśnie misie!
piątek, 25 listopada 2016
Bo fajnie jest mieć misia!
Miś na smutki i radości,
Miś gdy coś Cię bardzo złości,
Miś gdy czasem jest Ci źle,
Miś gdy gorzej czujesz się,
niedziela, 6 listopada 2016
Jesienna wyprawa po liście
Nareszcie piękny jesienny dzień!
Korzystając z naprawdę ładnej pogody pojechałyśmy we trzy do moich rodziców na liściaste polowanie - jesteśmy w trakcie robienia zielnika. Nie pochwalę się jak nam idzie, bo to zielnik na konkurs do przedszkola - strzeżemy go przed konkurencją ;) Jak nam wyszło oczywiście opiszę, ale dopiero gdy skończy się listopad - wtedy też musimy oddać zielnik do przedszkola.
Póki co, bardzo proszę - kilka przesympatycznych zdjęć z dzisiejszego liściobrania:
niedziela, 23 października 2016
Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - EPCOT
![]() |
Główny symbol parku z futurystycznym muzeum w środku |
Otóż, jak się okazało, Walt Disney nie tylko powołał do życia Myszkę Micky i dał początek ekranizacjom wielu pięknych baśni, ale i miał inną wizją. Martwiąc się o przyszłość swoich wnuków stworzył koncepcję utopijnego miasta "jutra". Realizację projektu przeniósł właśnie na Florydę. Miastem przyszłości miał zmobilizować wszelakich inwestorów, urbanistów, przedsiębiorców, wynalazców itp. do uporządkowania i upiększenia świata, zmieniając go na lepsze, bezpieczniejsze i bardziej zorganizowane miejsce do życia.
niedziela, 2 października 2016
Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - wstęp
Wyjeżdżając do USA jako Au Pair oprócz wielu atrakcji rodzinnych miałam również zapewniony calutki miesiąc do własnego użytku. Mogłam, rzecz jasna, przeleżeć go na kanapie przed tv (niby szkoląc angielski, he) ale wolałam zwiedzanie. W końcu ile razy człowiek ot tak leci sobie do Ameryki?
Większość owego miesiąca spędziłam z moją Siostrą, która przyleciała do mnie z Polski na wakacje. I tak, między innymi, na własną rękę, poleciałyśmy do Orlando na Florydzie, gdzie przez kilka dni upajałyśmy się niesamowitą atmosferą i atrakcjami w olbrzymich parkach rozrywki.
wtorek, 20 września 2016
Aquapark Reda
Nasza rodzina uwielbia wodne atrakcje. W tym roku, na zakończenie lata, wybraliśmy się do nowiutkiego aquaparku w Redzie, tuż nad Trójmiastem.
czwartek, 24 marca 2016
Dziecięce przygotowania do Świąt Wielkanocnych
Za kilka dni Wielkanoc. A my w wirze przygotowań. Rozczaruję Was jednak - wcale nie myjemy okien, nie trzepiemy dywanów ani nie remontujemy łazienki (kaha80 - nadal się kulam ze śmiechu!!). Bo my tu częściowo ciągle jesteśmy na chorobowym i zamiast siedzieć w kurzu i brudzie różnego pochodzenia świetnie się bawimy! O, właśnie tak:
piątek, 18 marca 2016
Klocki Duplo i Duplo-podobne
Tak mi się świetnie udał wpis o bydgoskim zoo dla babecznika, że aż mnie samą natchnęło! :P Nadal jesteśmy we trzy na chorobowym (bleeee), a Ka. rozpoczął przedświąteczny maraton dwunastek (bleeee do kwadratu) - no to co? No to zoo! Rzecz jasna nie w Myślęcinku, ale nasze drugie co do wielkości uwielbienia - z klocków!!
Nie będę Wam opisywać jak ta nasza kilkugodzinna zabawa się kształtowała - kto mnie zna, ten wie, że mam (tak - JA - a dzieci za mną, he) hopla na punkcie klocków. Kto nie wiedział niech zerknie na foty - przytłaczająca ich (klocków) ilość zajmuje nam sporą część dużego pokoju (a i tak nie rozłożyłyśmy torów dla kolejki... hm....).
Często jednak mnie pytacie jakie klocki mam w domu i czy do siebie pasują. Bo - teraz pewnie wszyscy ci, którzy wiedzą ile kosztują duplo odetchną z ulgą - większość to o wiele tańsze "podróby". A nie widać, prawda? :)
poniedziałek, 29 lutego 2016
Chiny - miasteczko olimpijskie
Tak się złożyło, że pierwszym punktem w planie zwiedzania Pekinu było miasteczko olimpijskie z 2008 roku. I od razu szok. A nawet kilka tych szoków...
Plan miasteczka olimpijskiego Pekin 2008 |
Kompleks "zwiedzaliśmy" z samego rana (tuż po przylocie). Ludzi - prawie zero! I to był pierwszy szok! Lecąc do Chin wyobrażałam sobie miliony ludzi nacierających z każdej strony... A tu co? Hektary spokojnej, czystej przestrzeni, z kilkoma spacerowiczami. Ale co tu się dziwić - jak już wiecie trafiliśmy do Pekinu zaraz po Nowym Roku i większość Tambylców spędzała poranek świętując w gronie rodzinnym.
Stadion olimpijski "Gniazdo" |
Tak oto uporaliśmy się z pierwszym szokiem a tu drugi. Abo "zwiedzanie" polegało na przespacerowaniu się pomiędzy budynkami. I tyle. Swojego czasu przetargano mnie po wielu stadionach różnego typu (Filadelfia, Wimbledon, Wembley, Barcelona itp.) więc spodziewałam się czegoś innego... Nie była to jednak wina organizatora - po prostu Miasteczko Olimpijskie jest dla Chińczyków symbolem narodowym samo w sobie - do środka zazwyczaj nie wchodzi nikt!
I tu, proszę, kolejny szok - aby zbudować wszystkie obiekty wydano MASĘ kasy, przesiedlono ludzi, przeniesiono fabryki, częściowo zniszczono chińskie "stare miasto" (hutongi), dobudowano ogrom dróg i ulic, rozbudowano lotnisko, zmieniono nawet pewne kulturowe zwyczaje (czyt. niżej) - i co? I wszystko stoi elegancko NIEUŻYWANE!! Z wyposażeniem w środku!!! Ogrodzone, z pełną obsługą sprzątająco-techniczną, traktowane jako kolejny, bardzo emocjonalny, pomnik Chin...! (a u nas tyle zamieszania wywołał jeden malutki Stadion Narodowy... phi...)
Z tą zmianą kulturowych przyzwyczajeń to faktycznie niesamowita sprawa. Przykładowo - na pewno widzieliście swojego czasu w TV, że w pekińskim metrze zatrudniono upychaczy. Tak naprawdę ich rola była odrobinę inna. Otóż w Chinach nie ma naszego zwyczaju - najpierw wychodzimy, potem wchodzimy - czyli przepuszczamy się kulturalnie. U nich jest wolna amerykanka - kto pierwszy ten lepszy...! Zatem wiele miesięcy przed rozpoczęciem olimpiady zaczęto edukować ludzi, przyzwyczajać do kulturalniejszego - mniej potencjalnie morderczego - korzystania z komunikacji miejskiej... A ci cali "upychacze" mieli właśnie czuwać nad bezpieczeństwem turystów.
Hektary betonowego parku olimpijskiego... |
I jeszcze jeden przykład - Chińczycy mają bardzo... hm... interesujący (?!?) zwyczaj opróżniania nadmiernej wydzieliny zalegającej w górnych drogach oddechowych... Robią to... no wszędzie! Na ulicy - na ulicę. W restauracji - na podłogę. W parku - na trawę. W samochodzie - za okno. Itp... Charkają i tfu. Ciągle!!! I nikt się temu nie dziwi. Jednak organizatorzy Olimpiady byli świadomi, że druga część świata niezbyt przychylnie może się do tego odnieść. Tak więc również zorganizowano wielką kampanię społeczną anty-charkającą!! Co by nie straszyć i obrzydzać przybyszy zza granicy...
Hm... reklama 3D? |
No ale teraz to w ogóle Was zaskoczę - Pekin (jako pierwszy który organizował Igrzyska Letnie), organizuje Zimową Olimpiadę w 2022 roku. I na ten cel zostanie wybudowane zupełnie nowiutkie miasteczko olimpijskie...!!
Sami musicie przyznać - stwierdzenie "zastaw się a pokaż się" nabiera zupełnie innego wymiaru, prawda...?
Po więcej "olimpijskich" zdjęć zapraszam na: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.591730270976987.1073741832.529782527171762&type=3
poniedziałek, 22 lutego 2016
Chiny - Wielki Mur...
Ja wiem, wystarczyłoby gdybym wstawiła kilka zdjęć, bez zbędnych opisów.
Bo Wielki Mur Chiński... no to po prostu Wielki Mur Chiński!!
Bo Wielki Mur Chiński... no to po prostu Wielki Mur Chiński!!
Ale wiecie, gaduła ze mnie... To Wam opowiem co nieco ;)
Żeby postawić nogę na owym Murze wcale nie musieliśmy wyjechać z Pekinu. Bo Pekin jest ogromny (jakieś 200km średnicy...), naprawdę. Tak więc mieliśmy w planie naszej wycieczki odwiedziny na Murze i na szczęście zanim do niego dojechaliśmy co nieco pozwiedzaliśmy. Na szczęście, bo było zimno jak cholera... Wiało tak, że łeb urywało, a im wyżej w górę (bo Mur jest w górach) tym więcej leżało śniegu. Plus tego był taki, że te mroźne mini huragany przegnały calusieńki smog. A co za tym idzie? Wspaniałe widoki!! No i jeszcze lepsze zdjęcia :D :D :D Tak więc dobrze, że na Murze znaleźliśmy się bliżej godzin południowych ;)
A teraz kilka ciekawostek:
- Wielki Mur ma dobrze ponad 2 tysiące lat... ale to co wybudowano na początku dawno zostało przysypane kolejnymi warstwami, umocnieniami a po części... no zwyczajnie rozwalone. Bo początkowo nie był to żaden mur wspaniały, a zwyczajny wał ziemny... he...
- nikt tak naprawdę nie wie ile obecny Mur Chiński ma długości. Chińczycy sporo mu dodają, Amerykanie odejmują... A czemu? A bo w wielu miejscach już albo nie istnieje, albo jest poprzedzielany szczytami gór bądź też rzekami i wąwozami... Encyklopedie podają, że muru w Murze jest około 6,200km, a razem z naturalnymi barierami przeszło 8,800km. Tak czy owak - robi wrażenie, nie?
- gdy "zacny" Mao Zedong panował sobie komunistycznie nad Chinami, za jego pozwoleniem Mur zaczęto masowo rozbierać na części, co by sobie postawić inne przydatne domki, bary, szalety i takie tam...
-... na szczęście organizacja UNESCO w porę zadziałała, trochę postraszyła wszechmocne Chiny i teraz a) Mur jest na liście Siedmiu Nowych Cudów Świata, b) za przywłaszczenie sobie choćby kamyczka grożą okrutne kary... A wiecie - tam prężnie działa Kara Śmierci...
- w związku z Olimpiadą w Pekinie w 2008 roku w końcu porządnie o niego zadbano i rozpoczęto konkretne remonty - żeby znów był piękny i wielki, i żeby... przyciągał turystów ;)
- my byliśmy w części Badaling - to tam szanowny prezydent Duda prawie wywinął (tak patriotycznie) orła, he ;)
No kurde - co tu więcej pisać... BYŁO ZAJEBIŚCIE!!!!!! :D :D :D
I oczywiście po więcej zdjęć zapraszam na moją stronę na fb:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.588850767931604.1073741830.529782527171762&type=3&uploaded=9
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.588850767931604.1073741830.529782527171762&type=3&uploaded=9
poniedziałek, 8 lutego 2016
Ostatnie kilka słów przed wylotem...
Tak tak, jutro o tej porze będę już daleeeeeeeko i jeszcze wysooooko. Ale na pewno bliżej Chin niż Polski. Choć w sumie to nie jestem aż taka pewna, gdzie byśmy wylądowali w razie ewentualnych awarii... Lepiej nie sprawdzać ;)
Nie martwcie się:
- raz, że nie opuszczam Was na długo
- dwa, że mam dla Was kilka niespodzianek. Nie jakichś bajecznie fantastycznych - aż takiej weny nie mam :) Ale mam nadzieję, że Wam się spodobają :) Zachęcam więc do obserwowania mojej strony na fb: Kobieca Myślodsiewnia
I do czekania na mnie z utęsknieniem ;) ;)
No dobra. Wystarczy jak się odezwiecie po powrocie ;) ;)
Bo ja już nie mogę się doczekać i wylotu i tworzenia dla Was foto-relacji z wycieczki!!!
Póki co możecie sobie chociaż zerknąć na samolot, którym będę leciała--> SAMOLOT. Podałabym Wam nawet nr miejsca, gdzie zasiądzie moja szanowna osoba, ale kto wie co za psychopaci mnie czytają... ;) Tak czy owak mam zamiar sobie uzupełnić filmowo-serialowe braki. I się może nawet zdrzemnąć (zazwyczaj szybko zasypiam w samolocie, bez żadnych wspomagaczy ;)). Bo przecież od razu po lądowaniu zaczynamy zwiedzanie. W bardzo miłej atmosferze Chińskiego Nowego Roku!
Oł jeeeeeee..... :D :D :D
Ściskam mocno!!! :* :* :*
niedziela, 7 lutego 2016
Przed-wyjazdowe plusy i minusy wylotu do Chin
Za dwa dni o tej porze będę już w drodze na samolot. Do Chin! Dokładniej, to wylatujemy o 14:55 z Warszawy, we wtorek.
(Bardzo proszę o NIE podkładanie BOMB w tym dniu.
Ani o żadne PORYWANIE samolotów.
Ani w żadnym innym dniu też...!)
Teraz to już naprawdę czuję silny dreszczyk emocji. A moje początkowe wyjazdowe dylematy nie zmieniły się aż tak bardzo...
Na daną chwilę - plusy i minusy wycieczki do Chin (jeszcze przed wycieczką ;)):
- sprawa z pierwszymi urodzinami Em. --> musieliśmy przełożyć imprezę prawie o tydzień. Tu nic się nie zmieniło...
- lot samolotem - o, tu już poczyniliśmy postępy! Otóż okazało się, że lecimy tak wypasionym samolotem, że dla samego faktu podróżowania nim wycieczka ma ogromny plus!! Nie będę się zagłębiać w szczegóły, bo mam zamiar pstrykać mnóstwo zdjęć i potem Wam wszystko ładnie opisać :D
- cenzura na media społecznościowe --> jest! Mogłabym zapłacić i mieć fb, a co za tym idzie móc wstawiać fotki na bieżąco. Ale... czy jestem aż taką pasjonatką blogowania? Nie, chyba jeszcze nie... I chyba nic się nie stanie, jeśli trochę poczekacie na moje fotorelacje. Nie? :P A ja się zajmę zwiedzaniem i robieniem zdjęć :D
- pieniądze - uuuu...ła... tak, trochę ich wycieczka pochłonie. A co jest w tym najgorsze? Że w czasie pobytu w Chinach kończy mi się zasiłek rodzicielski. I nie dość, że muszę szybko kombinować z ubezpieczeniem (bo w dniu powrotu z Chin muszę ekspresowo wracać do siebie i biegusiem zapindalać na odczulanie) to jeszcze dobrze by było szybko gdzieś się zarejestrować, żeby choć przez jakiś czas nie zostać bez kasy... (o tym, że jestem na "wspaniałym" bezrobociu pisałam między innymi TU)...
- pobyt z mamą i siostrą --> o tak, będzie wesoło... My z mamą mamy potencjał... Pójście na słowne noże zajmuje nam około trzech sekund... Więc wiecie... Będzie ostro...?
- zostawiam samego Ka. z dziećmi - no i z dziadkiem. Raz, że dobrze - niech no w końcu poczuje jak to jest być ciągle sam-na-sam z dziećmi. Dwa, że trochę mi smutno, no bo lubię być z moją rodziną, szczególnie gdy Ka. ma urlop (a ma). I fajno by było wyjechać razem. Choć z dziećmi pewnie by było o wiele więcej zamieszania...
- nowe ciuchy --> oł jeeee, byłam na zakupach :D :D I kto wie, jak tam będzie w tych Chinach w kwestii zakupów? Na wszelki wypadek nie będę upychać na maksa walizki :P :P
- choroby - trochę się martwię, że tylko wyjadę a Em. znów zacznie syczeć i charkać. Tym bardziej, że eL. już ma wstrętny katar... I trochę się martwię, że i ja ten katar dostanę, bo już mnie gryzie w nosie...
- okres - to na pewno jest plus bo... mnie ominie :D Tak narzekałam na okres w szpitalu, ale z dwojga złego... Jeden problem mniej :D
- czas wolny - kłamałabym, gdybym napisała, że nie cieszę się, że lecę odpocząć sobie trochę od dzieci. Bardzo je kocham, ale to całe jęczenie, stękanie, płakanie, wymuszanie, krzyczenie... Sami wiecie... Chyba czas podładować akumulatorki!

I mimo wszystkich stresów - nie mogę się doczekać :D :D :D
wtorek, 2 lutego 2016
Em. wie lepiej!
Minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin od mojego wpisu o BLW a córy me kochane co krok udowadniają, że one i tak wiedzą najlepiej...
Bardzo proszę - taka sytuacja, z dziś:
Poszłyśmy z Em. odebrać eL. z przedszkola. Moje dziecię starsze tradycyjnie nie zjadło jogurtu na podwieczorek więc dostaliśmy pudełeczko na wynos. Ku uciesze Em. - bardzo lubi wszelkie pudełeczka. Przyssała się do jogurtu i nie chciała oddać, mimo wielu zapewnień, że tylko wrócimy do domu i już daję jej obiad. Taaaak...
Wróciłyśmy, szybko małą obdarłam ze stu warstw wierzchnij i zajęłam się obdzieraniem siebie i pomocą starszej (Mamo, chce mi się kupkę!! Szybko!!). Zostawiłam Em. na dywanie w pokoju z zamkniętym pudełkiem naiwnie myśląc, że przecież nie umie otwierać wieczka. He... Otwierać to może nie, ale dziury paluchem w owym wieczku to już jak najbardziej...!
Tak więc wróciłam z kibelka, patrzę, a tam moje dziecię nr 2 uradowane po pachy i nasycone jogurtem owocowym. Rzecz jasna jako rozsądna matka zamiast jej zabrać pudełko rzuciłam się po aparat, aby moment uwiecznić.
I tak - łamię moją zasadę dotyczącą zdjęć dzieci. No ale sami popatrzcie - jak tu tego łobuziaka nie zamieścić???
Oczywiście zaraz potem jak wciągnęła pudełko jogurtu zaczęła domagać się obiecanego obiadka.
Który zjadła, ma się rozumieć... ;)
czwartek, 26 listopada 2015
Hip hip hurra!!!
Pamiętacie moją albumową przeprawę pełną bólu i niezrozumienia?? Bólu emocjonalnego, rzecz jasna...
(Kto nie pamięta - bardzo proszę: Złośliwość rzeczy martwych)
Na szczęście - jest sukces!!! Mam już świeżutki album w domu!!!
Pan sprzedawca z punktu fotograficznego wziął sprawy w swoje ręce. I naprawdę zrobił to z dobrego serca i powołania chyba, bo ja nawet nie byłam umalowana... Dzwonił do mnie, uspokajał, załatwił rabat (bo tamten przez te chocki-klocki stracił ważność...) no i jest! Mam mój fotoalbum z wakacji w domu!! Elegancki, śliczniutki, pachnący nowością. Kto ma ochotę obejrzeć - zapraszam na kawę!
Tylko kawę kupcie, bo wyszła...
Ps. Serdecznie zapraszam na moją podstronę Dziecięca Myślodsiewnia. Będę na niej zapisywała złote myśli moich dzieci - a niektóre warto uwiecznić!! Przyda się, gdy trzeba będzie babom zrobić "siarę" na osiemnastce... albo weselu... albo w ogóle... :D Może też z tego jakiś album powstanie...?
środa, 25 listopada 2015
Ankieta
Lubię sobie czasem poskakać po różnych blogach w celach poznawczych. No wiecie - mimo wszystko nadal jestem początkująca i tak sobie sprawdzam jak inni prowadzą swoje strony, o czym piszą itp.
I co mnie zaskoczyło - wielu piszących rodziców, którzy podpisują się jakośtam ale nie nazwiskiem, wstawia zdjęcia swoich dzieci...! To znaczy tak mi się wydaje, że to ich dzieci - no bo opisują te swoje pociechy bardzo dokładnie (gdzie były, co robiły i co zbroiły). I buzie na zdjęciach się powtarzają bardzo, bardzo często. I zaczęłam się zastanawiać...
Ostatnio dla próby wstawiłam fotę Em. - a w sumie jej wystające giciory - i znów się zdziwiłam! Wy tego nie widzicie, bo nie macie podglądu na statystyki mojej strony (ani tej na fb), ale zdjęcie namacalnej, żywej osoby ma większą "popularność" niż inne moje wpisy. Domyślam się, że i samo zabawne zdjęcie ma z tym coś wspólnego... no ale jednak...
Jeśli chodzi o wstawianie zdjęć mam mieszane uczucia. Nawet bardzo. Może za dużo naoglądałam się wiadomości i naczytałam kryminałów...? Źle ostatnio się dzieje na świecie... :(
Ale myślę też o odczuciach moich dzieci w przyszłości... Wystarczy, że obsmarowuję im dupska słownie i to nie pełnym imieniem... Skąd mam wiedzieć, czy za kilka lat nie będą miały do mnie pretensji?...
Wstawiłam po prawej stronie bloga ankietę - ANONIMOWĄ! Bądźcie tak mili i kliknijcie, co? Może mi się coś rozjaśni...
Subskrybuj:
Posty (Atom)