Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmiech. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmiech. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 stycznia 2017

Urodzinowe wspomnienia "nie-jak-z-bajki"

Moje dzisiejsze urodziny to totalny niewypał. Młodsza córa ma mega ospę (cierpię okrutnie razem z nią), starsza chwilowo wyemigrowała do dziadków, którzy dali plamę (czyt. nabrali się na wnuczkowe słodkie oczka) i nie zaprowadzili jej do przedszkola (czym dolali oliwy do ognia w moim aktualnym domowym zamieszaniu) no a osobisty mąż to już kompletnie dał ciała, bo zwyczajnie moje urodziny olał (ale kto wie - do północy jeszcze trochę, może się zrehabilituje). Na pocieszenie jednak przypomniałam sobie moje inne urodzinowe "sytuacje" i dla radochy ogółu Wam je tu opiszę. Bo kto wie - może i z tych obecnych będę się za jakiś czas śmiała ;) :D


czwartek, 1 grudnia 2016

#zlapDanonki!

Poważnie - czasem ma się to szczęście. Bo niby nic, ale dopiero jestem na początku mojej współpracy z innymi markami/firmami/twórcami i już zostałam wybrana do smacznego testowania z platformy trnd.pl. Bo, moi drodzy, przede mną kilka sympatycznych tygodni z Danonkami w saszetkach. A w sumie to przed moimi dziewczynami - jak tylko nowy zakup wyjęłam z torby to rzuciły się na niego niczym mleczne piranie 😉. Naprawdę nie wiem, czy załapię się chociaż na jednego...

piątek, 25 listopada 2016

sobota, 29 października 2016

Kilka słów o Halloween. I o religii też.

Kto jest ze mną od początku, ten wie, że odkąd wróciłam z USA bawimy się co Halloween. I nie, nie odpędzamy w ten sposób złych duchów martwiąc się, że przejmą nasze ciała na kolejny rok. I nie, nie zostawiamy jedzenia dla zmarłych. I nie, nie składamy w ofierze żadnych zwierząt (no chyba, że koty spod kanapy, bo tych wystarczy dla trzech pokoleń umarlaków ;) ). 

13 pomysłów na udane Halloween Party

Halloween to zdecydowanie dobry pretekst do urządzenia świetnej zabawy. O tym dlaczego możecie poczytać tu KLIK. Dziś natomiast podzielę się z Wami naszą receptą na niezapomnianą zabawę!

niedziela, 23 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - EPCOT

Główny symbol parku
z futurystycznym muzeum w środku
EPCOT, akronim wyrażenia  Experimental Prototype Community of Tomorrow - Eksperymentalny Prototyp Społeczności Jutra, jest obecnie jednym z głównych parków rozrywki Walt Disney World na Florydzie. Zanim jednak podzielę się z Wami moimi fotograficznymi wspomnieniami - ciekawostka!

Otóż, jak się okazało, Walt Disney nie tylko powołał do życia Myszkę Micky i dał początek ekranizacjom wielu pięknych baśni, ale i miał inną wizją. Martwiąc się o przyszłość swoich wnuków stworzył koncepcję utopijnego miasta "jutra". Realizację projektu przeniósł właśnie na Florydę. Miastem przyszłości miał zmobilizować wszelakich inwestorów, urbanistów, przedsiębiorców, wynalazców itp. do uporządkowania i upiększenia świata, zmieniając go na lepsze, bezpieczniejsze i bardziej zorganizowane miejsce do życia. 

sobota, 22 października 2016

Dziecko projektantem mody

Ostatnio oglądaliśmy z Ka. komedię, gdzie tatuś z dumą nosił koszulkę pomalowaną pisakami przez jego ukochaną córcię. A następnego dnia mój osobisty mąż wgramolił się do szafy zrobić porządek w swoich ubraniach i wyciągnął z niej uszkodzone, odbarwione t-shirty.

poniedziałek, 3 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - Królestwo Zwierząt

Jako maniaczka zwierząt i wycieczek do zoo (o naszym bydgoskim rozpisuję się na babeczniku) nie mogłam nie zwiedzić niesamowitego Animal Kingdom - disneyowskiego Królestwa Zwierząt. Bo to nie tylko zapierające dech w piersiach rollercoastery, przepiękne bajkowe przedstawienia (łącznie z pokazami cyrkowymi) czy parady i spotkania z ulubionymi postaciami.

niedziela, 2 października 2016

Parki rozrywki w Orlando na Florydzie - Magiczne Królestwo

Widzieliście jakikolwiek film/bajkę Disneya? Co za pytanie - kto nie widział? Właśnie. Przed każdą produkcją Disneya, a przed tymi starszymi to już w ogóle, pojawia się śliczny, magiczny Zamek Kopciuszka. Która mała księżniczka nie chciała by go zobaczyć? No ja chciałam ;) I to bardzo. Więc jako dużo (i nie do końca) księżniczka wybrałam Magiczne Królestwo - ze wspaniałym Zamkiem Kopciuszka! - jako pierwszy park rozrywki z sieci Walt Disney World wart zwiedzenia. 

Razem z Siostrą spędziłyśmy tam... bite 12 godzin! Skorzystałyśmy z różnych atrakcji, obejrzałyśmy paradę i przedstawienia, odwiedziłyśmy bohaterów z ulubionych bajek a przede wszystkim - świetnie się bawiliśmy!!

wtorek, 27 września 2016

Bajki z Piekła rodem

Kto jest na bieżąco z internetem ten zapewne słyszał o burzy wokół biednej Świnki Peppy. A że to samo zło, odmóżdża dzieci, pierze ich małe rozumki i generalnie be. Ale o tym w szczegółach to sobie poczytajcie gdzie indziej - mi się przypomniała inna "bajeczka" na temat.

sobota, 7 maja 2016

Dlaczego kocham działkowanie?

Nieraz Wam już wspominałam o mojej działce. Tak naprawdę to domek letni, wyposażony we wszystko co każdy dom/mieszkanie mieć powinien. Nad zalewem, daleko od miasta, za to w okolicy lasu. Jest na tyle blisko, że można tam jechać na cały dzień i wrócić (jeśli trzeba) na noc. I na tyle daleko, że można uciec od cywilizacji i po prostu śmierdzieć z błogiego lenistwa wylegując się na (przykładowo) trawce :D

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Historyjki zza kierownicy

Dużo Wam o sobie pisze, ale na pewno nie wszyscy wiedzą, że od jakiegoś, no już dłuższego czasu zajmuję się (że tak to ujmę) marketingową stroną działalności pewnej szkoły jazdy. Nie jestem ani instruktorem, ani - tym bardziej - egzaminatorem! Po prostu mam sporo wolnego czasu i mogę ;)

wtorek, 19 kwietnia 2016

Złote myśli eL.

Czytałam dzisiaj na zaprzyjaźnionym blogu wpis, który trochę mnie rozbawił, a trochę utwierdził w przekonaniu, że "nie jestem jedyna" ;) Bo rzecz jest o tym, jak to przy tej całej ogromnej miłości, którą matka darzy swoje dziecko, zdarza jej się czasem na nie... zdenerwować (KLIK). Bo ja kocham szalenie, ale czasem szlag mnie trafia! ;)

czwartek, 24 marca 2016

Dziecięce przygotowania do Świąt Wielkanocnych

Za kilka dni Wielkanoc. A my w wirze przygotowań. Rozczaruję Was jednak - wcale nie myjemy okien, nie trzepiemy dywanów ani nie remontujemy łazienki (kaha80 - nadal się kulam ze śmiechu!!). Bo my tu częściowo ciągle jesteśmy na chorobowym i zamiast siedzieć w kurzu i brudzie różnego pochodzenia świetnie się bawimy! O, właśnie tak:

czwartek, 17 marca 2016

babecznik.pl

To był dłuuuugi dzień! Ale nie mam zamiaru Wam dziś opowiadać o upierdliwym sąsiedzie, który to remontuje łazienkę tylko wtedy, gdy Em. ma iść spać. Ani o braku prądu, co chwilowo wyłączyło sąsiada (no i fajnie), ale i mój komputer z wi-fi (no i nie fajnie). Ani o mojej mamie, co to przyszła niby pomóc w tym naszym hurtowym chorowaniu, a tylko wprowadziła zamieszanie. Ani nawet o tym, że koniecznie muszę iść do dentysty.... 

Otóż nie! Dziś Wam o tym nie opowiem!

Za to - Panie i Panowie, Chłopcy i Dziewczęta - mam "niusa" (nie, nie jestem w ciąży, i tak, jakby co najpierw Was <moje wszystkie A.> powiadomię osobiście, nie przez bloga...). Zostałam zaproszona do współpracy przez babecznik.pl :D :D Zaproszenie to przyjęłam z wielką radochą i już od dziś moje wpisy możecie znaleźć również tam, w zakładce "DZIEJE SIĘ". Dla ułatwienia i na mym blogu takowa zakładka widnieje u góry strony ("KM na Babeczniku") - migusiem przeniesie Was tam, gdzie trzeba (nie, nie na Hawaje - takich znajomości się jeszcze nie dorobiłam... ;))

I oczywiście wszystkich zachęcam (a fanów z i okolicy Bydgoszczy to już w ogóle) do przeczytania mojego pierwszego "babecznikowego" wpisu. Tak milusio - o zoo :D :D (nie, no poważnie - widzieliście już małe dziki?!?!? LOVE)

 









No a teraz nie krępujcie się, życzcie mi powodzenia i składajcie gratulacje. 
Bo inaczej doniosę Zającowi i gwizdnie Wam wszystkie jajca!! ;)

Ps. Do odwiedzania babecznika tak w ogóle też zachęcam - nie tylko z mojego powodu :) Każda kobietka znajdzie tam coś dla siebie!

sobota, 12 marca 2016

Gdy mama idzie do pracy...

Pierwsze kilka godzin pracy za mną :) Takie trochę na pół gwizdka, bo raczej asystowałam innemu animatorowi, żeby poznać zasady no i na nowo sobie przypomnieć co i jak.

Było spoko.

O wiele bardziej emocjonujące były moje rozmowy z córcią starszą, na wieść, że idę do owej pracy. Rzecz jasna uprzedzałam ją wcześniej, ale wiadomo - czterolatka zapamięta wszystkie odcinki Truskawkowego Ciastka i My Little Pony (o słowach "Mam tę moc" nie wspominając), ale nie koniecznie to co do niej matka mówi...

Tak oto zbieram się do wyjścia:
- Mamo, gdzie idziesz?
- Do pracy.
- Ale poważnie?
- Poważnie.
- Ale tak naprawdę?
- No naprawdę.
- Hm... A nie na zastrzyk idziesz?
- Nie, do pracy!
- Hm... Poważnie?!?
- No poważnie!! Patrz, nawet biorę buty na zmianę!
- Oooo!!!! NAPRAWDĘ IDZIESZ DO PRACY???
- NO IDĘ! A CO?!?!
- Nie, no nic. Ale nie żartujesz...?

W końcu (prawie) uwierzyła i zajęła się (jak to na chorobowym) bajką w tv. Jednak po powrocie musiała się upewnić:
- Już wróciłaś?
- Tak :)
- A gdzie byłaś?
- W pracy.
- Tańczyłaś z dziećmi?
- Nie, wyprawiałam dla dzieci urodzinki i się trochę z nimi bawiłam.
- Aha, a teraz tata idzie do pracy na noc, wróci, a ty jutro?
- Nie, ja mam jutro wolne i z wami zostanę, żeby tata mógł iść normalnie do pracy (pracująca niedziela - bleee).
- A ty kiedy idziesz znów do pracy?
- Za kilka dni, na trochę. Ja nie będę tak często chodziła do pracy jak tata.
- Hm... dziwne...

Już chciałam jej odburknąć, że sama jest dziwna i ma się odwalić, bo tatuś jej z pracy nie przynosi darmowych wejściówek na cały dzień zabawy w Centrum Rozrywki, a ja im przyniosłam już pierwszego dnia, ale... no rozbroiła mnie:
- Mamo, jak dorosnę to pójdę z tobą do pracy.
- Nie musisz dorosnąć, żeby iść do mojej pracy, wystarczy jak wyzdrowiejesz.
- Ale nie. Ja nie będę się tam bawić. Pójdziemy razem do pracy, będziemy witać dzieci i.. no... i im tortować!!

No i jak tu jej nie kochać, no jak?!?!

czwartek, 3 marca 2016

Em. nie chce iść spać!

Rozbawiło mnie dziś moje młodsze dziecko. A co tam, opiszę Wam :)

Na popołudnie mieliśmy u nas babcię - ja musiałam wyskoczyć na zebranie do przedszkola. No i rozbrykały się z babcią moje baby. Em. w dodatku odkryła, że już jest na tyle duża aby się wdrapywać na krzesełko. Jak i również odkryła bezpieczne schodzenie z niego. Strasznie jej się spodobała ta aktywność fizyczna, przez co była ruchomo nie do opanowania. Rozumiecie - niby grzeczna i kochana, a normalnie małe tornado. 

Miałam nadzieję, że kąpiel ją trochę uspokoi i przygotuje do snu, ale gdzie tam... Co prawda piżamę dała sobie ubrać bez żadnych nadprogramowych akcji, lekarstwa zjadła łakomie jak zawsze, ale na łóżko się wypięła - wręcz dosłownie. 

U nas wieczorem czytamy dzieciom bajki. Em. już jest zapakowana bezpiecznie do łóżeczka (bo chce nadgorliwie przewracać strony), a eL. siedzi na poduchach/maskotkach pod łóżeczkiem z jakimś dorosłym no i czytamy sobie. Dziś babcia postanowiła zostać na czytanie, więc ona została dorosłym zalegającym na podłodze :) 

A Em. co? Zamiast ładnie pić mleczko i oglądać obrazki - rzucała babci na głowę wszystkie osobiste misie. Potem się tych misiów intensywnie domagała. Gdy w końcu zostały jej (chwilowo) zabrane, w ramach protestów zdjęła piżamę i zakopała ją w kołdrze. I w samych pieluchomajtkach zaczęła sobie stawać na głowie (mówiłam - dosłownie wypięła się na łóżeczko...!).

Wpakowałam ją z powrotem w piżamę (strasznie to ciężkie, gdy się pakunek ugina pod wpływem histerycznego śmiechu), wcisnęłam butlę i kazałam spać (bajka w między czasie dobiegła końca i babcia się ewakuowała). Na to ona sru butelką (i ja się dziwię skąd mamy takie zacieki na ścianie...?) i zaczęła wychodzić tyłem z łóżeczka. Szkoda tylko, że zapomniała o szczebelkach... W rezultacie utknęła z nogami poza łóżeczkiem i nawet nie mogłam jej początkowo pomóc - uparcie nie chciała swych dorodnych kończyn wsadzić z powrotem...

No a potem to się jeszcze przeszłam kilka razy podać jej smoczka...

I przeproszoną butlę z mlekiem...

I oddać misie...

I w końcu utulić do spania...

No bo przecież kocham ją szalenie!!

I tylko w głowę zachodzę, jak eL. może przy tym wszystkim sobie słodko spać... Nawet brewka jej nie pyknie - nie wzrusza jej żaden hałas made by siostra. Szok!

Zdjęcie z innej nocnej akcji. Ale i łóżeczko się zgadza. I pakunek ;)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Chiny - Wielki Mur...

Ja wiem, wystarczyłoby gdybym wstawiła kilka zdjęć, bez zbędnych opisów.
Bo Wielki Mur Chiński... no to po prostu Wielki Mur Chiński!! 

Ale wiecie, gaduła ze mnie... To Wam opowiem co nieco ;)

Żeby postawić nogę na owym Murze wcale nie musieliśmy wyjechać z Pekinu. Bo Pekin jest ogromny (jakieś 200km średnicy...), naprawdę. Tak więc mieliśmy w planie naszej wycieczki odwiedziny na Murze i na szczęście zanim do niego dojechaliśmy co nieco pozwiedzaliśmy. Na szczęście, bo było zimno jak cholera... Wiało tak, że łeb urywało, a im wyżej w górę (bo Mur jest w górach) tym więcej leżało śniegu. Plus tego był taki, że te mroźne mini huragany przegnały calusieńki smog. A co za tym idzie? Wspaniałe widoki!! No i jeszcze lepsze zdjęcia :D :D :D Tak więc dobrze, że na Murze znaleźliśmy się bliżej godzin południowych ;)



A teraz kilka ciekawostek:
- Wielki Mur ma dobrze ponad 2 tysiące lat... ale to co wybudowano na początku dawno zostało przysypane kolejnymi warstwami, umocnieniami a po części... no zwyczajnie rozwalone. Bo początkowo nie był to żaden mur wspaniały, a zwyczajny wał ziemny... he...
- nikt tak naprawdę nie wie ile obecny Mur Chiński ma długości. Chińczycy sporo mu dodają, Amerykanie odejmują... A czemu? A bo w wielu miejscach już albo nie istnieje, albo jest poprzedzielany szczytami gór bądź też rzekami i wąwozami... Encyklopedie podają, że muru w Murze jest około 6,200km, a razem z naturalnymi barierami przeszło 8,800km. Tak czy owak - robi wrażenie, nie?
- gdy "zacny" Mao Zedong panował sobie komunistycznie nad Chinami, za jego pozwoleniem Mur zaczęto masowo rozbierać na części, co by sobie postawić inne przydatne domki, bary, szalety i takie tam... 
-... na szczęście organizacja UNESCO w porę zadziałała, trochę postraszyła wszechmocne Chiny i teraz a) Mur jest na liście Siedmiu Nowych Cudów Świata, b) za przywłaszczenie sobie choćby kamyczka grożą okrutne kary... A wiecie - tam prężnie działa Kara Śmierci...
- w związku z Olimpiadą w Pekinie w 2008 roku w końcu porządnie o niego zadbano i rozpoczęto konkretne remonty - żeby znów był piękny i wielki, i żeby... przyciągał turystów ;) 
- my byliśmy w części Badaling - to tam szanowny prezydent Duda prawie wywinął (tak patriotycznie) orła, he ;) 



No kurde - co tu więcej pisać... BYŁO ZAJEBIŚCIE!!!!!! :D :D :D

I oczywiście po więcej zdjęć zapraszam na moją stronę na fb:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.588850767931604.1073741830.529782527171762&type=3&uploaded=9

sobota, 20 lutego 2016

Chiny - zakwaterowanie...

Normalnie bym olała opis hotelu - bo na pewno wszyscy czekają na foty z chińskich świątyń, wypasionych budynków i ... jedzenia :)

Ale z naszym, hotelem wiąże się kilka... hm... interesujących opowieści. Więc co mi tam :)

Przy okazji - wszystkie informacje, które zamieszczam 
wynikają albo z moich obserwacji, 
albo z zapamiętanych słów naszych przewodników 
(Polaka i Chinki). 
Tylko wiecie... różnie to bywa z moją pamięcią... ;)

Mieszkaliśmy na (teoretycznie) 10 piętrze. Tu chwilowo nie rozpiszę się więcej, bo... będzie konkurs z nagrodami :D :D 

Hotel Plaza ***


Nasz hotel miał *** i myślę, że dużo nie odbiegał od standardów europejskich. Jednak było w nim - a konkretniej w pokojach - kilka ciekawostek:
  • większość rzeczy była umiejscowiona... niżej. A już szczególnie kibelek. To stereotyp, że Chińczycy są mali i niscy - widziałam sporo wysokich Tambylców ;) (o grubasach nie wspomnę...). Jednakże w miejscach publicznych zamiast tradycyjnego (wg nas) sedesu mają zazwyczaj dziurę w podłodze! Nie do końca jest to toaleta rzymska, bo tam jest o co oprzeć dupsko... z tym że publicznie. A tu trza se przykucnąć, odsłonić zadek i ... no sami wiecie... I myślę, że właśnie z tego powodu i mi mieliśmy w pokoju sedes w wersji mega niskiej. Ale jednak - uffff - był to sedes!!!
    Jakże uroczy kibelek publiczny...
  • na wyposażeniu każdego pokoju były maski przeciwgazowe i latarki. Chińczycy mają na ich punkcie małego hopla. Szczególnie w miejscach publicznych. A to na wypadek wojny, a to na wypadek trzęsienia ziemi, a to na wypadek eksplozji którejś z 15 elektrowni jądrowych (budują kolejne 9...). Choć akurat w tym przypadku to nie wiem, czy im mocno pomoże taka maska... Więc i my miałyśmy te jakże atrakcyjne maski na stanie - a za ich uszkodzenie groziły masakryczne kary!!
  • kary też groziły za... pobrudzenie ręcznika! Szok, co? Szczególnie, jak się jest kobietą z wodoodpornym tuszem do rzęs... Przed samym zakwaterowaniem poproszono nas o... nie farbowanie włosów!! Żeby przypadkiem nie pofarbować i ręczników...!!! Tak czysta przed wytarciem to dawno nie byłam...
  • a dbanie o czystość była trochę utrudniona, bo... owszem, mieliśmy i wannę i prysznic, ale nie mieliśmy ani tu, ani tu ruchomej słuchawki prysznica. W wannie tylko kran. Pod prysznicem tylko deszczownica (właśnie wygooglowałam jak to się nazywa, ha!!). No nam to utrudniało życie. Ech, te nasze europejskie przyzwyczajenia...
  • ... także do dobrze oświetlonych pomieszczeń. Udręka!! W pokoju miałyśmy tak nastrojowo, że tylko dzieci robić!! Lamp było wszędzie od groma, ale solidnie oszczędzano na nas z mocą żarówek. Normalnie malowałam się na ślepo - doszłam do perfekcji ;) Ta mroczność trochę gryzie się z chińskim podejściem do życia - oni odczuwają spokój, gdy jest bardzo jasno, bardzo tłoczno i bardzo głośno. W ogóle są strasznie krzykliwych narodem. Może to był ukłon w naszą stronę, że taki nastrój nam zrobili - a my tacy niewdzięczni???
  • za to codziennie dostawałyśmy wodę butelkowaną, sztuk 3. Stawiano je zaraz koło umywalki, pewnie z przeznaczeniem do mycia zębów. Tylko nasza mama męczyła się z wodą butelkowaną - nam z siostrą Zemsta Cesarza jakoś mało straszna się wydała, więc bez zastanowienia korzystałyśmy z kranówy. I nic nas nie złapało. W ogóle nikogo nic nie złapało. Więc albo wodę faktycznie mają tak dobrą jak się chwalą (bo się chwalą), ale wszystko co złe wypaliło w nas ich ostre żarcie... Na szczęście więc nigdzie publicznie nie musieliśmy celować dupskiem w dziurę w ziemi w wiadomym "rzadkim" celu... Naprawdę ufff.... Co do wody, to również w autokarze codziennie rozdawali nam po butelce na głowę. W końcu uzbierał nam się mały zapas. Bo do każdego posiłku również były napoje (a herbata to już w ogóle bez ograniczeń). Miła odmiana po różnych wyprawach po innych egzotycznych krajach, gdzie woda była na wagę złota...! 
    Nasz "mały" zapas wody...
  • dbano także o nas stawiając na holu każdego piętra jonizator powietrza. Dla mnie pewna nowość, ale ja - przykładowo - nie mieszkam w Krakowie... Nie wiem, czy to pomagało, bo jak już wiecie miałyśmy szczęście i nie było smogu (dzięki Bogu za mega długi Nowy Rok!! - wszystko co przemysłowe ograniczone lub zamknięte, ludzie na urlopach, mały ruch na ulicach - ufff ufff ufff). Ale hole w hotelu były zupełnie bez okien, więc może jednak?? 
    Jeden z hotelowych holi
  • i również dbano o nas w zakresie usług telefonicznych. He - na te kilka metrów pokoju, łazienki i mini-przedpokoju dano nam aż trzy aparaty telefoniczne!! I router z wifi... który odkryłyśmy dopiero trzeciego dnia... Oj tam, oj tam... ;) ;) I tak większość "naszych" stron www była zablokowana... Jednak jedna fajna rzecz wynikała z tej ilości telefonów - wszyscy mieliśmy odgórnie ostawione budzenie. No nie dało się go przeoczyć...! ;)

Tak czy owak nasza trójeczka (mama, Siostra i ja) mieszkała w jednym pokoju. A że ja byłam na przyczepkę - to dostałam... dostawkę. Masakryczną dostawkę. Bez szans zmienienia... Pierwsza noc była szybka - tak byłam zmęczona zmianą czasu i intensywnym zwiedzaniem, że spałam jak zabita. Ale potem obudziłam się jak w kostnicy... taka była niewygodna...
Dwa wypasione wyra i moja dostawka...
Na szczęście, jak już pisałam i będę powtarzać pewnie jeszcze ze sto razy, mieliśmy świetnego przewodnika. Od razu wiedział w czym rzecz - nie ja pierwsza spałam na dostawce (wszystkie pokoje w hotelu były dwuosobowe) (nawet w dwupokojowych apartamentach trzecia osoba spała na dostawce). Nie mógł mi zmienić łóżka, za to organizował dodatkowe kołdry, żebym mogła je sobie włożyć pod moje delikatne dupsko :D I tak je poskładałam, że w sumie spałam na... siedmiu warstwach :D :D Jak prawdziwa księżniczka... na dostawce. 

Jednak na tym nie koniec. Od wielu lat śpię w korkach. Bez stoperów normalnie nie ruszam się z domu. A tym bardziej, gdy śpi się z własną matką, która w nocy potrafi dać ostro-chrapiącego czadu... Którejś nocy tak się wierciłam (chrapanie było słychać mimo stoperów!!), że mi w końcu wypadły. Na nieszczęście nie mogłam ich znaleźć w tych moich pierzynowych warstwach. Na szczęście miałam sporo zapasowych...

I tak właśnie stałam się Księżniczką na ziarnku wosku
Bo wiecie, w Chinach wszystko jest podrobione. Nawet Księżniczki ;) ;)

poniedziałek, 8 lutego 2016

Ostatnie kilka słów przed wylotem...

Tak tak, jutro o tej porze będę już daleeeeeeeko i jeszcze wysooooko. Ale na pewno bliżej Chin niż Polski. Choć w sumie to nie jestem aż taka pewna, gdzie byśmy wylądowali w razie ewentualnych awarii... Lepiej nie sprawdzać ;)

Nie martwcie się:
- raz, że nie opuszczam Was na długo
- dwa, że mam dla Was kilka niespodzianek. Nie jakichś bajecznie fantastycznych - aż takiej weny nie mam :) Ale mam nadzieję, że Wam się spodobają :) Zachęcam więc do obserwowania mojej strony na fb: Kobieca Myślodsiewnia

I do czekania na mnie z utęsknieniem ;) ;)
No dobra. Wystarczy jak się odezwiecie po powrocie ;) ;)

Bo ja już nie mogę się doczekać i wylotu i tworzenia dla Was foto-relacji z wycieczki!!!

Póki co możecie sobie chociaż zerknąć na samolot, którym będę leciała--> SAMOLOT. Podałabym Wam nawet nr miejsca, gdzie zasiądzie moja szanowna osoba, ale kto wie co za psychopaci mnie czytają... ;) Tak czy owak mam zamiar sobie uzupełnić filmowo-serialowe braki. I się może nawet zdrzemnąć (zazwyczaj szybko zasypiam w samolocie, bez żadnych wspomagaczy ;)). Bo przecież od razu po lądowaniu zaczynamy zwiedzanie. W bardzo miłej atmosferze Chińskiego Nowego Roku! 

Oł jeeeeeee..... :D :D :D

Ściskam mocno!!! :* :* :*