Ostatnio oglądaliśmy z Ka. komedię, gdzie tatuś z dumą nosił koszulkę pomalowaną pisakami przez jego ukochaną córcię. A następnego dnia mój osobisty mąż wgramolił się do szafy zrobić porządek w swoich ubraniach i wyciągnął z niej uszkodzone, odbarwione t-shirty.
Zbiór myśli, przemyśleń i domysłów, które siedzą w głowie standardowej kobiety, tudzież żony, matki, córki, przyjaciółki...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dresy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dresy. Pokaż wszystkie posty
sobota, 22 października 2016
sobota, 27 lutego 2016
Dziecko w szpitalu - jak się przygotować na pobyt?
Tak się niefortunnie złożyło, że dwie bliskie mi osoby, dzień po dniu, dostały przykrą wiadomość - ich dzieci są na tyle chore (oskrzela/płuca), że muszą iść do szpitala. Obie to dość dzielnie przyjęły, jednakże jak to w takich sytuacjach bywa, zaczęły gorączkowo myśleć - co ze sobą wziąć? Co będzie mi potrzebne?? Jak się przygotować??
Miały na tyle szczęścia, że nie wzięto ich dzieci od razu do szpitala, karetką (mnie to raz spotkało - zero czasu na przygotowanie siebie i podręcznego dobytku...), więc zanim zniknęły w mrocznych czeluściach oddziału dziecięcego zdążyły do mnie zadzwonić, po szybką poradę - jak się przygotować?? Właśnie...
Nikomu nie życzę, aby jego dziecko trafiło do szpitala!! Jednak nie oszukujmy się - może to spotkać każdego z nas - rodziców... Dlatego proponuję wpis na temat pierwszej pomocy przy pakowaniu siebie i dziecka na dłuższy pobyt w szpitalu. I serdecznie zachęcam innych rodziców "po przejściach" do pozostawienia w komentarzach swoich porad, sugestii, wskazówek i wniosków. Ułatwmy innym życie!!
UBRANIE
Nie wiem jak jest we wszystkich szpitalach, ale myślę, że obowiązują jakieś odgórne przepisy dotyczące temperatury na oddziałach dziecięcych (czy też w ogóle). Ja byłam na OIOMie i Pulmonologii z Alergologią (tak w skrócie) i było masakrycznie gorąco!!! A jednocześnie - jak robiono (w końcu) wietrzenie - masakrycznie zimno. Domyślam się, że latem to jednak nie grzeją, jednakże proponuję wziąć ubrania i dla siebie i dla dziecka "na cebulkę". To znaczy nie grube dresy i piżamy, ale raczej coś cienkiego plus dodatkowa bluza czy sweter. Będąc w szpitalu w styczniu, gdy na zewnątrz były przymrozki, my czasem na oddziale miałyśmy jak w saunie...
Inna sprawa, to długość rękawa i jego szerokość w bluzce dla dziecka. Nie patrzę tu na ewentualne gipsy czy opatrunki, ale na zwyczajny... wenflon. Proponuję, szczególnie u małych dzieci, bluzki z długim, cienkim rękawem z szerokim mankietem. Raz, żeby wygląd wenflonu nie raził dziecka (Em. uporczywie chciała go sobie wyjąć), dwa, żeby był do niego łatwy dostęp.
I pamiętajcie o ubraniu i bieliźnie na zmianę. Temperatura, nerwy czy ciągłe "skakanie" przy dziecku powodują, że się pocimy. Natomiast różne zabiegi, złe samopoczucia i ogólna sytuacja mogą spowodować, że ubranka naszych dzieci (i nasze...), chcąc nie chcąc, będą wysmarowane krwią, smarkami, mlekiem, jedzeniem, maściami i innymi różnościami. A na pranie i suszenie na oddziale personel nie zawsze patrzy przychylnie...
No i wiecie - niech to będzie ubranie wygodne. Miniówka jakoś średnio się sprawdza w warunkach szpitalnych...
OBUWIE
Poważnie, weźcie dla siebie wygodne papcie, trampki czy klapki. Raz, że są oddziały gdzie nie wolno paradować w butach "z zewnątrz", dwa - temperatura może dać Wam w kość (a w sumie to w stopy). No i przy ruchliwych dzieciach jest się jak nachodzić.
Dodatkowo, jeśli nocujecie w szpitalu i nie macie możliwości powrotu do domu na "odświeżenie się" pamiętajcie o obuwiu pod prysznic. Nie mogę powiedzieć - nam się trafił naprawdę czysty oddział! Ale ponownie - nie oszukujmy się - różnie jest i ze szpitalami i z ludźmi używającymi prysznica...
SPANIE
Nie wiem jak jest wszędzie - moja Em. miała za każdym razem swoje małe łóżeczko szczebelkowe, a ja (rodzic) mogłam spać z dzieckiem w pokoju, na specjalnym rozkładanym fotelu. Był mega wygodny do siedzenia, ale paskudny do spania... Do tego dano mi koc w poszewce. I już. Tak więc szybko donieśliśmy sobie poduszkę, dodatkowy koc i karimatę, żeby spać na podłodze. Nikt nam nic nie powiedział. Koleżanka z sali obok normalnie miała dmuchany materac, który w ciągu dnia stał schowany za szafą. I też było ok.
Łóżeczko dziecka miało prześcieradło i kołdrę. Bez poduszki. Więc jeśli jakiś bobas potrzebuje jej do spania, to proponuję zabrać z domu. Wzięliśmy też dodatkowy kocyk, ale bardziej się przydał do odsłonięcia Em. przed światem (powiesiliśmy go na barierce łóżeczka), co by mogła spokojniej spać.
HIGIENA
Jeśli zamierzacie zostać z dzieckiem na noc, na dzień, na całą dobę, na dłużej - zabierzcie ze sobą wszystko! Mydło, szampon, żel, pastę do zębów, antyperspirant, kosmetyki do makijażu, krem nawilżający (!) itp. - szpital to nie hotel. I dla dziecka oczywiście też!! Plus wszystkie pieluchy, chusteczki nawilżające, maście do dupska, przybory do włosów. Na oddziale noworodkowym owszem - mogliśmy być nieprzygotowani. Tu nikt nam nic nie da. Tak więc bierzemy całą naszą łazienkę i toaletkę.
No i ręczniki! Dla dziecka koniecznie, dla siebie jeśli zamierzacie się kąpać w szpitalu.
ZABAWKI
W naszym szpitalu są sale dla dzieci - świetlice. Mają tam zabawki i książeczki dla dzieci. Ale... czy naprawdę chcemy chodzić z naszym chorym (a już w ogóle - zdrowiejącym!!) dzieckiem w to urocze wysiedlisko zarazków?? No właśnie... Dlatego też nie zapomnijcie wziąć ulubionych zabawek dla dziecka. Może tylko zostawcie w domu te najbardziej hałaśliwe - inni rodzice mogą w nerwach Wam tą zabawkę wyrzucić za okno ;) ;)
Ja ostatnim razem miałam nawet wózek dla lalek, przy którym Em. uczyła się chodzić. Mały niewypał, bo jak tylko go jej przyniosłam założyli jej wenflon w stopę i nie za bardzo mogła chodzić. Tak czy owak - mimo moich obaw - nikt nie narzekał, że organizuję czas dziecku w sali. Bo po korytarzach z tym wózkiem to już bym nie wędrowała...
JEDZENIE I PRZYBORY DO
Nie wypowiadam się za tych, którzy chore dziecko mają za granicą. Ale u nas - w Polsce - wiadomo jak jest z jedzeniem... Dla przypomnienia, ja sama przeszłam baaardzo interesującą "pogawędkę" na temat diety szpitalnej Em. (KLIK). Dlatego też - zaopatrzcie się w prowiant, w tym kawa, herbata, cukier i sól!! Jak nie dla dziecka (bo na przykład jest jeszcze na cycu, albo z powodu choroby musi mieć tylko kroplówki) to z pewnością dla siebie. Na naszym oddziale była ładna mała kuchnia do użytku rodziców, łącznie z talerzami, kubkami, sztućcami itp. Lodówką, mikrofala, kuchenka, czajnik - takie rzeczy. Problemem jednak było miejsce spożywania - no bo przecież nie na sali. Teoretycznie - bo w praktyce żadnej z nas - Mam - to nie przeszkadzało. Personelowi już tak...
Dobrym pomysłem jej wzięcie termosu, żeby przygotować sobie herbatkę czy kawkę na potem. No bo wiecie - z chorym dzieckiem czasem trudno iść do wc, a co dopiero zrobić sobie coś do picia...
Na wszelki wypadek proponuję też wziąć jakiś kubek i łyżeczkę, jakiś scyzoryk. Szczególnie jeśli nic nie wiecie o szpitalu. Albo znacie jego kiepską reputację...
INNE
Kto ma telefon? Wszyscy, he. Tak więc ładowarka! Często się o niej zapomina w nerwach.
Coś do pisania plus kartki.
Coś do czytania dla siebie (naprawdę polecam - jak już opadną nerwy może zacząć się Wam nudzić...)
Ewentualne poprzednie wyniki badań/wypisy dziecka (ja mam wszystko w jednej teczce z książeczką)
Tablet, laptop.... hm... z tym różnie... Wszystko zależy od oddziału na jakim jesteście i czy jest tam aparatura medyczna na stałe podłączona do dziecka... Bo wtedy - teoretycznie - nie można używać swoich sprzętów elektronicznych...
Pieniądze w gotówce - na jedzenie w barze czy też absurdalną opłatę za szpital...
Własne dokumenty!!!!!
Stopery. Jeśli dziecko nie wymaga uwagi w nocy polecam korki do uszu....
I jeszcze ewentualne własne lekarstwa. Gdy zaczynamy martwić się o dziecko czasem zapominamy o własnym zdrowiu...
O czymś zapomniałam....?
piątek, 27 listopada 2015
Mama dresiara vs Francja elegancja
Podczas moich badań dotyczących zdjęć naczytałam się sporo o domowym ubiorze mamy.
Rozwijam temat:
Ostatnio jest modne być elegancką mamą. Że to niby dowartościowuje, poprawia humor i samopoczucie, szczególnie gdy bobasy dają nam w kość.
Żeby być Francja-elegancja należy:
- mieć ekstra make up
- mieć ekstra fryzurę
- mieć ekstra manicure
- być ekstra ubraną, łącznie z butami (o dodatkach nie wspomnę).
No na litość boską! Poważnie?!?! To jest najważniejsze w byciu mamą?? To ja dziękuję. Wolę być mamą dresiarą - mamą praktyczną:
1. Make up
Owszem, jak wychodzę z domu to przypudrowuję nosek. Ale bardziej dlatego, że mam cerę problematyczną (ale ładne określenie na bardzo niefajny problem) i nie chcę ludzi straszyć. A jak siedzę w domu to lubię ten czas wykorzystać i pozwolić skórze oddychać i się zregenerować. Oczy owszem - trochę tuszu, podkreślenie brwi. Ale nie paćkam się jak paw, bo zaraz eL. też by chciała a nie chcę jej uczyć, że tylko z make up'em kobieta jest ładna i wartościowa. Poza tym w ciągu dnia tak często się śmieję, że i tak się przez łzy rozmazuję...
2. Fryzura
Najczęściej mam czyste, umyte włosy, no chyba, że mamy kryzys i nie ogarniam (zdarza się, nie przeczę). Odświeżone farbą. I tyle. Nie układam ich na codzień godzinami, też pozwalam im na regenerację bez suszarek, lokówek i ciężkich wiązań. A poza tym... no cóż - mam córki. Starsza mnie uwielbia czesać, druga mnie uwielbia czochrać. A ja lubię, jak na mnie praktykują te cuda - ja czesałam moją mamę i teraz umiem wyczarować fajne upięcia na mysich włoskach eL. Jednak gdy wychodzimy na "imprezę" wszystkie jesteśmy ładniuchno uczesane. Lubię zaznaczać, że jak się coś świętuje (urodziny, przyjęcia, występy itp) trzeba wyglądać inaczej, szykowniej.
3. Manicure
Jasne... Mój manicure? Czyste, krótkie paznokcie - żeby świecić przykładem i nikogo nie zadrapać. Pomalować też lubię, ale nie mam cierpliwości. Wolę nie malować i potem skupić się na dzieciach a nie na odpryskującym lakierze... Myślę jednak, że to trochę przez lata przyzwyczajeń - od małego gram na pianinie, a wiadomo jak z tym jest... i paznokciami...
4. Ubranie
Ja bardzo przepraszam, ale czemu to niby dresy są złe??? Moja mama jest bardzo stylową osobą, a w domu bezkarnie zapindala w dresie. I jak jedzie do lasu czy na działkę - też. Więc czemu nie można iść z dzieckiem do parku/lasu/łono natury w dresie?? Ładnym, czystym, wygodnym (!!!) dresie. I w butach sportowych. O byciu w domu już nie wspomnę. Większość dnia spędzam na dywanie kulając się z Em. i eL. między zabawkami, chowając się pod stołem, raczkując jak piesek. Po cholerę mi spodnie z wrzynającym się paskiem albo odsłaniająca dupsko spódniczka?? Lubię wyglądać elegancko i kobieco, ale czy naprawdę na plac zabaw trzeba ubierać szpilki?? Kiedyś widziałam mamuśkę, która zamiast bawić się z dzieckiem "na drabinkach" ciągle wyciągała szpilki z piasku. I piasek ze szpilek. Ubieram dresy/leginsy/getry (!!!) i wygodne koszulki/bluzki/sweterki z pełną premedytacją i właśnie wtedy czuję się dobrze!! Nic mi w nich nie wystaje, nie widać zbędnych fałd ani innego kawałka bladego cielska. Nie męczę się, nie poprawiam i nie wystaję przed lustrem...
Drogie mamy - nie dajcie się zwariować!! To Wam ma być wygodnie. To Wy ustalacie priorytety!! A nie jakieś babska z modnych pism i stron www. Lubicie wyglądać sexi już z samego rana - podziwiam. Ale nie dążcie do jakiegoś absurdalnego ideału tylko dlatego, że tak ktoś opisał i jakieś babsko z Bevery Hills (czy czegoś tam...) wygląda już przed śniadaniem jak lalka Barbie. Raz, że na pewno ma z cztery nianie, dwa - pewnie nie zna ulubionych zabaw swoich dzieci...
Ja kocham moje dzieci. I kocham być sobą!!
Poza tym niektóre sportowe wdzianka są naprawdę sexi ;) ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)