czwartek, 28 kwietnia 2016

Chorowanie na NFZ

Kiedy dziewczyny z babecznika zaprosiły mnie do współpracy i omawiałyśmy mój twórczy wkład w tą sympatyczną stronę, padło rzecz jasna pytanie "o czym mam pisać?". I jaka była moja pierwsza myśl? O chorobach... A raczej o chorowaniu i drodze przez mękę próbując leczyć się na NFZet... W końcu piszę o czymś innym (oczywiście równie atrakcyjnym :D), a temat chorowania pozostawiam sobie tutaj. A naprawdę - mam o czym pisać!

Nie będę Wam tu teraz wklejała tysiąc KLIKów prowadzących do innych moich wpisów. Kto ciekawy - zachęcam do prześledzenia naszej rodzinnej tułaczki po przychodniach i szpitalach za pomocą archiwum. Tytuły mówią same za siebie.

A tak w skrócie, dla przypomnienia -> osobiście jestem masakrycznym alergikiem, eL. również sezonowo cierpi katusze, a Em. dopadło przewlekłe zapalenie oskrzeli z podejrzeniem astmy. Jednak żeby to potwierdzić (astmę w sensie) trzeba wykluczyć wszystkie inne świństwa.

No i teraz. 3 przykłady z naszej wspaniałej publicznej służby zdrowia potwierdzające moje obawy - że jak tak dalej pójdzie to wkrótce wszyscy wymrzemy...

1. We wtorek byłam na kontroli z Em. u alergologa. Doktórka od jakiegoś czasu leczy całą naszą rodzinę. Wizyta spoko - zajrzeliśmy do niej hurtowo, wypisała mi kolejny zestaw leków dla córy i zasugerowała, żebym przyszła kontrolnie z eL. Tak więc idę "do lady" i chcę zapisać dziecko na kontrolę (wszyscy jesteśmy stałymi pacjentami) a tam co? A tam brak terminów do sierpnia, a potem nie zapisują bo jeszcze grafik nie jest rozpisany... Teraz muszę codziennie czatować z telefonem czy aby już nie ruszyli z tymi zapisami, co byśmy nie skończyli na wizycie w grudniu. A co jest najśmieszniejsze? Że ja - stała pacjentka tego samego lekarza! - mogę zapisywać się z tygodnia na tydzień i dla mnie miejsce jest. Bo ja się odczulam, a moje dziecko tylko cierpi...

2. W środę byłam ze sobą u dermatologa. O... to jest temat rzeka!! (poważnie - poszperajcie w archiwum!). Z powodu alergii cierpię też na przykre (bo swędzące jak diabli) zmiany skórne. Mam je pod kontrolą u mojej doktórki już dość długo - najważniejsze, że jak się zapisywałam po raz pierwszy, to BEZ skierowania. Bo teraz to już trzeba skierowanie do dermatologa mieć. Taką mam urodę, że wszędzie Bóg obdarzył mnie pieprzykami - co też muszę kontrolować (wiadomo). O nie jeszcze nie męczyłam mojej doktórki. I zrobił mi się w między czasie nagniotek na dużym paluchy. Więc poszłam do lekarza pierwszego kontaktu, który wystawił mi skierowanie na wszystkie trzy przypadłości. I jak się okazało dał dupy, bo powinnam dostać trzy osobne karki, a nie wyszczególnione trzy choroby na jednej. Więc co? Więc doktórka dermatolog skontrolowała mi skórę (bez skierowania - bo kontynuacja leczenia), obejrzała pieprzyki (na skierowanie) i wysłała po oddzielne skierowanie na nagniotka... Taaaaak..... Teraz znów będę czekała jakiś miesiąc do dwóch (oby), żebym mogła przyjść z tym samym problemem do doktórki do której i tak chodzę. Regularnie....

3. Dziś byliśmy (w końcu!!!) w szpitalu z Em. Po ostatnim zapaleniu oskrzeli, które skończyło się w szpitalu, dostaliśmy skierowanie na diagnostykę w celu wykluczenia mukowiscydozy i jakieś tam jeszcze inne cuda z krwi. Oczywiście za pierwszym razem nas nie przyjęto, bo Em. była chora, a wiadomo że jak ktoś choruje przewlekle to do szpitala musi iść zdrowy (tak - sarkazm). No ale ostatnie dwa tygodnie chuchałam na nią, dmuchałam, eL. nie puściłam do przedszkola i w końcu się udało! Po prawie dwóch godzinach (na czczo!!!) czekania w Izbie Przyjęć przyjęli nas. Tylko po to, żeby nam powiedzieć, że badanie na mukowiscydozę robi się w środę (dziś czwartek, jakby co), więc zapraszają po majówkach...!!! A, no i tą krew pobrali. Tak tak, piszę do Was z domu - choć teoretycznie jestem z córką do środy w szpitalu. W praktyce dostaliśmy przepustkę a szpital, rzecz jasna, dostanie swoją kasę od funduszu za calutki tydzień. 


Być może przesadzam. Bo jestem mega zmęczona, zdenerwowana i zniechęcona. 

No ale weźcie... Czy ludzi nie można leczyć po... ludzku???

4 komentarze:

  1. No właśnie! Jak ja mam iść po jakiekolwiek skierowanie na badania to już jestem chora :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem z tym skierowaniem czekać w kolejce... :( buuuuu....

      Usuń
  2. O naszej kochanej służbie zdrowia książki można pisać i tysiące skeczy powstało, ale wielokrotnie przekonałam się , że wiele od ludzi zależy a nie od kontraktów i procedur...
    Życzę więc zdrowia i wytrwałości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy - na razie się trzymamy. Oby dzisiejsze badania Em. też przeszły gładko a potem to już mogę sobie stać w kolejce i latać po skierowania! ;)

      Usuń