Mamy w naszym bloku Akcję! Przez wielkie "A"!
Kilka miesięcy temu relacjonowałam Wam nasze sąsiedzkie śledztwo w sprawie bardzo podejrzanej krowy. (KLIK) Śledztwo nadal w toku...
A nie tak dawno pisałam Wam, ze zgrozą i oburzeniem strasznym, że szlag mnie trafia na sąsiedzkie (i nie tylko) kupy (KLIK). Ale że z kupami to jednak temat ciężki (i śmierdzący) to teraz między sąsiadami mamy akcję petową.
Otóż nasz blok ma trzy klatki. Każda klatka dwa piony. I akurat w naszym pionie, pod balkonami, i tylko w naszym pionie, mamy "przepiękny", równiutki, biało-pomarańczowy dywan z petów. Całoroczny. Pani sprzątająca już dawno przestała go ogarniać...
Kilkanaście dni temu mieliśmy zebranie naszej Wspólnoty. Mimo że jestem w zarządzie, nie było mnie na nim - solidaryzowałam się z dziećmi i średnio-dzielnie chorowałam. Więc dopiero kilka dni po zebraniu dowiedziałam się, że został na nim poruszony temat owego dywanu. I wcale nie przez nas - mieszkańców, ale przez panią sprzątającą (mamy bardzo fajną panią, tak na marginesie). I wcale się jej nie dziwię, bo to robota głupiego - co posprząta, to dywan "odrasta".
Wszyscy sąsiedzi, którzy byli na zebraniu, jednogłośnie zwalili winę na sąsiada co to mieszka pode mną. Koleżko coś koło trzydziestki, jeździ wypasionymi brykami, nosi się szeroko, ciągle wystaje na balkonie, kurwuje (no sorry, ale naprawdę!) przez telefon i jara, jara, jara.... A przy tym mieszka z mamusią :D :D
I właśnie od mamusi dowiedziałam się, że jest Akcja Petowa. Mamusia jest raczej z tych niedosłyszących a więc i krzyczących. Przyszła do mnie kilka dni po zebraniu, otworzyłam jej drzwi, a tak jak nie zacznie krzyczeć...! Że dlaczego na nią donoszę, że to nie jej syn rzuca pety, bo on ma popielniczkę i grzecznie opróżnia do kosza, że wszyscy się na nich uwzięli i w ogóle jak tak można. Słuchajcie, krzyczała tak, że inni sąsiedzi zaczęli drzwi otwierać na klatkę schodową. Ja oczywiście zgłupiałam, zupełnie nie rozumiałam w czym rzecz i dopiero po przeczytaniu pisma ze Spółdzielni Mieszkaniowej poskładałam wszystko w jako-taką całość. Sąsiadce wyjaśniłam, że to nie ja, że mnie nawet na zebraniu nie było, więc poszła krzyczeć na tych co to powyłazili z mieszkań. A ja zadzwoniłam do naszej wspólnotowej przewodniczącej i ona mi już konkretnie wyjaśniła co i jak.
Tak więc pismo przyszło do sąsiadki, ta zrobiła raban straszny, Ci co wskazywali palcami winnego zaczęli się zastanawiać, czy aby słusznie. I nie uwierzycie co tu się teraz u nas wyrabia!!
Złożyło się wczoraj, że popołudniem wyszłam z Em. pod blok przewietrzyć jej astmę i spotkałam naszą szefową przewodniczącą. Którą bardzo lubię prywatnie, a niestety rzadko widzę, więc jak już spotkam to plotkujemy sobie z pełną mocą. I normalnie jak w filmach o podmiejskich amerykańskich osiedlach - my plotkujemy, a tu zaraz sąsiadki-emerytki wylazły ze swych dziupli podsłuchiwać. I wiecie co? One wszystkie prowadzą śledztwo petowe! Chodzą, obserwują, notują w pamięci kto, kiedy, z kim i jak długo.
Zatkało nas!!!
Tak więc jedna pani poszła obejrzeć zjawisko dywanowo-petowe z bliska i szybko obliczyła trajektorię lotu potencjalnego peta. Że to jednak musiałaby być wyższa wysokość rzutu, no chyba, że ktoś z premedytacją rzuca dalej...
Druga pani zdała nam raport ile razy i kogo widziała na którym balkonie...! Bo ona spaceruje sto razy dziennie z pieskiem i notuje...! Strasznie się cieszę, że w ostatnim czasie teść do nas nie zaglądał, bo pewnie i my byśmy byli pod lupą (teść lubi sobie zakopcić, niestety).
Trzecia pani ukłoniła się nisko i dała nogę, bo to chyba jej potomkowie w liczbie 2 tak nam komponują krajobraz uroczo. Tak wynika z obserwacji obu pań co obserwują.
No i padł pomysł, że one teraz pozbierają te niedopałki, sprawdzą, opiszą marki, i będą szpiegować po sąsiadach co kto pali...! Łącznie z obserwacją w osiedlowych sklepach i kioskach...
Fajne mają życie te sąsiadki-emerytki, co nie? ;) ;) ;)
Toż to normalnie Osiedlowy CBŚ! Jestem pełna podziwu i czekam na dalszą relację ze śledztwa :D
OdpowiedzUsuńJa też czekam i też podziwiam, he. Niby jedna z drugą tyko z pieskiem wyjdą siknąć, a tu inwigilacja na TAKĄ skalę ;) ;) Na pewno dam znać :D
Usuńoj sasiadki potrafią byc niezstapione ;D
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiowetestowaniee.blogspot.com
Aż się boję pomyśleć, co by było, gdyby to one były w zarządzie wspólnoty...!!! ;)
UsuńTylko się cieszyć z takiego monitoringu osiedlowego ;-)
OdpowiedzUsuńCo tu się dziwić panią emerytką... nic do roboty... może i dobrze, że chociaż popatrzą, poszpiegują, doniosą... Oczywiście byle by ta cała akcja nie urosła do rangi zaglądania ludziom w gary ;-)
Nie, no ja się cieszę :D Jako alergik-astmatyk z chorym dzieckiem w dodatku, to to całe balkonowe jaranie doprowadza mnie do szału! Nie tylko ze względu na petowy trawnik, rzecz jasna... Może ukrócą to posiadówki na fajce.
UsuńA czy będą zaglądać to nie wiem. Ale sama bym się chętnie do nich wprosiła - bo czasem tak bajecznie pachnie, że tylko ślinka leci ;) ;)