Jakiś czas temu udało mi się nagrać krótki filmik z moimi dziewczynami w roli głównej. Siedziały sobie w wannie i chlapały się wodą. Według mnie filmik zarażał czystą (he he) radością, a że miejsca strategiczne zostały poza kadrem, to wstawiłam go na moją stronę fb. Ot tak po prostu - ku radości właśnie. Następnie, również w dobrej wierze, udostępniłam go na mojej prywatnej stronie... i się zaczęło...
Ale zanim dalej - kto nie widział ma teraz szansę nadrobić --> moje dziewczyny i ich wygłupy w wodzie.
Nie przypuszczałam, że ten krótki filmik wzbudzi jakiekolwiek kontrowersje, a jeśli już, to zostanie poruszony temat ewentualnej golizny. Jednak - ku memu zaskoczeniu - wzbudził! Posypały się komentarze na temat bezpieczeństwa, sposobu mycia dzieci, częstotliwości itp. Na początku byłam zdumiona (sugerowaną krytyką), potem ciekawa (no bo jeśli nie tak kąpać dzieci to jak?) a potem jednak wygrał szok.
I to nie taki szok, że na siłę bronię swojego zdania i uznaję resztę za głupców i nieodpowiedzialnych rodziców. Nie nie - proszę mnie źle nie zrozumieć!!!
Ja się po prostu zastanawiam, dlaczego niektórzy tak strasznie utrudniają sobie życie...? I - no cóż - również swoim dzieciom...
Już tłumacze w czym rzecz. Nie wiem kto ma rację - czy powinno się kąpać dziecko codziennie, czy wręcz przeciwnie. Ja kąpię codziennie, bo tak sama zostałam wychowana. Czasem jest to gruntowne szorowanie, z myciem głowy, zdrapywaniem farby z cielska i wydrapywaniem piachu spod paznokci. A czasem jest to moczenie dupska w wannie pełnej zabawek. Ale, bez różnicy w jakości kąpieli, pakuję dzieci do wanny/pod prysznic każdego wieczora, często nawet gdy są chore.
A dlaczego? Bo wierzę z całego serca w KSZTAŁTOWANIE DOBRYCH NAWYKÓW.
Ja wiem, że moje dzieci się jeszcze nie pocą "na śmierdząco" - ale za kilka lat będą. I wiem, że zimą nie mają brudnych stóp od kurzu i piachu - ale latem już tak...
To samo ze szczotkowaniem zębów, czesaniem włosów czy myciem rąk po każdym jedzeniu i korzystaniu z wc. Jestem z tym upierdliwa, ale... moje dzieci (nawet maleńka Em.!!) wiedzą, że rano i wieczorem myjemy zęby, żeby były ładne i zdrowe. Nie protestują, nie kombinują - po prostu myją. One wiedza, że po korzystaniu z kibelka (a po kupce to już w ogóle!) po prostu trzeba iść umyć ręce. A z domu nie wyjdą potargane...
Czy jestem despotyczną matką? Nie sądzę. Uważam, że jestem mądra mamą - przynajmniej w kwestii kształtowania dobrych nawyków. I wierzę, że gdy moje dziewczyny pójdą do szkoły nie będę musiała ich gonić z grzebieniem, szczoteczką czy mydłem.
Niektórzy z Was pomyślą "przecież to tylko dzieci, jeszcze się nauczą". A i owszem. Ale jakim kosztem? Ile nerwów będzie Was - rodziców i Waszych dzieci kosztowała nauka mycia zębów? Bo gdy zaczniecie je uczyć higieny w podstawówce to będzie to dla nich kolejny przedmiot, jak matematyka, język angielski czy sport.
Dla moich dzieci kąpiel czy mycie zębów jest NORMALNE. Nie myślą o tym, nie analizują. Tak się robi i już. Coś jak z siusianiem czy piciem mleka z cyca. Tak, poważnie takie porównanie - bo dla moich bab te czynności są instynktowne. Kapią się od pierwszego dnia życia, zęby myją od pierwszego ząbka. I ja wiem, że nie mogę tu mówić o porządnej jakości tych czynności - wykonują je jak umieją, często im pomagamy. Tak jak z chodzeniem czy z jedzeniem. Powoli i do przodu. Ale zacząć trzeba jak najwcześniej.
I jeszcze coś, na sam koniec. Ja rozumiem, naprawdę!, że niekiedy nie da się dziecka kąpać codziennie. Nie wszyscy mają komfort ciepłej łazienki. Ba! Nawet czasem i ciepła woda jest rarytasem. I czasem też dzieci, nie wiedząc czemu, mają straszną awersję do mycia. No zdarza się. Mogę Wam, rodzicom i opiekunom, tylko współczuć i wierzyć, że jeśli są chęci, to i znajdują się sposoby...
Jednakże wszystkim super-hiper-zwolennikom używania chusteczek nawilżanych do codziennej pielęgnacji dziecka (już naprawdę bez względu na wiek) mówię głośne i wyraźne NIE! I mówię to i jako mama, i jako okrutny alergik skórny, który siedzi na głowie przynajmniej czwórce lekarzy. Moja opinia to za mało żeby Was przekonać? Proszę uprzejmie, poczytajcie sobie tu KLIK.
Jednakże wszystkim super-hiper-zwolennikom używania chusteczek nawilżanych do codziennej pielęgnacji dziecka (już naprawdę bez względu na wiek) mówię głośne i wyraźne NIE! I mówię to i jako mama, i jako okrutny alergik skórny, który siedzi na głowie przynajmniej czwórce lekarzy. Moja opinia to za mało żeby Was przekonać? Proszę uprzejmie, poczytajcie sobie tu KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz