Kto jest na bieżąco z internetem ten zapewne słyszał o burzy wokół biednej Świnki Peppy. A że to samo zło, odmóżdża dzieci, pierze ich małe rozumki i generalnie be. Ale o tym w szczegółach to sobie poczytajcie gdzie indziej - mi się przypomniała inna "bajeczka" na temat.
W zeszłym roku, podczas zebrania rady rodziców, ustalaliśmy nazwę dla nowej grupy przedszkolnej (do której aktualnie chodzi moja córa, tak przy okazji). Przypomnę, że mam dziecko w przedszkolu katolickim, i przypomnę również że żadna tam ze mnie bogobojna dusza.
Dotychczasowo mieliśmy w przedszkolu 5 grup:
Krasnale, Smerfy, Puchatki, Gumisie i Elfy.
No więc sypnęliśmy różnymi pomysłami, trochę mniej i trochę bardziej poważnymi, z Minionkami włącznie. I się zaczęło. Oczywiście Minionki odpadły w przedbiegach, no bo służą złu. Kotki też, bo się z Hello Kitty kojarzą, a to przecież bajka dawno już przez kościół wyklęta. Muchomorki za bardzo sprzyjały ze Żwirkiem, Tygryski były zbyt rozbrykane, Pszczółki bzykały gdzie popadnie a Wróżki zionęły magią.
Śmieję się oczywiście.
Sęk w tym, że szefostwo i nadgorliwi rodzice mieli haka prawie na każdą bajkę. Ba, podwójnego haka - religijno-wychowawczego. Tak jakby dotychczasowe nazwy były święte do granic możliwości...
Krasnale - mała pijacka gromada, żerująca na głupiutkiej Śnieżce, którą nota bene prześladuje anty-chrześcijańska czarownica...
Smerfy - jedna babka na całą wioskę... muszę coś dodawać? No i te czary, rzecz jasna...
Puchatki - grube, łakome, ciągle nienażarte no i nie grzeszące inteligencją...
Gumisie - co rusz leją się z ogrami i upajają sfermentowanym soczkiem...
Elfy - złośliwe, aroganckie i zadzierająca nosa dłuuuugowieczne, magiczne istoty.
I tak sobie myślę, ze no dajcie spokój. Nie znam bajki, która byłaby idealna. Bo i nasze dzieci nigdy takie nie będą. Ani środowisko w którym żyją. Pewnie, że można ograniczać złe wpływy, ale po co na siłę doszukiwać się zła, tam, gdzie go nie ma?
Pamiętacie jakie nam serwowali bajki podczas Wieczorynki? A moja córa panicznie bała się Misia Uszatka. Wyła w niebogłosy i miała po niej koszmary. He, a przecież to bajka z morałem, cud nad cudami.
Więc ja, proszę Państwa, wolę dziecku włączyć Świnkę Peppę i śmiać się razem z nią do łez. A potem iść potaplać się w błotku.
Od biedy po raz setny zgodzić się na Krainę Lodu, o losie... ;)
W przedszkolu w końcu padło na Kangurki. I ok.
Ale i tak jej od czasu do czasu zakładam rajstopki z Hello Kitty. Taki oto mój niemy protest, No!
To Wasze przedszkole zasługuje na odrębną rubrykę, bo to już któraś historia która mnie rozbawiła:)
OdpowiedzUsuń:D :D :D Pomyślę nad tym ;) Tak ogólnie przedszkole jest naprawdę sympatyczne, ładne, elegancko wyposażone i (w większości) z bardzo kompetentną obsługą. Jednak jego katolicki charakter wprowadza pewne... hm... urozmaicenia ;) ;)
UsuńMoje dzieci też uczęszczają/uczęszczały do katolickiego przedszkola i pewnie dlatego grupy nie mają nazw, tylko numery :-D
UsuńHe, i to jest pomysł! Oczywiście, jeśli grupa nie ma np. numeru 666 ;) ;) ;)
UsuńO moja corka jako tegoroczny pierwaczek chyba pomalu wyrasta z niektorych bajek to Tez chyba mnie ominela afera swinkowa :) ale pamietam nagonke na hello kitty. Apropo kangurkow to Tez mogli sie czepic - powracajac do Kubusia mama kangurzyca przeciez sama wychowywala malenstwo. Å gdzie Tata? Moze to nieslubne dziecko??? Haha bo zartuje oczywiscie - ale idac tym torem to faktycznie ciezkie zadanie z ta nazwa mieliscie:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie! Bo i owszem, "nagonka" na samotnych rodziców nadal się zdarza http://kobiecamyslodsiewnia.blogspot.com/2016/03/krzywe-spojrzenie-na-pewna-dewotke.html Niestety....
Usuń