Tak, niestety. Przyznaję to z całkowitą świadomością. Mam w domu małego terrorystę rodzaju żeńskiego. Jeszcze sikać na nocnik nie umie, a już wprowadza taki zamęt, że głowa mała. Krzykiem i płaczem domaga się wszystkiego, czego osiągnąć nie może siłą. A używać siły próbuje coraz częściej - bije, ciągnie, szczypie ale i rzucić zabawką potrafi. Najczęściej obrywa się starszej siostrze (nie to, że ona zawsze bez winy jest, ekhm...) ale ostatnio i mi się dostaje.
A dlaczego?
No właśnie... Mam nadzieję, że to tylko próba wywalczenia własnej pozycji w rodzinie. Jak na półtoraroczne dziecko dużo gada, ale nie ze wszystkim się dogada. Zresztą o czym tu gadać, jak mama wszystkiego zabrania.
Bo mama nie pozwala skakać po schodach.
Ani wbiegać na ulicę.
Ani uciekać w sklepie za ladę kasjerki.
Ani zdejmować butów na spacerze.
Ani szurać krzesłami po podłodze.
Ani jeść czekolady zamiast obiadu.
Ani drzeć książek.
Ani otwierać cudzych szafek, szczególnie tych u lekarza.
Ani wkładać paluchów w kontakty.
Ani oblewać soczkiem dywanu.
Ani zabierać siostrze jej zabawek.
Ani rzucać czymkolwiek w ową siostrę.
Mama generalnie nie umie się bawić. I nie ma poczucia humoru. Bo przecież to świetna zabawa wziąć mamy szczepionkę, rzucić ją na podłogę przychodni i walić w nią pięścią z całej siły. Bo mama tylko tłumaczy i zabrania, próbując odwrócić uwagę. To terrorysta jej pokaże, że on tu rządzi. I zaczyna się drzeć i krzyczeć. I wcale nie będzie oglądać książeczki wyciągniętej z torebki. Terrorysta z zemsty pójdzie sprawdzić co da się wyciągnąć ze śmietnika...
Co mam Wam powiedzieć? Dla mnie chleb powszedni. Czekam cierpliwie aż jej w końcu wyjdą do końca trójki, bo może wtedy się uspokoi.
I trochę zazdroszczę naszym dziadkom. Taki to bez skrupułów dałby terroryście po dupie i pozamiatane. A ja co? A ja tylko staram się nie zauważać tych wszystkich spojrzeń ludzi, którym mój terrorysta aktualnie działa na nerwy. Nie - wróć. Którym JA działam na nerwy, bo nie umiem nad moim terrorystą od razu zapanować.
Uwielbiam ten spojrzenia, a Wy?
No właśnie...
Też mam w domu półtoraroczny egzemplarz ;) Tylko czekam na bunt dwulatka :)
OdpowiedzUsuńTy mnie nie strasz, że może być gorzej. Ja już teraz ledwo daję radę....
UsuńHa, skąd ja to znam! Z tą różnicą , że moja terrorystka ma już 7lat :) Ale nadal z tych samych powodów, co wymieniłas jestem "be" mama, tych samych rzeczy zabraniam, ze mną zabawa nie jest tak fajna jak z tatą....czy to się kiedys zmieni??? Mam jednak nadzieję, że wypracuje sobie taką wspaniałą relację matka-córka, taka typowo babską, jak przyjaciółki :) Tylko jak przetrwac ten czas burz? :)
OdpowiedzUsuńNo i kolejna mnie straszy, że taki stan nie minie razem z buntem dwulatka, ech ech. ;)
UsuńA czas burz to chyba dopiero poczujemy, jak zaczną się akcje z hormonami. No chyba, że do tego czasu to już się te nasze terrorystki wyhuczą, wypłaczą i wykrzyczą i w końcu będzie można z nimi się po ludzku dogadać ;)
I też bym chciała mieć taką relację. Tylko że póki co moje dzieci są za cwane - wykorzystują moje dobre zamiary do własnych celów (np. żeby w nowej ślicznej sukience utopić się w błocie).
Damy radę? A pewnie, że damy! Za Was też trzymam kciuki!! :*
Ja mam teraz trójkę terrorystów w domu: najstarsza (7,5) jęczy, średni (5) ryczy lub chowa się obrażony pod stołem a najmłodsza wrzeszczy w niebogłosy (ona jedna ma prawo w końcu to jej szósty miesiąc życia :-D).
OdpowiedzUsuńTo jak następnym razem wpadną do nas antyterroryści od razu dam im namiary do Was - u Was będą mieć więcej roboty ;) ;)
Usuń