poniedziałek, 16 maja 2016

Mój trzeci raz w PUPie...

Kto mnie śledzi na facebooku, ten już wie - mam nerwa jak cholera. Ale nie takiego jak dotychczas, związanego z chorobami, przymusowym uziemieniem czy durnymi sąsiadami. Ten dotyczy pracy. I mojego wieku.

Ok, dla tych co nie wiedzą - przyznam się. Mam skończone 33 lata. Nie mam fobii wieku (przynajmniej póki co), więc jest mi to zupełnie obojętne ile sobie liczę wiosen. A przynajmniej było. Do teraz. 



Na Powiatowy Urząd Pracy już wylewałam nagromadzoną żółć (KLIK) - dziś kolejny raz mnie (nie)zaskoczył....



Otóż jakiś czas temu zaczęłam sobie dorabiać, co by (między innymi) nie paść z psychicznego zmęczenia. W pracy, którą znalazłam (a w sumie znalazła moja psiapsióła ;)) podoba mi się coraz bardziej. Co tu kryć - to mój konik (równie fajnie byłoby tylko chyba w bibliotece, he). 

Moje ludzkie (to duży komplement!!) szefowe chyba też zauważyły mój potencjał i zaproponowały mi staż z Urzędu Pracy (akurat są w systemie). Obgadałyśmy warunki, napaliłam się strasznie, miałam prawdziwą burzę myśli w weekend i co? I dupa blada, bo przyszedł poniedziałek (w sensie Dziś), zadzwoniłam do naszego PUP'y i zdziwiłam się (czyt. wnerwiłam na maksa), okrutnie.

Bo żeby dostać staż z Urzędu Pracy, trzeba spełniać wymagania. I nie jest to chęć do pracy czy odpowiednie wykształcenie. Nie, nie. Tu trzeba być odpowiednio młodym, lub odpowiednio starym (bez urazy!). 

Bo staż z Urzędu Pracy jest tylko dla osób do 30 roku życia i po 50. Ewentualnie (jak twierdzą internauci, bo ja tej informacji nie mam potwierdzonej u urzędniczki) trzeba być samotną matką.

Czyli co? Czyli odpadam. 

Przejrzałam sobie ofertę "mojego" stażu na stronie PUP'y i nic tam nie ma wyszczególnionego na ten temat. Ani na temat pochodzenia pieniędzy na stypendium stażysty. Potem weszłam na główną stronę i tam owszem, info o ograniczeniach jakieś jest, ale tylko pod stażami unijnymi. I jeśli o to chodzi, to ja nawet rozumiem - postarali się o kasę dla grup, które (powiedzmy) bardziej potrzebują wsparcia. 

Natomiast urzędniczka zasugerowała mi, że nie wszystkie staże są unijne. A o tych nie-unijnych nie ma nic na stronie www (jej słowa), tylko jest takie rozporządzenie "z góry", żeby informować pytających. 


AKTUALIZACJA
Wyszukałam na OFICJALNEJ stronie www Urzędu Pracy bardzo ciekawą informację KLIK. Chodzi mi konkretnie o ten zapis: 

Dla kogo są staże?

Na staż trwający do 6 miesięcy może zostać skierowany każdy bezrobotny. Bezrobotny, który nie ukończył 30 roku życia może zostać skierowany do odbycia stażu przez okres do 12 miesięcy.
Ciekawe, prawda?!?

Tak więc ja, w odwrocie, poinformowałam ową urzędniczkę, że wcale nie ułatwiają życia ambitnego człowieka w znalezieniu pracy (no dobra, byłam już zła). I że to średnio (jak nie w ogóle) sprawiedliwe. 

(Trzeba urzędniczce przyznać, że wyraziła skruchę i ubolewanie, bo ona wysłałaby na staże wszystkich chętnych.)

No bo olać mnie - trafiła mi się oferta, chciałam skorzystać.
Ale weźcie te wszystkie osoby, co kończą (niekiedy zaocznie) studia, kursy - dopiero kiedy mogą (dzieci im podrosną, sami dojrzeją do tego umysłowo i emocjonalnie), czyli PO 30stce i chętnie skorzystaliby z pomocy Urzędu Pracy w znalezieniu stażu. I co? I dupa właśnie (czy też PUPa, he). 

I jeszcze jedno. Nie zazdroszczę samotnym matkom, na pewno niekiedy macie o wiele bardziej pod górkę niż my, te mężate. Jednak uważam, że to rozgraniczenie też jest niesprawiedliwe. Ja, przykładowo, mogłabym mieć męża co przepija cały zasiłek i mnie w euforii leje po gębie. Bo przecież są takie kobiety. To im się nie należy pomoc i wsparcie? W czym one są gorsze...?

Uuuuu.... ale we mnie goryczy. 

Zacytuję Alicję z komentarza na fb: "Banda idiotów"....


6 komentarzy:

  1. No faktycznie, kto ustala takie widełki i wymagania? To się kupy nie trzyma, zdrowego rozsądku na pewno nie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie jeszcze pomyślałam - jeśli faktycznie jest tak, że wszystkie staże są za kasę unijną, to jak - do jasnej ciasnej - Urząd pomaga bezrobotnym w grupie wiekowej 30-50 lat?
    Cholera jasna, chyba sobie pyknę uprawnienia na wózek widłowy... wgrrrrr.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie w tej grupie jest mniejsze bezrobocie, więc nie trzeba pomagać. Ok, głupi żart. A tak na serio, to ja już o tym ograniczeniu słyszałam od pewnego pracodawcy, który rozpatrywał sprawę "od drugiej strony" i też mu się to nie podobało.

      Usuń
    2. Temu mojemu potencjalnemu pracodawcy też to się nie podoba - zresztą nikt ich nie informował, przy zgłoszeniu miejsca na staż, że są jakieś ograniczenia!

      Usuń
  3. Jeszcze komentarz do stron www naszych kochanych urzędów. Starałam się o zasiłek macierzyński z ZUSu. Wg strony www do wniosku należy załączyć kopię aktu urodzenia dziecka poświadczoną za zgodność przez płatnika składek, więc taką wysłałam. Okazało się, że na stronie jest błąd, bo kopia ma być poświadczona przez płatnika zasiłku, czyli w tym przypadku ZUS. Taki drobiazg a wypłatę zasiłku wstrzymano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra. To im się bardziej opłaca (czasowo i finansowo) po stokroć odpisywać zainteresowanym niż raz poprawić OFICJALNĄ informację na stronie? Szok. Teraz wszystkie urzędu chcą żeby ludzie jak najwięcej załatwiali przez internet, a jak przyjdzie co do czego, to cyrki wychodzą.

      Ja tam nie wiem, ale tu powinno działać prawo konsumenckie - jesteś ich klientem i czegoś chcesz. Jak idziesz do sklepu a produkt jest oznaczony złą (tańszą) ceną to masz sklep musi Ci go za taką cenę sprzedać... Ja rozumiem, że każdy może się pomylić, ale po jednorazowym zgłoszeniu sprawy pomyłka powinna być naprawiona. A informacje na OFICJALNYCH, RZĄDOWYCH (cholera jasna) stronach www nadal tkwią czarno na białych i wprowadzają ludzi w błąd.

      Usuń