Podczas moich badań dotyczących zdjęć naczytałam się sporo o domowym ubiorze mamy.
Rozwijam temat:
Ostatnio jest modne być elegancką mamą. Że to niby dowartościowuje, poprawia humor i samopoczucie, szczególnie gdy bobasy dają nam w kość.
Żeby być Francja-elegancja należy:
- mieć ekstra make up
- mieć ekstra fryzurę
- mieć ekstra manicure
- być ekstra ubraną, łącznie z butami (o dodatkach nie wspomnę).
No na litość boską! Poważnie?!?! To jest najważniejsze w byciu mamą?? To ja dziękuję. Wolę być mamą dresiarą - mamą praktyczną:
1. Make up
Owszem, jak wychodzę z domu to przypudrowuję nosek. Ale bardziej dlatego, że mam cerę problematyczną (ale ładne określenie na bardzo niefajny problem) i nie chcę ludzi straszyć. A jak siedzę w domu to lubię ten czas wykorzystać i pozwolić skórze oddychać i się zregenerować. Oczy owszem - trochę tuszu, podkreślenie brwi. Ale nie paćkam się jak paw, bo zaraz eL. też by chciała a nie chcę jej uczyć, że tylko z make up'em kobieta jest ładna i wartościowa. Poza tym w ciągu dnia tak często się śmieję, że i tak się przez łzy rozmazuję...
2. Fryzura
Najczęściej mam czyste, umyte włosy, no chyba, że mamy kryzys i nie ogarniam (zdarza się, nie przeczę). Odświeżone farbą. I tyle. Nie układam ich na codzień godzinami, też pozwalam im na regenerację bez suszarek, lokówek i ciężkich wiązań. A poza tym... no cóż - mam córki. Starsza mnie uwielbia czesać, druga mnie uwielbia czochrać. A ja lubię, jak na mnie praktykują te cuda - ja czesałam moją mamę i teraz umiem wyczarować fajne upięcia na mysich włoskach eL. Jednak gdy wychodzimy na "imprezę" wszystkie jesteśmy ładniuchno uczesane. Lubię zaznaczać, że jak się coś świętuje (urodziny, przyjęcia, występy itp) trzeba wyglądać inaczej, szykowniej.
3. Manicure
Jasne... Mój manicure? Czyste, krótkie paznokcie - żeby świecić przykładem i nikogo nie zadrapać. Pomalować też lubię, ale nie mam cierpliwości. Wolę nie malować i potem skupić się na dzieciach a nie na odpryskującym lakierze... Myślę jednak, że to trochę przez lata przyzwyczajeń - od małego gram na pianinie, a wiadomo jak z tym jest... i paznokciami...
4. Ubranie
Ja bardzo przepraszam, ale czemu to niby dresy są złe??? Moja mama jest bardzo stylową osobą, a w domu bezkarnie zapindala w dresie. I jak jedzie do lasu czy na działkę - też. Więc czemu nie można iść z dzieckiem do parku/lasu/łono natury w dresie?? Ładnym, czystym, wygodnym (!!!) dresie. I w butach sportowych. O byciu w domu już nie wspomnę. Większość dnia spędzam na dywanie kulając się z Em. i eL. między zabawkami, chowając się pod stołem, raczkując jak piesek. Po cholerę mi spodnie z wrzynającym się paskiem albo odsłaniająca dupsko spódniczka?? Lubię wyglądać elegancko i kobieco, ale czy naprawdę na plac zabaw trzeba ubierać szpilki?? Kiedyś widziałam mamuśkę, która zamiast bawić się z dzieckiem "na drabinkach" ciągle wyciągała szpilki z piasku. I piasek ze szpilek. Ubieram dresy/leginsy/getry (!!!) i wygodne koszulki/bluzki/sweterki z pełną premedytacją i właśnie wtedy czuję się dobrze!! Nic mi w nich nie wystaje, nie widać zbędnych fałd ani innego kawałka bladego cielska. Nie męczę się, nie poprawiam i nie wystaję przed lustrem...
Drogie mamy - nie dajcie się zwariować!! To Wam ma być wygodnie. To Wy ustalacie priorytety!! A nie jakieś babska z modnych pism i stron www. Lubicie wyglądać sexi już z samego rana - podziwiam. Ale nie dążcie do jakiegoś absurdalnego ideału tylko dlatego, że tak ktoś opisał i jakieś babsko z Bevery Hills (czy czegoś tam...) wygląda już przed śniadaniem jak lalka Barbie. Raz, że na pewno ma z cztery nianie, dwa - pewnie nie zna ulubionych zabaw swoich dzieci...
Ja kocham moje dzieci. I kocham być sobą!!
Poza tym niektóre sportowe wdzianka są naprawdę sexi ;) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz