piątek, 4 grudnia 2015

Odrobina szczęścia w tym całym nieszczęściu

Nadal chorujemy. Ale jest nadzieja!!

Ka. dostał antybiotyk, wziął się w garść i jakoś się toczy. Dotoczył się nawet do roboty. Ciekawe tylko w jakim stanie wróci...?!?!

Z Em. byłam dziś na kontroli u pediatry w pokoju obok naszej dr - bo nasza pani dr jest na urlopie. Uff - zastrzyki działają!! Jeszcze słychać jakieś szmery-bajery, ale nie jest źle. Szpital został odsunięty na jakiś dwudziesty ósmy plan. A co najważniejsze - ta przemiła kobieta rozwiała moje wątpliwości dotyczące płaczów i krzyków. Otóż bałam się, że jak Em. krzyczy i zaczyna kaszleć to pogarsza swój stan. Wiecie, że jej się tam wszystko ściska, zaciska i zaraz się udusi... Natomiast jest zupełnie odwrotnie!!! Mam jej więc pozwalać krzyczeć, płakać, wściekać się i w ogóle, żeby ćwiczyła płuca i wypluła co trzeba. Zgadnijcie co ja na to?? Hip hip hurra!!! Teraz nastaną piękne dni. Głośne, ale piękne :D :D

Trochę gorzej, że mamy antybiotyk i sterydy jeszcze przez tydzień. Ale że miało być o szczęściu - to na szczęście już doustnie!

eL. ma dziś "Mikołajki" w przedszkolu. Jutro u dziadków. A w niedzielę w domu. Będziemy mieć masę nowych pierdół do zabawy - a w naszym domu zabawki to się kocha na maksa :D :D (Ja też już wiem, co mi święty Miki przyniesie - już zacieram rączki :D :D)

No i proszę Państwa - dostałam nieśmiałą propozycję pracy!!! To jeszcze zupełnie nic pewnego, ale jakby wypaliło i to na takich warunkach godzinowych jakie bym mogła sobie tylko wyśnić, i jeszcze może nie tak zupełnie za najniższą krajową (tak tak - wiem, że mnie czytasz droga Pani Kierownik ;) ) - to by była (w obecnym rodzinno-chorobowo-bezrobociowym stanie) gwiazdka z nieba :D 

Sami widzicie - zapaliła się iskierka nadziei!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz