Wybrałyśmy się dziś z eL. do nowo-otwartego centrum handlowego, spacerkiem, bo to blisko naszego domu. Miałyśmy świetne humory, chciałyśmy kupić dla eL. wizytowe buciki do sukienki, no i dodatkową sukienkę - ze wszystkich eleganckich zdążyła mi wyrosnąć, a Święta w naszej rodzinie trwają conajmniej trzy dni!
Chodzimy, chodzimy, oglądamy, trochę się wygłupiamy. I nagle - wow - H&M i wspaniała wystawa z mnóstwem uroczych sukienek. Od razu rzuciła się nam w oczu jedna taka czerwona - no śliczna po prostu!! Szukam rozmiaru, ale niestety - akurat nie było naszego 104. Patrzę jednak z nadzieją na manekina. Obmacałam go i... hurra!! - wisi sobie na nim nasza kiecka w naszym rozmiarze!! Ucieszyłam się ogromnie i z radochą poszłyśmy po pomoc pani sprzedającej, żeby samemu nie walczyć z rozbieraniem dziecięcego manekina. Chciałam kupić kieckę w ciemno, bez przymierzania.
J(a) - Przepraszam, znalazłyśmy sukienkę dla córki, ale jej rozmiar jest tylko na manekinie...
P(ani) - Oj, to przykro mi, nie mamy rozmiaru.
J - Jak to? Przecież wisi na manekinie. Z metką.
P - No ale ja nie mogę pani zdjąć tej sukienki..
J - Eee... ale ta sukienka jest tylko nałożona...
P - No nie mogę, bo manekin zostanie goły...
J - Przecież są te sukienki w innych rozmiarach! Możemy nałożyć inną ?!
P - Nie możemy. Bo nie ma dekoratorki, a to ona ubiera manekiny...
J - Ale to przecież jest sukienka z waszej oferty! Z metką! Do kupienia!
P - Ale to nie jest moja funkcja...
Nie do pomyślenia! Szczęka mi opadła! Trzeba pani oddać, że poszła do kierowniczki się dopytać, ale wróciła z tym samym - że nie może... Może ja czegoś nie rozumiem, ale jak wcześniej chodziłam po innych sklepach nigdy nie było problemu z manekinem!! On nawet na wystawie nie stał, tylko w środku sklepu, na taboreciku, obok wieszaka z tymi sukienkami...
Co się podziało z dewizą "klient nasz pan"?? Przecież ja nie wymagałam Bóg wie czego! Chciałam kupić sukienkę, od razu, bez przymierzania.
A niech się pocałują... Poszłyśmy do konkurencji! I tam pani nie miała żadnego problemu z manekinem (ściągała nam bolerko, żeby zobaczyć, czy będzie pasowało kolorem do sukienki). Z własnej inicjatywy. Bolerka nie kupiłyśmy (nie pasowało), ale kieckę tak!! I to jeszcze jaką!!!
Wiesz to mogą być śmieszne reguły nałożone z "góry" a sklepowe muszą ich przestrzegać.
OdpowiedzUsuńA.
Domyślam się, ale to nie zmienia faktu, że te całe zasady są do kitu. Chciałam kupić produkt. Miałam pieniądze. Produkt był w sklepie. I nie mogłam go kupić. Mnie to guzik obchodzi, że on był na manekinie - był nowy, cały i z metką. Do tych babek w sklepie osobiście nic nie mam - ale do sklepu H&M już tak!
UsuńH&M od kilku lat leci sobie w kulki z jakością, trwałością i podejściem do klienta, ale taka bzdurna zasada to już przegięcie! Kiedyś był to mój ulubiony sklep, ale od kilku lat zastanawiam się po 5 razy zanim coś u nich kupię, bo szkoda mi czasu na oddawanie krzywo uszytych ciuchów.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak się u nas pojawił pierwszy sklep H&M - ale miał wzięcie! Kolejki po same drzwi! A teraz zdecydowanie się przerzedziło - coś w tym musi być!
UsuńHmm.. jako klient jestem w stanie zrozumieć zażenowanie wynikające z danej sytuacji. Natomiast jako dekorator spotykam się na co dzień z wieloma takimi sytuacjami. Manekiny mają swoje rozmiary, stałe. Nie można założyć manekinowi rozmiaru 134, jeśli manekiny są na rozmiar np. 110. Nie ma wtedy prezentacji, nie da się tego poprawne wystylizować bo najnormalniej w świecie brzydko to wisi, a upinanie szpilkami jest niedopuszczalne na manekinach ze względów bezpieczeństwa. No bo jak sobie Pani wyobraża, kiedy manekiny są na przestrzeni otwartej, a dzieci lubią je dotykać, rozbierać. Dorośli zresztą również, tj np. Pani, która sprawdzała rozmiar dziecku. Wtedy, gdyby dziecko się ukuło, byłby problem i to nie mały. Sklep dostaje przeważnie podwójną rozmiarówkę danej rzeczy, tak więc w jedną rzecz zostaje ubrany manekin a jedna sztuka zostaje na sali sprzedaży. Jeśli się sprzeda, pozostaje rezerwacja pozostałej sztuki do kolejnej zmiany stylizacji. Każdy sklep ma swój regulamin i po prostu trzeba go przestrzegać- tak jak wiele innych firm w każdej innej branży. Pozdrawiam serdecznie :) Od siebie dodam, że warto być miłym, przeważnie bywa tak, że dogada się Pani ze sprzedawcą i udostępni Pani towar znacznie szybciej, jednak kiedy widzi się skwaszoną minę klienta, często niemiłego, panoszącego i narzucającego swoje " prawa " to odechciewa się jakiejkolwiek pomocy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
UsuńWpis dodałam jakiś czas temu (jejkuś, już prawie rok) i w między czasie miałam okazję porozmawiać z byłą już dekoratorką z H&M (byłą nie przeze mnie, żeby nie było! Zwyczajny zbieg okoliczności). Wytłumaczyła mi sytuację podobnie, jednakże...
Rozumiem, że każda firma, nawet taka najmniejsza z najmniejszych ma swój regulamin. Nie wyobrażam sobie jednak, że potencjalny klient wchodząc do potencjalnego sklepu będzie go znał, czy specjalnie studiował przed wyjściem na zakupy... Ja nic nie wiedziałam na temat dekorowania sklepu, manekinów, ilości produktów itp. Natomiast widziałam sukienkę, w dobrym rozmiarze, dla mnie - na chłopski rozum - bardzo osiągalną. I nie podeszłam do pani ze skwaszoną miną - ja naprawdę jestem pozytywnie nastawioną klientką, w dodatku właśnie znalazłam dobry rozmiar -> wręcz tryskałam pozytywnością! Ale pani się uparła na "nie". Nie proponowała nam żadnych rezerwacji produktu, nie sugerowała sprawdzenia produktu w innym sklepie (jak np. w CCC - oba sklepy po prostu są we wszystkich naszych hipermarketach, a w CCC zawsze proponują mi sprawdzenie rozmiaru w innej ich siedzibie). Po prostu stwierdziła, bardzo NIEpozytywnie, że ona nie jest od tego. I już.
Od zeszłego roku ani razu nie weszłam z własnej woli do H&M (wredna ze mnie baba jak mnie wkurzą), ale kupowałam ubranka (również sukienki) w innych sklepach. Ha! OSOBIŚCIE przymierzałam rzecz z MANEKINA!!! I nie było żadnego problemu w ewentualnym zakupie.
Tak więc cóż... zostaję nie przekonana. Ale kto wie - może z kolejny rok się uda ;)
Pozdrawiam również :)