czwartek, 14 stycznia 2016

Niereformowalny wampir energetyczny

Oderwę się na chwilę od moich przykrych doświadczeń i opiszę Wam coś niewiarygodnego - no mi przynajmniej to się w głowie nie mieści!! (nie, nie będzie znów o ZUSie - ale kto wie i czy tej zacnej instytucji dziś też nie obsmaruję...?)

Kończyłam studia na wydziale, gdzie była nas garstka na roku. Rozumiecie - liczyli nas nie w setkach, ale dosłownie dziesiątkach. Dwóch, konkretniej. I tak było na każdym roku - ogólnie wszyscy się znaliśmy.

Na moim roku, oprócz osób naprawdę świetnych, były też takie... z innego świata. I nie w sensie wariactwa (studia artystyczne - różne Oryginalności tam bywają). Raczej w sensie społecznym. 

I teraz konkretnie o jednej płci żeńskiej. Dziewczę odrobinę starsze ode mnie, ale byście w ogóle nie powiedzieli...! To jest niesamowite, że w dzisiejszych czasach w Polsce, gdy ma się swobodny dostęp do bieżącej, czystej wody, do elektroniki, do miliona produktów w sklepach, do informacji, do wszelkiej pomocy - osoba z dobrego (materialnie) domu mogła być aż tak zaniedbana, zapuszczona i ... nieświadoma!! O brzydkim zapachu nie wspomnę... 

To nie tak, że ludziska ze studiów tylko się śmiali i wytykali ją palcami - wiele osób próbowało (nie)zainteresowaną odpowiednio naprowadzić. Najpierw delikatnie, przykładowo na zajęciach sportowych w przebieralni - pokazywałyśmy sobie antyperspiranty, mówiłyśmy głośno o smrodku i takie tak. Bez skutku. Potem były konkretniejsze próby, propozycje - że może coś zrobi z włosami, posypały się propozycje kosmetyczki. Bez skutku. No a na końcu to już ją kumpele wzięły na zakupy - higieniczno-ciuchowe. I co? I bez skutku!!

Teraz mnie zlinczujecie, że ludzi nie ocenia się po okładce. Ok, nie ma sprawy - zapomnijmy o walorach estetycznych. Porozmawiajmy o jej charakterze...

Za czasów studiów strasznie wnerwiał mnie jej tupet i pewność siebie. Bo wiecie, są osoby, które nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, ale mają ogromną wiedzę i inteligencję. A ona... ech, dajcie spokój. Ledwo ogarniała materiał a ciągle do wszystkich miała pretensje, że jej nie doceniają i źle oceniają. Przypominam - było nas naprawdę mało, trudno było o masową niesprawiedliwość, wszystko od razu szło w świat. 

No i teraz, jakoś na przełomie Stary-Nowy Rok odezwała się do mnie na fb. Najpierw nawet kulurnie, że cześć i co tam u mnie. Więc nawet - nie myśląc - przyjęłam jej zaproszenie do grona znajomych. A potem się zaczęło - że ma sprawę i mam jej sprawdzić i załatwić to, to i to. Bez żadnego słowa uprzejmości, prośby czy nawet pytania, czy ja w ogóle chcę i czy mam czas!?! A rzecz wymaga zachodu... Nie odpowiedziałam jej - zupełnie nie kulturnie - ani razu, bo mnie wkurzyła momentalnie i w ogóle to bez przesady!! 

To nie tak, że ja zawsze jestem uprzejma. Czasem dzwonię do Siostry i bez wstępu "żądam": Ty, weź mi przywieź książkę. Albo dzwonię do psiapsióły i pytam zwyczajnie: Ty, nie masz może czarnej marynarki? Pożycz mi! Albo do kuzynki: Ty, co wiesz o mukowiscydozie? Powiedz mi, czy...?! Tylko że te osoby, to bliskie mi osoby. Z którymi ciągle mam kontakt i nie muszę im się podlizywać, bo wiedzą doskonale, że i je szanuję i kocham.

A tu taka pojawia się znikąd i na wstępie zarzuca mnie zadaniami, rozkazami wręcz - zrób to, idź tam, załatw mi tamto. I daj znać. I ba! Cały czas do mnie pisze - codziennie!! I relacjonuje postępy swojej sprawy. 

Jestem w szoku...

Powiecie mi, że nie mam serca? Hm... a mówcie sobie. Z kolei moja niereformowalna "koleżanka" ma 627 znajomych na fb - niech męczy kogoś innego...! O...!




Ps. A jeśli jednak macie ochotę poczytać o moich przygodach z ZUSem, to zapraszam:
Można śmiać się przez łzy, pozwalam ;)


4 komentarze:

  1. Też napisałam tekst o wampirze emocjonalnym (czeka w kolejce do publikacji) ale nie na podstawie własnych doświadczeń (na szczęście. "Uwielbiam" takie osoby cud- malina po prostu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to będę Cię śledzić i poczytam, jak przyjdzie czas na publikację.
      Ja też "uwielbiam". Aż cała się trzęsę z tego "uwielbienia"... ;)

      Usuń