Macie ubezpieczenie zdrowotne? Większość z Was pewnie ma. I piszę tu o takim ogólnodostępnym, tym "za darmo". Jak pracujecie - to i tak macie. Jak jesteście bezrobotni ale zarejestrowani w Urzędzie Pracy - też macie. Jak jesteście bezrobotni ale nie zainteresowani współpracą z Urzędem Pracy (bo Was cholera bierze na samą myśl o tym... jak mnie... przykładowo...) to jesteście cwani i się wbijacie pod ubezpieczenie męża. Tak czy owak - trudno owego ubezpieczenia nie mieć.
Więc co? Więc zawsze, w każdym wypadku, ktoś za to płaci!! No bo przecież ktoś musi opłacać składki. Więc albo Wam ściągają z wypłaty, albo jakaś instytucja za to buli.
A potem co? A potem chorujecie i chcecie iść państwowo do lekarza. Albo Wasze dziecko choruje. I naprawdę nie możecie czekać. Znacie to, prawda? No szybciutko, łapka w górę - kto to zna? Kto musiał a czeeeeeekał. Tygodnie, miesiące, lata!!! Najpierw trzeba się dodzwonić do rejestracji. Potem usłyszeć, że pierwszy wolny termin jest za pół roku. No i jak już dotrwacie - przeżyć koszmar w poczekalni... Taaaak...
Nie znacie tego? O, to może jesteście jak moja Siostra. Ma farta - pracuje w wielkiej korporacji, gdzie w ramach pakietu zdrowotnego ma nielimitowany dostęp do prywatnych lekarzy, badań itp. Super, prawda? Musi iść do urologa (tak jak ja obecnie, cholera jasna mać...) to sobie dzwoni pod właściwy numer a oni jej tego lekarza załatwiają w ciągu kilku dni. Obojętnie, czy lekarz prywatny czy państwowy. Ona za to nie płaci - teoretycznie. Bo niby płaci firma, ale w sumie... dlaczego? Bo gdyby nie płacili, to mogłaby - przykładowo - dostać wyższą wypłatę. Bo przecież ona już płaci - państwu!! No tak, ale tam, na NFZet czeeeeeka.....
Kilka dni temu Ka. przyniósł ofertę ze swojej pracy. Bardzo podobną do tej, co ma moja Siostra. Otóż firma zainwestowała w swoich pracowników i każdemu wykupiła dodatkowy pakiet ubezpieczenia - nielimitowany dostęp do całej rzeszy prywatnych specjalistów, zniżki do dentysty, darmowe badania. tylko chorować! No tak.... Ale ponownie - ktoś za to zabuli... Ile? Nie wiem dokładnie, ale pracowników u Ka. w pracy jest kilkaset, a dopisanie partnera do owego pakietu kosztuje prawie 60zł. Więc możecie sobie wyobrazić.
I co teraz? I teraz będziemy i my bulić dodatkowe 60zł miesięcznie, żebym i ja była w pakiecie. Bo każda prywatna wizyta kosztuje od 80zł do nawet 250zł! A do tego cholernego urologa naprawdę jest mi trudno wyczekać...
Teraz to ok. Nie pracuję, na dobrą sprawę nie mają z czego mi ściągać składek. Ale mimo wszystko mam zamiar wrócić do stałej pracy... I co? I będę sobie dublowała to, co niby gwarantuje mi państwo.
Więc raz jeszcze - łapka w górę - kogo to wnerwia równie mocno jak mnie...?
Mimo że, pracuje i miesięczne składaki płacę, to nie mogę otrzymać skierowania na podstawowe badania, albo kolejki do roku i więcej :( Czyta paranoja! W końcu idę i płace prywatnie :( dopisuje się - Bardzo proszę wypisać mnie z NFZ!
OdpowiedzUsuńI jeszcze mnie nerw bierze, że jak idę prywatnie to często gęsto mam recepty na 100%. Bo niby refundacja na lek jest, ale... trzeba sobie poczekać, państwowo... wgrrrr....
Usuń