niedziela, 27 listopada 2016

Jak zrobić zielnik z przedszkolakiem? - teoria

Zdarzyło się tak, że na początku września ogłoszono w naszym przedszkolu konkurs na zielnik. Moja artystyczna dusza zadrżała - bo kto jak nie ja lubi takie wyzwania? Tak, tak, ja wiem - zielnik to przede wszystkim botanika, ale od teorii to ja mam własnego ojca (💖), a od praktyki to jestem ja 😁. A przynajmniej od wizji owej praktyki - bo do konkretnego działania została zapędzona ma pierworodna. Zresztą długo jej zapędzać nie musiałam, bo zdecydowanie odziedziczyła po mnie ową duszę. Tą artystyczną. Bo tą złośliwą i sarkastyczną to na pewno ma po moim mężu 😜😈.


Tak czy owak, dziś w końcu udało nam się zielnik zakończyć. Normalnie na ostatni moment, bo konkurs trwa do końca listopada... Wielkie hip hip hurra! Będąc mega dumną z osiągniętego efektu z pewnością zaprezentuję Wam fotorelację z naszej współpracy. A kto wie, może i kogoś zainspiruję ;)

Zobacz także naszą 🠊 Jesienną wyprawę po liście



Zanim jednak nasze zdjęcia - ODROBINA TEORII.

Prawdziwy, profesjonalny 🍁zielnik🍁 powinien mieć:
- tytuł
- ładnie zasuszone liście
- metryczkę z opisem co to, skąd, kiedy i przez kogo zebrany owy liść był
- dokładną dwuczłonową nazwę liścia + nazwa łacińska

Natomiast nie powinien:
- być bez tytułu, bądź mieć tytuł zupełnie nietrafiony
- zawierać liści z roślin chronionych
- lub też liści brzydko zasuszonych czy nawet zgniłych (o pleśni nie wspominając...)
- w opisach mieć tylko nazw jednoczłonowych (np. wierzba zamiast wierzba płacząca
- zawierać nazw potocznych, ludowych (np. turek zamiast aksamitka)
- posiadać dodatkowych atrakcji w postaci rysunków, zdjęć i opisów.

Tak więc tego... Nasz zielnik jest zdecydowanie NIE PROFESJONALNY. Zanim jednak specjaliści i zawodowcy poślą mnie tam gdzie słońce nie dochodzi - pozwólcie, że się wytłumaczę:
- niektóre liście uległy częściowego zniszczeniu (zgnieceniu, naderwaniu) bo bardzo ciężko się suszy liście w książce na kaloryferze gdy ma się w domu małego nadpobudliwego niespełna dwulatka w domu, który przy okazji jest urodzonym molem książkowym...
- mamy dołączone zdjęcia... i to na każdej stronie - chciałam w ten sposób dosadnie zaznaczyć, że moje dziecię osobiście zbierało liście do zielnika i współpracowało od samego początku! (to młodsze dziecię zresztą też, ech ech...)
- mamy dołączone rysunki... w celach edukacyjnych - eL. nie zawsze jeszcze wie jakie owoce rosną na jakich drzewach/krzakach toteż stwierdziłam, że to świetna okazja, by jej co nieco uzmysłowić;
- oprócz poprawnych nazw gatunków w metryczce mamy również nazwy potoczne/skrócone napisane przez eL. - takimi nazwami operuje jej babcia a przecież babcie nigdy się nie mylą, he he 😉
- darowałyśmy sobie nazwy łacińskie - naprawdę nie sądzę, by komuś to było potrzebne do szczęścia...
- nie wszystko jest super-ekstra-estetyczne... no cóż - nadal walczymy z idealnym operowaniem nożyczkami, heh ✂...

A przede wszystkim:
- stwierdziłam, że moja 4,5 latka ma jeszcze mnóstwo czasu na zrobienie profesjonalnego zielnika - obecnie najbardziej liczy się zabawa i czas spędzony razem! Ot co! 💗😀💗

Ps. Powiedziałam eL., że jak wyga jakąś czekoladę to na bank się dzielimy... Jutro oddajemy nasz zielnik w ręce przedszkolnych pań - trzymajcie za nas kciuki! 👍🍀


8 komentarzy:

  1. W swoim życiu wykonałam kilka zielników, tak z wykształcenie :) Troszkę ciężka to pora na taki projekt, bo liści jak na lekarstwo i jak coś ulegnie zniszczeniu, to koniec. Chętnie zobaczymy Wasze dzieło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście liście zbieraliśmy od końca wakacji i na szczęście po kilka sztuk ;)

      Usuń
  2. Fajne! Taka w sumie zabawa. :) Ja na te chwile muszę jeszcze sporo poczekać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ja też myślałam, że dopiero w szkole mnie spotka taka przyjemność! ;)

      Usuń
  3. Ach, pamiętam jak będąc w szkole sama robiłam taki zielnik i miałam przy tym ogromną frajdę. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła stworzyć zielnik wspólnie z moją córeczką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie - zabawa była przednia. Szczególnie gdy po kryjomu zbierałyśmy liście prosto z gałązek - żeby babcia przypadkiem zawału nie dostała ;)

      Usuń
  4. Super, też mi się marzy zrobić z maluchem taki zielnik :) Zamiłowanie do wszelkich roślin, a zwłaszcza ich kwiatków przejawia, tak więc jest szansa, że w przyszłości tę miłość wykorzystamy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to zapraszam na mój kolejny wpis - tam wszystko opisane razem ze zdjęciami :D
      I dziękuję, rzecz jasna ;) :D

      Usuń