The Place - wypasione centrum handlowe |
W ciągu kilku ostatnich lat Chińczycy masowo zaczęli pragnąć tego co oryginalne. Wszystkie markowe sklepy odzieżowe - począwszy na moim "ulubionym" H&M a na Pradzie kończąc - są o wiele droższe nie tylko niż u nas, w Polsce. One są nawet droższe od tych we Włoszech czy Francji! A jednak Chińczycy i tak tam kupują i niesamowicie się tym szczycą.
Ulica handlowa |
Powiem szczerze - nie znam się na "markowych ciuchach". Dla mnie spodnie z House'a to już rarytas ;) I nie mam też szału butów i torebek. Ale po kilku spacerkach przed ogromnymi sklepowymi wystawami sama muszę przyznać - ceny biją po oczach!!
Co się jednak dziwić - nawet zwyczajna kawa w Starbucks'ie, w wersji najmniejszej, dawała po kieszeniach - wychodziła jakieś 30-35 Yuan'ów (1Y = 60gr), czyli jakieś 20zł... Moja ulubiona gorąca czekolada kosztowała jeszcze więcej... Razy trzy osoby i stówka pękała... Boli, nie?
He, teraz sobie na pewno myślicie o podróbkach. A i owszem - są! W czterech kategoriach: A, B, C i D, gdzie A to podróbki o najlepszym standardzie (np. towary wyniesione z oryginalnych magazynów, bo mają zły szew albo perła nie jest dość okrągła), a D to najgorszy szajs (Rolex z przyklejonymi wskazówkami ;)).
Ba! Istnieje nawet coś tak niesamowitego jak legalne podróbki!! Lepiej - jak legalnie działające centra handlowe z podróbkami! To jest coś, nie? W samym Pekinie są cztery - my byliśmy w dwóch. Jeden wyglądał jak wielopiętrowy bazar pod dachem i z ogrzewaniem. Ale drugi był krótko po remoncie i naprawdę robił wrażenie.
I teraz sobie wyobraźcie, że - LEGALNIE - macie iść na zakupy do podróbkowego raju i - LEGALNIE - musicie się targować o cenę owych podróbek. I nie targować o "troszkę". He... Oni Wam mówią, że coś kosztuje 100Y, a Wy im co? A Wy im, że dajecie... 10Y... Tak, tak - kazano (!!!) nam się targować o 1/10 ceny. Tak, żeby w najgorszym wypadku spotkać się w środku... Więc wchodzicie na przykład do mega eleganckiego sklepu z przepięknymi sukienkami chińsko-balowymi dla dzieci, takimi, że Wójcik ze Smykiem się umywają i masz się targować do upadłego!! Obowiązkowo!!
Miałam taką sytuację, że już kończyliśmy naszą wizytę w jednym z tych centr handlowych a ja koniecznie chciałam sobie kupić podróbkę jedwabnej bluzki w chińskim kroju. Zostało nam jakieś 10 minut do zbiórki i nagle (w końcu!!) wpadła mi w oczy Ta Właściwa. Oczywiście w rozmiarze S... rozmiarówki chińskiej... (nawet jeden cycek by mi się nie zmieścił...). Tak więc pytam, czy ma kobitka większe - miała. I zaczynam przymierzać, od L... XL... 2XL... i w końcu 3XL (rozmiarówki chińskiej, żeby nie było!!). Tak czy owak, trochę nam zeszło z tym przebieraniem i zaczęłam się martwić, że spóźnimy się na zbiórkę z resztą wycieczki (NIE-NA-WI-DZĘ się spóźniać). Przeliczyłam szybko cenę w głowie, machnęłam ręką na targowanie i mówię kobiecie, że biorę - o kilkadziesiąt youanów mniej, do równego. A ona do mnie: tylko? I nie tylko tyle mi dasz, ale tylko o tyle się targujemy??? Tak więc rozumiecie - presja targowania się była ogromna. I naprawdę można było sporo utargować.
Inna sprawa, że niektóre marki były sprzedawane zupełnie spod lady. Ich producenci próbowali (z mizernym skutkiem) walczyć z chińskim - LEGALNYM - obrotem podróbkami. Tak więc teraz ich produkty są albo sprzedawane pod ladą/w uliczkach za centrum handlowym/w samochodowych bagażnikach (itp.) albo po prostu wystawiane na półkach sklepowych bez znaczka. A jak chcecie znaczek, to (za ekstra opłatą) dokleją/doszyją cichaczem na miejscu. Sama zakupiłam NIELEGALNIE LEGALNĄ podróbkę paska Louis Vuitton, dla męża - spod lady. Oryginały chodzą w Polsce za jakieś 2,400zł. Jak nas przyciśnie będziemy mieć prawie na trzy raty hipoteczne ;) ;) (dla ciekawości - dałam za niego około 50zł - to się nazywa targowanie, co?!?).
Oprócz domów towarowych i eleganckich sklepów w Pekinie jest jeszcze mnóstwo ryneczków, bazarków, targowisk z różnymi duperelami. A tam to naprawdę różnie bywa z oryginalnością produktów. I z targowaniem. Weszłyśmy raz do wielgachnego budynku z asortymentem dla dzieci - no niektórych ORYGINALNYCH chińskich zabawek w życiu bym nie kupiła. Takie badziewie! A tam akurat nie można było się targować wcale...
I nie można było się też targować w instytucie jedwabiu czy pereł, czy herbaciarni (na herbatkę Was jeszcze zabiorę), ale tam z kolei z okazji Nowego Roku na wstępie dawali nam spore zniżki (aż sam przewodnik się zdziwił). Podobno naprawdę słaby ruch w interesie mieli. No i dostawaliśmy coś ekstra (w sensie kup dwa - trzeci gratis), więc jak się dobrze sprawę zorganizowało z mamą i Siostrą to też nie było źle :D :D
Podsumowując - zakupy w Chinach to naprawdę ciekawe doświadczenie. I pisze to ktoś, kto już nieraz musiał się targować - czy to w Europie, czy to w Afryce...
A, wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim? Że o ile zakup podróbek w Chinach jest jak najbardziej legalny, to ich przywóz do Polski już zupełnie nie...!! I co Wy na to?? :D :D
Ba! Istnieje nawet coś tak niesamowitego jak legalne podróbki!! Lepiej - jak legalnie działające centra handlowe z podróbkami! To jest coś, nie? W samym Pekinie są cztery - my byliśmy w dwóch. Jeden wyglądał jak wielopiętrowy bazar pod dachem i z ogrzewaniem. Ale drugi był krótko po remoncie i naprawdę robił wrażenie.
I teraz sobie wyobraźcie, że - LEGALNIE - macie iść na zakupy do podróbkowego raju i - LEGALNIE - musicie się targować o cenę owych podróbek. I nie targować o "troszkę". He... Oni Wam mówią, że coś kosztuje 100Y, a Wy im co? A Wy im, że dajecie... 10Y... Tak, tak - kazano (!!!) nam się targować o 1/10 ceny. Tak, żeby w najgorszym wypadku spotkać się w środku... Więc wchodzicie na przykład do mega eleganckiego sklepu z przepięknymi sukienkami chińsko-balowymi dla dzieci, takimi, że Wójcik ze Smykiem się umywają i masz się targować do upadłego!! Obowiązkowo!!
Legalne centrum podróbek "Silk Street" |
Legalne centrum podróbek "Silk Street" |
Miałam taką sytuację, że już kończyliśmy naszą wizytę w jednym z tych centr handlowych a ja koniecznie chciałam sobie kupić podróbkę jedwabnej bluzki w chińskim kroju. Zostało nam jakieś 10 minut do zbiórki i nagle (w końcu!!) wpadła mi w oczy Ta Właściwa. Oczywiście w rozmiarze S... rozmiarówki chińskiej... (nawet jeden cycek by mi się nie zmieścił...). Tak więc pytam, czy ma kobitka większe - miała. I zaczynam przymierzać, od L... XL... 2XL... i w końcu 3XL (rozmiarówki chińskiej, żeby nie było!!). Tak czy owak, trochę nam zeszło z tym przebieraniem i zaczęłam się martwić, że spóźnimy się na zbiórkę z resztą wycieczki (NIE-NA-WI-DZĘ się spóźniać). Przeliczyłam szybko cenę w głowie, machnęłam ręką na targowanie i mówię kobiecie, że biorę - o kilkadziesiąt youanów mniej, do równego. A ona do mnie: tylko? I nie tylko tyle mi dasz, ale tylko o tyle się targujemy??? Tak więc rozumiecie - presja targowania się była ogromna. I naprawdę można było sporo utargować.
Inna sprawa, że niektóre marki były sprzedawane zupełnie spod lady. Ich producenci próbowali (z mizernym skutkiem) walczyć z chińskim - LEGALNYM - obrotem podróbkami. Tak więc teraz ich produkty są albo sprzedawane pod ladą/w uliczkach za centrum handlowym/w samochodowych bagażnikach (itp.) albo po prostu wystawiane na półkach sklepowych bez znaczka. A jak chcecie znaczek, to (za ekstra opłatą) dokleją/doszyją cichaczem na miejscu. Sama zakupiłam NIELEGALNIE LEGALNĄ podróbkę paska Louis Vuitton, dla męża - spod lady. Oryginały chodzą w Polsce za jakieś 2,400zł. Jak nas przyciśnie będziemy mieć prawie na trzy raty hipoteczne ;) ;) (dla ciekawości - dałam za niego około 50zł - to się nazywa targowanie, co?!?).
Oprócz domów towarowych i eleganckich sklepów w Pekinie jest jeszcze mnóstwo ryneczków, bazarków, targowisk z różnymi duperelami. A tam to naprawdę różnie bywa z oryginalnością produktów. I z targowaniem. Weszłyśmy raz do wielgachnego budynku z asortymentem dla dzieci - no niektórych ORYGINALNYCH chińskich zabawek w życiu bym nie kupiła. Takie badziewie! A tam akurat nie można było się targować wcale...
Wejście na Targ żywności |
Na bazarku różności |
I nie można było się też targować w instytucie jedwabiu czy pereł, czy herbaciarni (na herbatkę Was jeszcze zabiorę), ale tam z kolei z okazji Nowego Roku na wstępie dawali nam spore zniżki (aż sam przewodnik się zdziwił). Podobno naprawdę słaby ruch w interesie mieli. No i dostawaliśmy coś ekstra (w sensie kup dwa - trzeci gratis), więc jak się dobrze sprawę zorganizowało z mamą i Siostrą to też nie było źle :D :D
Podsumowując - zakupy w Chinach to naprawdę ciekawe doświadczenie. I pisze to ktoś, kto już nieraz musiał się targować - czy to w Europie, czy to w Afryce...
A, wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim? Że o ile zakup podróbek w Chinach jest jak najbardziej legalny, to ich przywóz do Polski już zupełnie nie...!! I co Wy na to?? :D :D
Poczytaj również o chińskim:
Oczywiście po więcej zdjęć zapraszam na moją stronę:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.589487907867890.1073741831.529782527171762&type=3
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.589487907867890.1073741831.529782527171762&type=3
O! Chiny! Chiny są mi bliskie bo mam dwie bratówki chinki. Moi bracia od lat tam mieszkają. Jeden w Pekinie, a drugi w Hong Kongu! Chiny to inny stan umysłu. Chińczyków trzeba się nauczyć, bo my jesteśmy pod każdym kontem różni od nich. W Chinach zaskakuje mnie prawie wszystko, a dzięki braciom widziałam miejsca tak niedostępne dla przeciętnego turysty, że jestem im za to wdzięczna, bo dzięi temu jestem w stanie ich bardziej zrozumieć. Moje bratówki są różne, każda ma inny charakter, każda pochodzi z różnych rodzin. Mogę powiedzieć, że za tą różność pokochałam Chiny! :-) Super wpisy!
OdpowiedzUsuńW trakcie relacjonowania wycieczki mężowi, już mu zapowiedziałam, że jak nasze dziewczyny będą odpowiednio starsze i finanse nam na to pozwolą, to na pewno Tam wrócę - z nimi. Oprócz "zamieszania z wc" ;) nie przeżyłam jakiegoś wielkiego szoku kulturowego - i teraz nie wiem, czy to miłość, że czułam się jak u siebie, czy Chiny po prostu takie są - niesamowite dla każdego! :D
UsuńPs. A, teraz już rozumiem dlaczego Pani Tatiana tak zachęcała do odwiedzenia bloga DTM ;) ;) Wszystko jasne :D :D I oczywiście - nie żałuję :D