sobota, 6 lutego 2016

Bardzo proszę o ciszę!

Moja myśl na dziś - ludzie nie lubią ciszy.

I specjalnie dla Was z wielką ochotą myśl tę rozwinę ;)

Byliśmy dziś na obiedzie u teściów. Wszystko było cacy, obiad jak zwykle pierwsza klasa, a po obiedzie Em. tradycyjnie zachciało się spać (zazwyczaj jeszcze śpi dwa razy dziennie). Moi teściowie mieszkają w domku jednorodzinnym z otwartą kuchnią - jak się w niej sprząta to słychać wszędzie. A jak gada - to jeszcze gorzej. A jak gada mój teść - to nikt nie ma szansy zasnąć...

Em. nie była specjalnie przyzwyczajana do ciszy, ale myślę że obie z eL. mają słuch po mnie. Nie tylko muzyczny, ale bardzo wrażliwy. Cała nasza trójka ma problemy z zaśnięciem w hałasie. No oprócz ekstremalnych sytuacji, jak np. ciąża (kiedyś o tym pisałam na fb - prawie na samiutkim początku - ale właśnie zobaczyłam, że wpis zniknął... domyślam się dlaczego i chyba go ponowię). Wychodzę również z założenia, że sen dziecka to rzecz święta. Nie dość, że jest bardzo potrzebny do regeneracji małego organizmu, to głęboko wierzę, że dzieci, które dobrze śpią zdrowo też rosną. Dlatego dbamy, aby nasze dzieci mogły się spokojnie wysypiać - i w dzień i w nocy.

Wróćmy jednak do teścia. Jest to już pan w tzw. szanowanym wieku, trochę niedosłyszy i ma tendencję do krzyczenia zamiast mówienia. Nie ze złych intencji - po prostu dudni głosem. Tak więc Em. próbowała zasnąć, a teściowa próbowała uciszyć dziadka. Średnio skutecznie... W końcu trochę obrażony zawinął się na osobistą drzemkę.

Nie wyciągajcie pochopnych wniosków, że teraz będę bluzgać obelgami. Wręcz przeciwnie! Ja naprawdę potrafię zrozumieć jego dyskomfort - przecież był u siebie w domu, a ciągle go ktoś uciszał. Mój teść jest GŁOŚNYM człowiekiem i już. Trochę mnie jednak denerwuje fakt, że nie potrafi zrozumieć, że inni wolą CISZĘ.

Właśnie! Bo o ciszę się rzecz rozchodzi. Pamiętacie, kiedy ostatni raz byliście W CISZY?? Nie dlatego, że Wy nie gadaliście, ale zwyczajnie było cicho dookoła. Rozumiecie - bez muzyki, bez TV, bez ruchu drogowego, bez bzyczenia owadów, bez szczekania psów, bez odgłosów maszyn, bez szumu wody? Większość standardowych ludzie nie umie żyć w ciszy. Męczy ich. Zastrasza. Doprowadza do obłędu. 

A ja ciszę kocham!! Może dlatego, że słyszę za dużo (mam prawdziwy słuch muzyka, w dodatku trochę podszkolony na studiach, przez co np. nie postrzegam muzyki tak jak nie-muzyk) i często dźwięki mnie bolą. A może mam takie usposobienie. Akurat tego już nie analizuję - tak mam i już. 

Koszmarem od zawsze było dla mnie spanie. Szczególnie przy osobie chrapiąco-sapiącej. Już w podstawówce potrafiłam wyemigrować w nocy do łazienki i spać w wannie, byle tylko nie słyszeć mega chrapiącego taty...! Obecnie, od kilku lat, śpię w stoperach - noc w noc. Bez nich nie zasnę, nie ma szans. Zdaję sobie sprawę, że one nie zapewniają mi ciszy a po prostu odgradzają od większości hałasów (które nie wytwarzają drgań). Jednak to dzięki nim i szumowi który powodują w uszach potrafię się odprężyć i w końcu zasnąć (jak ktoś ma problemy ze snem - polecam. A nuż to brak ciszy Was denerwuje a nie np. życiowe problemy...?).

I bardzo proszę - oto moja lista dźwięków i hałasów (?) wściekle mnie irytujących:
- głośna muzyka, a raczej dudnienie z tej muzyki, u sąsiadów zza ściany (szczególnie w ciepły dzień, gdy by się chciało otworzyć okno i posłuchać odrobinę przyrody...)
- j.w. ale w samochodach, które sobie chwilowo parkują u nas pod balkonem, często tylko po to chyba, żeby mnie zdenerwować
- jęczenie dzieci
- trzaskanie drzwiami (szczególnie na klatce schodowej - niesie się jak diabli)
- silnik motoru, który stoi i się rozgrzewa (???)... wcześnie rano albo późno wieczorem... pod naszym oknem w sypialni...
- buczenie/muczenie naszej osobistej wściekłej krowy
- chrapanie/sapanie
- głośne mówienie gdy nie ma ku temu potrzeby (bo np. nie trzeba niczego/nikogo przekrzyczeć)
- tandetne zabawki o morderczych dla ucha melodyjkach
- przewracanie stron książki szorstkimi paluchami (coś jak skrobanie paznokciem po tablicy....... brrr)
- ujadanie i szczekanie psa zostawionego na długo samego w domu
- pękanie balonu (również wielkie brrrrrr)


Jakbym dobrze się zastanowiła, to bym pewnie jeszcze sporo wymyśliła. I nie bez powodu głośna, dudniąca muzyka jest na miejscu pierwszym. Długo walczyłam z sąsiadami o prawo do ciszy we własnych czterech kątach. Matko jedyna, co to była za męczarnia!! Myślę, że pokontynuuję ten wątek w jakimś kolejnym wpisie - bo może i ktoś inny ma podobny problem. 

Tak czy owak - bardzo szanuję ciszę i prawo drugiego człowieka do niej. I myślę, że to właśnie życie w ciągłych hałasach powoduje, że człowiek żyje w coraz to większym zdenerwowaniu i chaosie wewnętrznym.

A jak jest u Was? 
Jest coś, co Was wnerwia tak, 
że macie ochotę zaszyć uszy...??



Ps. Jak ktoś nie zna Ahmeda, Martwego Terrorystę, to serdecznie polecam: KLIK. A jak ktoś zna, ale się stęsknił - to też śmiało klikajcie :D :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz