Minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin od mojego wpisu o BLW a córy me kochane co krok udowadniają, że one i tak wiedzą najlepiej...
Bardzo proszę - taka sytuacja, z dziś:
Poszłyśmy z Em. odebrać eL. z przedszkola. Moje dziecię starsze tradycyjnie nie zjadło jogurtu na podwieczorek więc dostaliśmy pudełeczko na wynos. Ku uciesze Em. - bardzo lubi wszelkie pudełeczka. Przyssała się do jogurtu i nie chciała oddać, mimo wielu zapewnień, że tylko wrócimy do domu i już daję jej obiad. Taaaak...
Wróciłyśmy, szybko małą obdarłam ze stu warstw wierzchnij i zajęłam się obdzieraniem siebie i pomocą starszej (Mamo, chce mi się kupkę!! Szybko!!). Zostawiłam Em. na dywanie w pokoju z zamkniętym pudełkiem naiwnie myśląc, że przecież nie umie otwierać wieczka. He... Otwierać to może nie, ale dziury paluchem w owym wieczku to już jak najbardziej...!
Tak więc wróciłam z kibelka, patrzę, a tam moje dziecię nr 2 uradowane po pachy i nasycone jogurtem owocowym. Rzecz jasna jako rozsądna matka zamiast jej zabrać pudełko rzuciłam się po aparat, aby moment uwiecznić.
I tak - łamię moją zasadę dotyczącą zdjęć dzieci. No ale sami popatrzcie - jak tu tego łobuziaka nie zamieścić???
Oczywiście zaraz potem jak wciągnęła pudełko jogurtu zaczęła domagać się obiecanego obiadka.
Który zjadła, ma się rozumieć... ;)
To dobrze, że apetycik dopisuje:)
OdpowiedzUsuńMało powiedziane ;)
Usuń