Rozbawiło mnie dziś moje młodsze dziecko. A co tam, opiszę Wam :)
Na popołudnie mieliśmy u nas babcię - ja musiałam wyskoczyć na zebranie do przedszkola. No i rozbrykały się z babcią moje baby. Em. w dodatku odkryła, że już jest na tyle duża aby się wdrapywać na krzesełko. Jak i również odkryła bezpieczne schodzenie z niego. Strasznie jej się spodobała ta aktywność fizyczna, przez co była ruchomo nie do opanowania. Rozumiecie - niby grzeczna i kochana, a normalnie małe tornado.
Miałam nadzieję, że kąpiel ją trochę uspokoi i przygotuje do snu, ale gdzie tam... Co prawda piżamę dała sobie ubrać bez żadnych nadprogramowych akcji, lekarstwa zjadła łakomie jak zawsze, ale na łóżko się wypięła - wręcz dosłownie.
U nas wieczorem czytamy dzieciom bajki. Em. już jest zapakowana bezpiecznie do łóżeczka (bo chce nadgorliwie przewracać strony), a eL. siedzi na poduchach/maskotkach pod łóżeczkiem z jakimś dorosłym no i czytamy sobie. Dziś babcia postanowiła zostać na czytanie, więc ona została dorosłym zalegającym na podłodze :)
A Em. co? Zamiast ładnie pić mleczko i oglądać obrazki - rzucała babci na głowę wszystkie osobiste misie. Potem się tych misiów intensywnie domagała. Gdy w końcu zostały jej (chwilowo) zabrane, w ramach protestów zdjęła piżamę i zakopała ją w kołdrze. I w samych pieluchomajtkach zaczęła sobie stawać na głowie (mówiłam - dosłownie wypięła się na łóżeczko...!).
Wpakowałam ją z powrotem w piżamę (strasznie to ciężkie, gdy się pakunek ugina pod wpływem histerycznego śmiechu), wcisnęłam butlę i kazałam spać (bajka w między czasie dobiegła końca i babcia się ewakuowała). Na to ona sru butelką (i ja się dziwię skąd mamy takie zacieki na ścianie...?) i zaczęła wychodzić tyłem z łóżeczka. Szkoda tylko, że zapomniała o szczebelkach... W rezultacie utknęła z nogami poza łóżeczkiem i nawet nie mogłam jej początkowo pomóc - uparcie nie chciała swych dorodnych kończyn wsadzić z powrotem...
No a potem to się jeszcze przeszłam kilka razy podać jej smoczka...
I przeproszoną butlę z mlekiem...
I oddać misie...
I w końcu utulić do spania...
No bo przecież kocham ją szalenie!!
I tylko w głowę zachodzę, jak eL. może przy tym wszystkim sobie słodko spać... Nawet brewka jej nie pyknie - nie wzrusza jej żaden hałas made by siostra. Szok!
Zdjęcie z innej nocnej akcji. Ale i łóżeczko się zgadza. I pakunek ;) |
Ja od razu znalazłam winowajcę - babcia! Ah te babcie, najpierw rozpuszczą, wypieszczą, rozbawią, rozśmieszą, a później się zmyją ;-)
OdpowiedzUsuńMimo to dziękować najwyższemu za to, że są! Niech będą jak najdłużej!
:D :D :D Coś w tym jest :D :D :D
Usuń(choć w moim przypadku to nic... ale za to jak pojawi się dziadek - oho, wtedy to dopiero muszę te moje baby programować na spokój i grzeczność od samego zera ;) ;))