wtorek, 22 marca 2016

Pielęgniarka Samo Zło...

Em. miała na dziś skierowanie do szpitala w celu diagnostyki po ostatniej chorobie przeleżanej w szpitalu (pisałam o tym TU). Skierowanie musiałam zostawić na oddziale, ale na wypisie czarno na białym mi wydrukowali: w celu diagnostyki proszę się stawić na tutejszym oddziale w dniu  22.03.2016, godzina 8:00

Drodzy mądrzy i inteligentni dorośli - zagadka na dziś - jak rozumiecie te zalecenia? Bo ja zrozumiałam je dosłownie - spakowałam Em. do małej torby, zostawiłyśmy eL. w przedszkolu, potem kurtki w szatni i za pięć ósma byłyśmy na oddziale "przed ladą".

I co? I zostałam tak zjebana przez pielęgniarkę, że gdyby nie a) dzieci, b) kamery, to normalnie doszłoby do rękoczynów (i słowo daję, nie wiem kto komu by przyłożył!). Wytłumaczyłam otóż pani "za ladą", że tak zrozumiałam z wypisu (wypisem jej machnęłam przed nosem), a ona na to, że wszyscy wiedzą, że tu chodzi o Izbę Przyjęć. I że ona nie zna mojej historii choroby (jakbym to ja miała być leczona) (poza tym historię mają w komputerze czy innych kartotekach....) i że inni rodzice zrozumieli tylko ja jestem taka a owaka.

Ale nie to mnie najbardziej zdenerwowało. Bo wiecie, jak mi za pierwszym razem chamsko (naprawdę chamsko!) zwróciła uwagę, że muszę iść najpierw na Izbę Przyjęć, to ja na spokojnie i z uśmiechem przyznałam się do błędu, że źle zrozumiałam i zwyczajnie poprosiłam o informację co w takim razie mam zrobić, by było dobrze. A baba demonstracyjnie odwróciła się do mnie plecami robiąc "ankietę" wśród innych rodziców z "poczekalni" czy oni zrozumieli jak tu trafić zgodnie z drogą urzędową, że tak to ujmę... Ale mi gula podskoczyła...!! Ja może i nie wyglądam jak wielce zamożna, profesjonalna mamuśka z wyższych sfer, ale to nie powód, żeby mną wycierać podłogę. Tym bardziej, że ja do baby z kulturą (i stresem - przecież o moje dziecko chodzi i nie jestem w stanie przewidzieć, co wyjdzie z wyników!) a ona na wstępie do mnie wrednie:
- Dzień dobry, miałam się dziś stawić na oddziale...
- No i?!
...

I tylko mi nie mówcie, że może miała okres. Bo tak się składa, że ja też mam a jednak nie strzeliłam jej od razu w pysk. Choć kusiło...

Na szczęście znam to babsko okropne jeszcze z pierwszego pobytu Em. w szpitalu. Pani zdecydowanie pominęła się z powołaniem - powinna pracować w skarbówce, ewentualnie w ZUSie... Ale nie "przy okienku", tylko gdzieś tam w środku, zamknięta z papierologią. 

Niech no tylko kiedyś trafi do mnie na jakiekolwiek moje zajęcia. Bo ja wierzę w karmę...

Co do Em. to wyczekaliśmy swoje w Izbie Przyjęć, doktórka obadała nas na lewo i prawo i odesłała do domu. Bo żeby przyjść do szpitala Em. musi być ZDROWA, a jeszcze nie jest. Gratis dostaliśmy antybiotyk i komfort psychiczny, że nie muszę się z tym babsztylem-pseudo-pielęgniarką męczyć cały dzień...


KONIEC

ps. Drogie pielęgniarki - nie zrozumcie mojego wpisu źle. Ja Was podziwiam i spotkałam wiele pielęgniarek naprawdę oddanych pacjentowi! Niestety - jak w każdym zawodzie, zawsze znajdzie się wyjątek...
ps.2 Teraz choćby się paliło i waliło to i tak nie zapłacę za ten spędzony czas w szpitalu. Wgrrrr....

3 komentarze:

  1. Normalnie Ty masz identyczne przeżycia z służbą zdrowia co ja! Brak słów! Ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń
  2. O losie. To jest właśnie u nas przykre. Zamiast spokojnie wytłumaczyć z serdecznością jakąś, niektórzy brzydko traktują innych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety - często łażę po lekarzach i czasami naprawdę "obsługa" jest rewelacyjna! Uprzejma, serdeczna, pomocna. Ale czasami... tylko się wziąć i powiesić...

    OdpowiedzUsuń