He - wiele osób zadało mi to pytanie. Łącznie z panią dentystką, wczoraj. W związku z tym - specjalnie dla Was - uchylam rąbek tajemnicy. Mam nadzieję, że nie pomylę się w zeznaniach! I z tego miejsca proszę moją siostrę (daję Ci kryptonim "Siostra", co by wątpliwości nie było) o sprawdzenie chronologii i komentarz :-)
Bo wszystko zaczęło się od mej Siostry.
Dlaczego jadę akurat do Chin
- historia prawdziwa.
Jakiś czas temu moja Siostra opuściła nasz dom rodzinny i wyprowadziła się na swoje. A na tym swoim wymyśliła sobie, że w sypialni na ścianie zawiśnie specjalna mapa świata. Taka do kolorowania - tam gdzie się pojedzie, ten kraj się zamalowuje (no albo część kraju, bo jednak nie wszędzie w USA była - przykładowo). Mapę tą montował nasz ojciec jedyny no i ... uszkodził Chiny. Żeby głupio nie wyglądało, Chiny zostały oznaczone - a nie zwiedzone.
I wtedy właśnie ma Siostra postanowiła, że kolejnym jej przystankiem w podróżach po świecie będzie kraj gdzie (być może) jedzą koty (Alcia - bardzo ciepło myślę o Tobie!!!). Zaczęła więc przeszukiwać oferty i w końcu, na początku tegorocznego okresu wakacyjnego - znalazła.
Nie znalazła jednak (pech-pech) żadnego towarzysza podróży wśród swoich znajomych. Zaproponowała więc wycieczkę moim rodzicom. Mama zgodziła się prawie od razu, ojciec popukał się w czoło (on chce do Wietnamu... jak mi wykupi wycieczkę z przelotem to się poświęcę i mu potowarzyszę... :D).
Jedyny, maleńki, ociupeńki szczegół im jeszcze został na sam koniec - JA. W sensie nie "ja", że chciały bym pojechała, ale "ja" i pierwsze urodziny mego dziecięcia nr 2. Które - jak już wiecie - przypadają w samym środku wyjazdu (lecimy w lutym). Więc trzymały wszystko szczelnie za zębami aż wydała je sąsiadka z działki...! (chyba jej przywiozę jakąś pamiątkę, tak myślę...)
No a reszta już jest znana - dowiedziałam się, przegadałam sprawę z mym lubym, obgadaliśmy sprawę finansową (nie oszukujmy się, tanie to TO nie jest... niestety) i urodzinową (sfałszuję datę przy zdjęciach w albumie... ale cicho sza!!) i ta dam... lecę :D :D
I jak? Spodziewaliście się takiej historii?? Nic dziwnego, że mam potrzebę pisania bloga... :D
P.s. Siostro ma - doczekałaś się! Cały wpis prawie tylko o Tobie!! Bój się - rozkręcam się :D
P.s.2. Do moich wyjazdowych dylematów powinnam dopisać jeszcze sprawę podkładania bomb w samolotach... Mam jednak cichutką nadzieję, że a) nikt nie weźmie Chin na celownik i b) uporają się z tym problemem do lutego... Pliiiiiiiiis!!!
To wszystko jasne! swoja droga, fajne miejsce Wasz tata uszkodzil :p
OdpowiedzUsuńFakt, fajne. Zasugeruję eL., żeby pograła ciocią w rzutki, gdy następnym razem będzie u niej spała - może trafi w jakieś równie fajowe miejsce na przyszłe wakacje? :D :D
Usuńto nie jest mapa do malowania a do zdrapywania i tak właściwie to szukałam biletów na Sri Lankę a mi Chiny wyskoczyły...:) - Twoja siostra
OdpowiedzUsuńA, to dobrze wiedzieć, podły kłamco :) He - muszę częściej do Ciebie wpadać, bo to zdrapywanie jakoś przeoczyłam... ;) No to zapuszczę eL. paznokcie, co by sobie jakieś państewko zdrapnęła :D :D
UsuńCudowny pomysł i będzie również cudowny pobyt! Fajna perspektywa:)
OdpowiedzUsuńA siostrę pozdrawiam!
A dziękuję, przekażę (jeśli sama nie doczyta).
UsuńTrochę nie mogę się doczekać.
A trochę się martwię, z powodu Em...
To będzie wariacki wyjazd :D :D
Fajna historia! A już się bałam, że to jakiś wyjazd służbowy i niczego nie zwiedzisz. W takim razie czekam na zdjęcia i relację!!!
OdpowiedzUsuńZ tymi zdjęciami i relacjami to trochę kicha - Fb jest tam surowo zakazany, jeszcze nie wiem jak Google... Najwyżej poczekacie trochę dłużej, aż wrócę :D
UsuńA co do zwiedzania, to zaczynam się martwić, że nie będę mieć czasu na nic innego - taki napięty jest plan! ;) ;) No ale... być może nigdy więcej tam nie polecę...! Trzeba będzie korzystać ile się da! :D :D