sobota, 14 listopada 2015

To jednak był piątek trzynastego...

Miałam w planach na dziś dużo do napisania...

A potem - w sensie dziś - eL. obudziła się z płaczem, krzycząc "ciocia, ciocia". Jakiś koszmar miała. Kwadrans później włączyłam radio a tam w wiadomościach coś o zamachach, bombach, wielu zabitych - tylko nie dosłyszałam gdzie... Ciocia dziś wcześnie rano wracała samolotem z UK. Przeżyłam swój własny koszmar na jawie. Na szczęście ma się te programy informacyjne i telefony komórkowe - Ciocia już bezpiecznie była na naszym lotnisku. Na nieszczęście... w tym zamachu zginęły jakieś inne ciocie i siostry... I w ogóle...

Tak bardzo mi smutno...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz