poniedziałek, 9 listopada 2015

Zemsta Siły Wyższej

Uważam się za dobrego kierowcę. Wyszłam kilka razy z poślizgu - bez szwanku, nie dostaję zbyt wielu mandatów (tylko dwa... i naprawdę mogę je wytłumaczyć!!), nie mam punktów karnych, świetnie orientuję się na trasie, jedyny wypadek który miałam nie był z mojej winy, nie jest ze mnie żaden pirat drogowy, ale i też nie ślimaczę się na drodze. No i tylko dwa razy zdarzyło mi się "przytulić" boczkiem własną bramę wjazdową... Ale to z emocji!! I w dodatku baaaardzo dawno temu!! Poza tym - poważnie! - mój osobisty mąż jeździ ze mną bez żadnych nerwów, więc źle na pewno nie jest.

Ale dzisiaj przegięłam...

Nie wiem jak u Was, ale u mnie z rana było spore oberwanie chmury. A jakiś czas po tym jechaliśmy z Em. na kontrolę do lekarza (nadal antybiotyk... ech...). Tak czy owak, po lekarzu odwoziłam Ka. z Em. do domu, a sama wybierałam się po małe sprawunki. I właśnie w trakcie tego odwożenia zrobiłam coś, czego naprawdę nie cierpię! Nie zatrzymałam się na pasach by przepuścić pary staruszków... Tak bardzo się skupiłam na wymijaniu kałuży, żeby ich nie ochlapać, że nie zauważyłam auta z naprzeciwka, które już się zatrzymało i czekało. A w sumie to zauważyłam, ale... jak już przejechałam...

Głupio mi było okropnie... Nie dlatego, że groziło komukolwiek jakiekolwiek niebezpieczeństwo (bo nie groziło) ale zazwyczaj okrutnie psioczę na takich drani, co się nie zatrzymuję... A tu taki klops...

No i dostałam za swoje - odstawiłam pasażerów pod dom, a kilka kilometrów dalej jakiś Ktoś znienacka zahamował przede mną tak, że prawie pocałowałam mu dupsko. Widocznie coś temu Komuś się przytrafiło niespodziewanego, bo zaraz mnie przeprosił gestem ręki, ale ciśnienie mi się srogo podniosło...! A mokre liście mogły srogo ponieść autko... 

I tak sobie myślę właśnie, że w naturze zawsze musi pozostać równowaga. I mam nadzieję, że już jesteśmy kwita!! Co?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz